Niemiecka postkomunistyczna partia Die Linke, która cieszy się w kilku landach wielką popularnością, przekracza kolejne granice. Podczas konferencji "zmień kraj: w celu zmiany systemu społeczno-ekologicznego" jedna z działaczek partii mówiła o "rozstrzeliwaniu" 1 procenta najbogatszych.

Jej słowom towarzyszł śmiech i oklaski części sali.

Kobieta odparła na to: "No tak, musimy wreszcie zejść z tego meta-poziomu", tym samym nie odcięła się od swoich słów...

A jak skomentował to szef partii, Bernd Riexinger?

"Nie będziemy was rozstrzeliwać, ale wykorzysamy was po prostu do pożytecznej pracy" - stwierdził, ze śmiechem co budzi oczywiście skojarzenia z obozami pracy.

"Komuchy się nie zmieniają. Podczas dyskusji na temat ochrony klimatu Die Linke, padł postulat rewolucji i rozstrzelania jednego procenta najbogatszych" - skomentował to na Twitterze dziennikarz TVP, Cezary Gmyz.

"Przepraszam za to oświadczenie, które wypowiedziałem z podniecenia i bezmyślności. Całkowicie zaprzecza moim poglądom politycznym, nienawidzę przemocy wobec ludzi" - napisała później działaczka partii, która mówiła o rozstrzeliwaniu najbogatszych.

Sam Riexinger napisał potem, że źle zareagował "na wystąpienie towarzyszki".

Do sprawy odniósł się Paul Ziemiak, sekretarz generalny CDU. Jak stwierdził, postulaty rozstrzeliwania najbogatszych lub wtrącania ich do obozów pracy są dla jego ugrupowania po prostu niepojęte. Ziemiak zapewnił, że CDU nie będzie w żaden sposób współpracować z Die Linke.

Obecnie w Turyngii trwa kryzys polityczny. Wybory wygrała właśnie die Linke, ale wobec wspólnego sprzeciwu CDU, AfD i FDP, nie udało jej się stworzyć rządu.

Negocjacje w tej sprawie ciągle trwają, ale die Linke potrzebują poparcia CDU.