Od nadmiaru demokracji niektórym publicystom z Bożej łaski przewraca się w głowach. Krytykują wszystko, co im się tylko żywnie podoba. To znaczy wszystko, co im się nie podoba. Nie szczęście tylko im. Gorzej, że jest ich coraz więcej. Ostatnio niektórzy zwariowali do tego stopnia, że zaczęli wydziwiać na nasze media. Mają pretensje, że telewizje nie pokazywały pary królewskiej Belgii, która była kilka dni w Polsce. A dzięki Platformie Obywatelskiej dorobiliśmy się już kilku stacji. Lecz wszystkie milczały jak zaklęte. Ignorowały. Gazety też nie pisały prawie wcale o gościach ze stolicy Unii Europejskiej. I w eterze było cicho. Najbardziej rozsierdził mnie atak na telewizje.  Nie przypuszczałem nawet, że można tak daleko posunąć się w bezmyślności. Żądać straty czasu antenowego w telewizji publicznej na wizytę królewską w tak gorącym okresie naszych najnowszych dziejów? Czy krytycy, wybrzydzający na decyzje kierownictwa TVP udają takich nieroztropnych, czy może są tak ograniczeni, że nie widzą, iż ważą się losy państwa? Być może na dziesięciolecia. Duch postępu i rozwoju może być zduszony przez siły ciemnej przeszłości, a niektórzy domagają się transmisji spaceru pary królewskiej po warszawskich Łazienkach.  Czy może być większa ślepota?  – Gromadzą się czarne chmury nad Polską - powiedziała niedawno nasza sztandarowa transseksualistka Anna Grodzka, uosabiająca wszystko, co najlepsze w nowoczesnej Europie.  Trzeba ratować ojczyznę naszą, a ktoś wyjeżdża z parą. Gdybyż to jeszcze była para lesbijek, albo homoseksualistów – jasne, że powinna być pokazywana. Bo telewizja – szczególnie publiczna  pełni misję i są pary, które trzeba lansować. Ale nie królewską. To już lepsza byłaby para taneczna na lodzie. Dajcie spokój! Bądźmy normalni. Polska młodzież musi widzieć, że kroczymy we wspólnym marszu z awangardą obyczajową Europy, a nie wleczemy się w ogonie.

Poza tym, daję słowo, jak się dowiedziałem, że przyjeżdża do nas para królewski z Brukseli, byłem pewien, że chcą odwiedzić panią premier Ewę Kopacz i że przysłał ich Donald Tusk. Kiedy zobaczyłem króla Belgii i jego małżonkę w towarzystwie Andrzeja Dudy, na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego pod pomnikiem księcia Józefa Poniatowskiego, już wiedziałem, że wizyta nie ma znaczenia, więc nie tylko żadnych telewizyjnych transmisji nie będzie, ani nawet relacji.  

Nasza premier pokazała charakter. Ponieważ cały czas jest w ruchu, a nie chciała przypadkowo natknąć się na przybyszów z Belgii, obwożonych przez prezydenta i jego żonę po całej Warszawie, zabrała się ze stolicy i pojechała sobie do Szczecina, gdzie odpoczęła, bo było tam posiedzenie rządu, który wyznaczył nowe kierunki dla poprawy sytuacji całego tamtejszego regionu. W ten sposób Ewa Kopacz połączyła przyjemne z pożytecznym, a przecież mogła, jak inni,  zbijać bąki w Warszawie pod pretekstem przyjmowania gości. To jednak nie w jej stylu. Nasza premier ma własny styl. Dlatego z taką przyjemnością wszyscy oglądają ją w telewizji. Niepotrzebnie tylko w kadr pcha się ciągle ten jej doradca  „Misiek”. 

Jerzy Jachowicz

Źródło: www.sdp.pl