Małgorzata Kidawa-Błońska, która startuje z ramienia Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich, od początku swojej kampanii zamiast zyskiwać poparcie, jedynie je traciła. Z tego powodu od dawna słychać głosy, że Platforma walczyła o zmianę terminu wyborów jedynie po to, aby móc wymienić kandydata i zacząć wszystko od nowa. Jak informuje portal Onet, teraz chcą to zrobić, ale problemem okazują się pieniądze.

W zarządzonych na 10 maja wyborach prezydenckich nie doszło do aktu głosowania. Z tego powodu wybory zostaną rozpisane na nowo. Zarejestrowani kandydaci po ponownym zgłoszeniu mogą dalej startować w wyborach. Jednocześnie jednak, w myśl nowego projektu PiS, nad którym debatuje Sejm, będzie można zgłaszać nowych kandydatów. Dla Platformy Obywatelskiej zdaje się być to spełnieniem marzeń. Nieoficjalnie wiadomo, że partia rozważa wymianę kandydata. Mówi się o takich nazwiskach jak marszałek Senatu Tomasz Grodzki, europoseł Radosław Sikorski czy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Pod uwagę ma być brany nawet Donald Tusk.

Jednak okazuje się, że jeszcze jedna rzecz krzyżuje plany PO. Jak informuje Onet, gdyby PO chciała wystawić nowego kandydata, na jego kampanię mogłaby przeznaczyć trzy razy mniej od wydatków, jakimi w swojej kampanii dysponuje ubiegający się o reelekcję prezydent Andrzej Duda. Każdy z kandydatów mógł w wyborach zarządzonych na 10. maja wydać na kampanię niemal 20 mln zł. W nowym projekcie ordynacji natomiast ma pojawić się zapis, wedle którego starzy kandydaci będą mogli dalej finansować kampanię, wydając w sumie do 150 proc. limitu. Nowi zaś jedynie połowę.

-„Nie zniechęcamy opozycji do wymiany kandydatów. Nowa kampania będzie znacznie krótsza, a zatem wszyscy mają nowy limit: 50 proc. standardowych wydatków” – wyjaśnia Łukasz Schreiber z Kancelarii Premiera.

Platforma boi się też, że może nie udać się jej nowemu kandydatowi zebrać wymaganych podpisów, jeżeli będzie miał za mało czasu. Na to jednak znalazła już sposób, a jest nią… kolejna obstrukcja w Senacie.

Jak informuje Onet, powołując się na rozmowy z politykami Platformy, opozycja może przytrzymać projekt nowej ustawy w Senacie nawet przez 30 dni, co da PO czas na organizacyjne przygotowanie się do ekspresowego zebrania kandydatów.

kak/Onet.pl