Jeśli za utworzeniem Platformy Obywatelskiej stał były oficer PRL’owskich służb generał Gromosław Czempiński, który przekonał do swojego pomysłu „trzech tenorów”, to którzy oficerowie i z jakich służb stoją za utworzeniem pozostałych podmiotów działających na politycznej scenie? Nie musimy snuć domysłów co do proweniencji SLD. W przypływie szczerości jeszcze w 2015 roku Paweł Kukiz zadeklarował, że swoje ugrupowanie tworzył z wykorzystaniem oficerów PRL w charakterze konsultantów. Nie jest tajemnicą, że partia Biedronia korzysta z zaplecza Ruchu Palikota i jest wspierana przez tęczową międzynarodówkę. Do tej pory nie jest jasne skąd pochodziły środki na uruchomienie tego projektu.
 
Kreowania niepotrzebnych perypetii, histerycznego komplikowania fabuły czy angażowania postaci w coraz to bardziej idiotyczne dylematy, twórcy brazylijskich seriali mogliby się uczyć od przedstawicieli totalnej opozycji. Liderzy Schetyna, Kosiniak-Kamysz, Czarzasty, Biedroń rozkręcają negocjacyjną telenowelę w latynoamerykańskim stylu, nie mając pewności, czy z finałem zdążą do wyborów. Ostatniego słowa nie powiedzieli jeszcze Paweł Kukiz, Janusz Korwin-Mikke oraz pozostali przedstawiciele Konfederacji. Całe szczęście Platforma wchłonęła Nowoczesną, a Ryszard Petru odszedł w polityczny niebyt, bo młodzi, dynamiczni, wykształceni z wielkich miast mogliby nie wytrzymać tej kawalkady krotochwilnych bohaterów. W poczekalni stoi już nowy Lepper z gotowym projektem Prawda.
 
Na użytek walki z PiS'em wajchowi wyprodukowali w ostatnich latach na tyle dużo politycznych alternatyw, frakcji i liderów, że postępowi, tęczowi wyborcy zaczynają się w tym gubić. Dlatego poszedł nakaz, żeby uprościć przekaz, zwinąć część transparentów i przemalować na szybko niektóre szyldy. Ludowcy, którzy dla trzech eurostołków gotowi byli sprzedać interesy i wartości polskiej wsi, klaskać Jażdżewskiemu i po plecach klepać homoseksualistów, teraz mają się przepoczwarzyć na szybko w ludowców tradycyjnych, patriotycznych w barwach biało-czerwonech. Robert Biedroń, którego formacja powstała podobno w kontrze do Platformy, teraz zaczął nerwowo przebierać nogami do koalicyjnych rozmów z przewodniczącym Schetyną. Z kolei postkomuniści z SLD, nawet jeśli nie w smak im rola koalicjanta „drugiego sortu”, grzecznie czekają w kolejce na swoją negocjacyjną rundę.
 
Na nieszczęście dla wajchowych część z wykreowanych partyjnych prezesów uwierzyło w swoją przywódczą rolę i postanowiło zademonstrować polityczną samodzielność. Czy wejdą w koalicję, czy też może pójdą sami? Znając polską praktykę polityczną, w najbliższym czasie możemy się spodziewać nagłego zwrotu, motywowanego niespodziewanym wybuchem obyczajowego skandalu, afery gospodarczej, czy wyciągniętym z dawnych lat finansowym kompromatem, które otrzeźwią i zdyscyplinują przywódców PSL’u, pomagając im znaleźć szybką ścieżkę powrotną do negocjacyjnego, koalicyjnego stołu. Podobne sceny obserwowaliśmy już wielokrotnie.
 
Liderzy Platformy zapowiadali, że będą kamieniami dobijać dinozaury, a okazało się, że gotowi są dinozaury polityczne przywracać do życia, wycinając przy tym własnych członków z list do Eurparlamentu, i narażając na upokorzenie swoich wyborców. W ten sposób na europejskie salony trafiła elita lewicowych demokratów, jak panowie Miller, Cimoszewicz i Belka. Teraz przewodniczący Czarzasty bardzo się stara, żeby w jesiennych wyborach przewodniczący Schetyna zgodził się wskrzesić ducha postkomuny w osobach sekretarza Dyducha czy profesora Iwińskiego.
 
Trudno stwierdzić gdzie kończy się polityczny spirytyzm, a gdzie zaczyna partyjna nekrofilia. Najbardziej logicznym wytłumaczeniem może się okazać hipoteza robocza, że sprytni partyjniacy z PZPR przez 30 lat wolnej Polski pozostawili sobie do dyspozycji na tyle mocne aktywa, że liderzy Platformy nie będą mogli się im oprzeć, i będą musieli wyrazić zgodę na stworzenie choćby i politycznego Frankensteina.
 
Dziś wiele wskazuje na to, że liberałowie będą musieli zrobić to, co każą im wykonać dawni pierwsi sekretarze, nawet jeśli wcześniej uda się liberałom tych sekretarzy trochę przeczołgać.
 
SAD