Tysiące górników na ulicach, miliardowe straty i ratowanie z budżetu państwa. Wszystko to czeka przyszły, nowy rząd który wybrany zostanie 25 października. Zimowe miesiące będą pierwszym, brutalnym sprawdzianem sprawności ministrów i premiera.

Platforma Obywatelska po raz kolejny skutecznie uciekła od protestów, skwapliwie wykorzystując publiczne środki. Kampania wyborcza to czas, w którym nie można pozwolić sobie na zły PR, a oburzeni górnicy mogliby stanowić ogromny problem w pozytywnym przekazie. Dlatego też, pod przysłoną informacji o uchodźcach, nowych spotach i debatach, ekipa Ewy Kopacz wymusiła na spółkach państwowych Energa i PGE wpłacenie blisko 400-500 milionów złotych do upadającej Kompanii Węglowej. Dokonano tego poprzez przedpłatę za zamówiony węgiel, która jednocześnie zapewnia płynność finansową i należne pracownicze wypłaty. Problem jednak w tym, że pieniędzy wystarczy tylko do grudnia. Wtedy to Kompania Węglowa po raz kolejny ogłosi, iż nie jest w stanie zapłacić 35 tysiącom pracowników za wykonywaną pracę, a Ci wzburzeni wyruszą na Warszawę przed budynek Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Taki scenariusz, nie jest w żadnym stopniu wróżeniem z fusów. Finanse rządzą się bowiem prawami, których oszukać się nie da. W tej sytuacji, warto również przypomnieć sobie słowa byłej minister rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej, zarejestrowane i opublikowane w ramach „afery taśmowej” – „Prawda jest taka, że właściciel czyli Ministerstwo Gospodarki, generalnie w dupie miało całe górnictwo przez siedem lat. Były pieniądze, a oni, wiesz, pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz, ile zarabiali i nagle pierdyknęło.”

Marcin Jan Orłowski/www.zorlowskim.pl