Od 1 sierpnia ponownie przebywam w Niemczech. Tym razem jest to sześciotygodniowy pobyt w malowniczym miasteczku Hammelburg w Dolnej Frankonii. Do listopada 2014 byli tu niemieccy franciszkanie. Niestety, z powodu braku powołań klasztor musiał zostać zamknięty, a budynki przejęła szkoła muzyczna (Bayerische Musikakademie Hammelburg). Odejście ulubionych braci św. Franciszka było przyjęte z bólem przez miejscową ludność. Pewnie to dodatkowy powód, że bardzo życzliwie jestem pozdrawiany przez mieszkańców, kiedy spotykają mnie w kościele czy na ulicy.

Po raz pierwszy do Niemiec przyjechałem w 1991 r. Byłem wtedy klerykiem i przyjechałem na wakacyjny kurs języka niemieckiego. Później odwiedzałem Niemcy wielokrotnie, a w latach 2001-2006 i 2012-2014 pracowałem w różnych klasztorach na terenie Bawarii. Patrząc z perspektywy osobistych doświadczeń tych 24 lat od pierwszego przyjazdu do Niemiec odnoszę wrażenie, że stosunki polsko-niemieckie stały się lepsze. Nieraz przeżyłem takie sytuacje, kiedy dochodziłem do przekonania, że czasem łatwiej jest porozumieć się z Niemcem niż z Polakiem.

13-go sierpnia uczestniczyłem w nabożeństwie fatimskim w Dettelbach, a dzień później w wigilii uroczystości Wniebowzięcia NMP w sanktuarium Maria Ehrenberg. (Ciekawostką jest to, że jest ono położone na terenie poligonu wojskowego, co oznacza, że jest dostępne dla pielgrzymów tylko w niektóre dni od wiosny do jesieni.) Zwłaszcza w tym drugim miejscu doświadczyłem żywej wspólnoty modlących się tam ludzi i obecności Ducha Świętego, będącego źródłem jedności i duchowej radości, którą odczuwałem w sobie i wiedziałem, że jest udziałem innych. A umocowana na maszcie w pozycji pionowej czerwono-biała flaga Frankonii nie różniła się niczym od flagi polskiej, co dodatkowo sprawiało, że czułem się tam bardzo swojsko…[1] :-)))

To jedna strona medalu. Jest jeszcze druga. W tym miejscu chciałem wskazać trzy fakty, o których wiem z własnego doświadczenia lub z lektury niemieckiej prasy:

1. Wielu Niemców z dużą starannością odróżnia Śląsk od Polski. Niektórzy nigdy nie nazwą miejscowości na Śląsku „polskimi” ani nie powiedzą o ludziach pochodzących z tamtych terenów, że „pochodzą z Polski”. Dla mnie oznacza to, że spora część Niemców tak naprawdę nigdy nie uznała granic na Odrze i Nysie.

2. Kiedy mieszkałem z franciszkanami bawarskimi, mogłem zauważyć pewną rzecz, która mnie bardzo denerwowała. W klasztorach jest zwyczaj wspominania przed obiadem lub kolacją zmarłych w danym dniu współbraci i modlitwy za nich. Niektórzy z nich w czasie II wojny światowej byli powołani do wojska i zginęli jako żołnierze. Kiedy więc wspominano współbrata, który zginął w czasie działań wojennych, dodawano w opisie, że „zginął za Ojczyznę”, nawet, jeśli dana śmierć nastąpiła np. na terenie Polski czy Rosji. Kiedy wskazywałem na niewłaściwość takiego zapisu, spotykałem się z niezrozumieniem niemieckich współbraci. Dla nas, Polaków, jest oczywiste, że „za Ojczyznę” ginie ten, kto życie oddaje w jej obronie. Dla Niemców, w tym także dla niemieckich franciszkanów, jak się okazuje, „za Ojczyznę” oddaje życie także ten, kto ginie w czasie napaści na inny kraj. Ogromna różnica w mentalności trwająca do dzisiaj.

3. Mającym znaczenie symboliczne i bardzo wymownym jest fakt, że wzorem czy ideałem polityka dla Angeli Merkel jest …Katarzyna II Wielka. To właśnie jej portret kazała powiesić w swoim biurze pani kanclerz, o czym pisał „Der Spiegel” w 2009 r.[2]. Czy potrzebny jest tu dodatkowy komentarz? Wszyscy, którzy choć trochę znają historię Polski, wiedzą, jak była rola carycy Katarzyny w rozbiorach Polski.

Wszystkie te negatywne wspomnienia ożyły, kiedy kilka tygodni temu przeczytałem w „Sueddeutsche Zeitung” artykuł komentowany tak szeroko w Polsce: „Kampfansage an die eigenen Truppen”[3]. Z tego tekstu wynika, że „sprzymierzeńcy” Polski w naszym staraniu się o zwiększenie naszego bezpieczeństwa postrzegają zagrożenie dla siebie. Dokładnie tak samo widzi to Rosja… Przypadek? Nie sądzę. Uważam, że to bardzo znamienna zbieżność. Nie tyle nawet sam fakt oporu Niemiec przed umieszczeniem baz wojsk NATO w Polsce, ile przewrotne uzasadnienie takiego postępowania przyczyniło się do tego, że może jak nigdy wcześniej zrozumiałem wtedy, że absolutnym priorytetem polityki zagranicznej Polski musi być staranie się o stałą obecność wojsk amerykańskich na terenie naszej Ojczyzny.

Placyd Koń