Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Wczoraj odbyły się ważne spotkania, w tym kanclerz Angeli Merkel z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Już w połowie stycznia wyborcza.pl nie mogła strawić, że  A. Merkel spotka się, jak pisali, z  ,,szeregowym posłem'' - jak można by im to wytłumaczyć?

Piotr Semka, publicysta: Na całym świecie liderzy dużych partii rozmawiają ze sobą. Przypadek Jarosława Kaczyńskiego jest oczywiście trochę rzadszy i to nie jest takie oczywiste, że ktoś, będąc liderem zwycięskiej partii nie jest premierem czy prezydentem. Takie sytuacje jednak są i były. Np. w latach '93 - '95 Aleksander Kwaśniewski był liderem obozu polskich postkomunistów, ale nie zajmował żadnego stanowiska - więc bez przesady!

Patrzę na tę wizytę jako na zakończenie takiego roku, etapu, kiedy to władza w Berlinie brała pod uwagę, że to jest ekipa, którą się uda rozchwiać. Z jednej strony były naciski Rady Europy, z drugiej strony - naciski Komisji Weneckiej, z trzeciej strony ostry kryzys w grudniu. Jeśli teraz Angela Merkel chce się spotkać z Jarosławem Kaczyńskim, to jest jakby pośrednie uznanie, że PiS jest trwałym elementem na scenie europejskiej i że czas już rozmawiać, a nie tylko wysyłać sygnały, niepokojące PiS jak np. wypowiedzi rozmaitych politykow CDU o możliwych sankcjach przeciwko Polsce.

Czy sądzi Pan, że poprawią się polsko-niemieckie relacje i Angela Merkel - podobno realistka i pragmatyczka, zacznie Polskę traktować z większą estymą?

Istnieje taki stereotyp, który bardzo lubią nasi komentatorzy, szczególnie z obozu liberalnego: Niemcy - polityka racjonalna, polityka konkretna, rozumiejąca, czasami nawet taka 'pochylająca się' nad ekipą PiS-u jak nad jakimś dziwadłem europejskim, a po drugiej stronie - chaos, emocje, szarpanie się. I w tym wszystkim dobra ciocia Angela, która niczym fachowy psycholog pochyla się i działa ,,terapeutycznie''. Otóż nie. Niemiecka polityka też ma różne wektory. Po pierwsze, w wiekiej koalicji są dwa różne nastawienia do Polski. Pierwsze to polityka SPD, która jest zgdna np. z logiką Guya Verhofstadta: Polska to kraj, gdzie się łamie demokrację, który trzeba zmusi, zgiąć itd. Angla Merkel była na tyle bardziej zdystansowana, że starała się unikać takiego stylu, ale już na przykład niektórzy politycy jej partii też w taką tonację wchodzili. Jest pytanie, na ile Angela Merkel będzie chciała zmienić ten styl i zacząć realistycznie traktować Polskę PiS-u a na ile jest to jakaś kolejna gra. Tego nie wiemy.

Czy pozostaje jeszcze jakaś watpliwość, że niemiecka Kanclerz będzie musiała się z Polską liczyć, tym bardziej, że mamy mocnego sojusznika w postaci USA?

Angela Merkel sama jak gdyby wykonuje 'zygzaki' - to znaczy nie jest w stanie powiedzieć wyraźnie czy jest za tym, żeby Europa traktowała Trumpa jako zagrożenie takie samo jak Rosję, czy nie. Nie jest w stanie powiedzieć, czy w stosunku do Polski chce zakończyć politykę posądzania nas o łamanie demokracji, czy też wreszcie uznać, że Polska prowadzi swoją politykę. Partia, która wygrała i zdobyła większość ma prawo prowadzić politykę wynikającą właśnie z faktu, że zdobyła większość. Opozycja tego nie chce. Angela Merkel wykonuje jak zwykle troszeczkę gestów w kierunku Kaczyńskiego, trochę nie. Z drugiej strony - urządza rzecz, która w normalnych krajach europejskich się nie zdarza - tzn. jeśli Angela Merkel przyjeżdża do Paryża, to nie spotyka się z przedstawicielemi opozycji i nie propouje na dodatek, żeby spotykać się z tą opozycją w ambasadzie. Jest to może dobre na Białorusi, bo tam pewnie nie ma się gdzie spotykać, natomiast w krajach normalnych, europejskich, takie demostracyjne spotykanie się z opozycją jest dziwadłem, krótko mówiąc.

Może to być odczytane jako polityczne i dyplomatyczne faux pas czy też przemyślany z premedytacją zabieg?

To takie zachowanie, jak było za czasów Janukowycza, kiedy opozycja na Ukrainie była tłamszona, czy spotykanie się gdzieś na Białorusi z działaczami praw człowieka. W stosunku do normalnych krajów takich rzeczy się nie robi. Z jednej strony jest uznanie Kaczyńskiego, a z drugiej właśnie takie gesty, ale i tak nadal niekonsekwentne, bo nie spotyka się ze wszystkimi przedstawicielami opozycji, tylko z tymi, którzy są z EPP - więc to są wszystko te 'łamańce' koleżanki Merkel.

Jak Pan sądzi, czy został poruszony temat ,,polskich'' obozów koncentracyjnych?

Myślę, że w rozmowie z Prezydentem Dudą czy z Premier Beatą Szydło - pewnie tak. Natomiast w przypadku Jarosława Kaczyńskiego chodzi tak naprawdę głównie o to, żeby Merkel zaczęła traktować PiS jako element stały a nie Polskę jako kraj specjalnej troski, którą trzeba poczuczać lub strofować, czy też traktować jak pariasa Europy. Tu chodzi o normalizację relacji. Chyba, że jest tak, że Angela Merkel przyjdzie do Jarosława Kaczyńskiego i zacznie go pouczać, że powinien robic to czy tamto - wtedy żadnej rozmowy nie będzie. Na początku niech Niemcy uznają, że polska większość parlamentarna może przeprowadzić zmiany w trybie działania Trybunału Konstytucyjnego i niech przestanie uważać polską opozycję za jakichś dysydentów, których trzeba wspierać. To są elementy normalności i jeśli one zostaną uznane, to wtedy można rozmawiać o dowolnych rzeczach.

Dziękuję za romowę