Szajka od ponad ćwierć wieku rządzącą niepodzielnie Polską w obronie monopolu swojej władzy nie cofa się przed żadnym absurdem. Ostatnio w roli jej adwokata wystąpił Prokurator (Generalny), który w opinii przygotowanej w związku rozprawą Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Trybunału Konstytucyjnego stwierdził, że "Prezydentowi nie przysługują żadne uprawnienia do kwestionowania merytoryczności dokonanego wyboru sędziego przez Sejm". Opinia ta o tyle zasługuje na przytoczenie, że wyraża przekonania wielu przeciwników obecnego prezydenta i rządu, głoszących niezbite racje prawne i czystość intencji TK w dotychczasowym składzie, choć ten może oceniać jedynie ustawy, a nie czynności.

<<< OTO SPOSÓB NA TO, JAK POKONAĆ ZŁEGO DUCHA! PRZECZYTAJ! >>>

Prokurator-adwokat i reszta współrządzącej dotąd Trzecią RP sitwy uważają, że Prezydent ma odebrać przysięgę od każdego, kogo Sejm mu wybierze, nie zważając na to, że Konstytucja nakłada na niego obowiązek czuwania nad jej przestrzeganiem. Za kierowanie się w ochronie Konstytucji własnym rozeznaniem i nieposłuszeństwo wobec TK grożą mu Trybunałem Stanu, chociaż sama Platforma pozostawiła za sobą dziesiątki niewykonanych orzeczeń Trybunału. Według ich zaleceń ma on być tylko mechanicznym i bezmyślnym wykonawcą decyzji Sejmu (poprzedniego, ale już nie - obecnego), choćby ten podejmował dowolnie niekonstytucyjne albo urągające rozsądkowi czy poczuciu przyzwoitości decyzje, a jak wiemy, obecnie wszyscy (z PO włącznie) zgadzają się co do niekonstytucyjności wyboru co najmniej dwóch sędziów przez Sejm poprzedniej kadencji.

Dla kryjącej się za fasadą kolejnych światłych rządów mafii, która włada III RP bez żadnego mandatu, wybrany w powszechnych wyborach najwyższy organ państwa nie może być jakimkolwiek faktycznym organem władzy. Ma być bezwolnym i pozbawionym własnego rozeznania pionkiem posłusznie akceptującym podsuwane mu (oczywiście z jednej, wiadomej strony) gotowce. Ma działać na mocy rozumu użyczonego mu przez TK. Gdyby Platforma z PSLem wybrały na sędziego TK konia Incitatusa, to Prezydent miałby go potulnie zaprzysiąc, tak jak rzymski senat potulnie zaakceptował jako kolegę rumaka o tym samym imieniu, którego Kaligula uczynił senatorem. Prezydent musiałby wyłączyć swoje rozeznanie, bo jak nie, to panowie Budka, Modern-Porno-Petru et cons. w uzgodnieniu z niezawisłym inaczej i podobnie inaczej nieskalanym prezesem Rzeplińskim postawiliby go przed Trybunałem Stanu, w którym być może oprócz sędziowskiej mafii też już zasiadałyby konie z nowoczesno-platformerskiego nadania.

Jest przy tym prawie pewne, że TK w PO-wsko-PSL-owskim składzie uznałby ustawę o prawach koni do zasiadania w TK za konstytucyjną i to z wielu powodów.  To, że taką instrukcję przyniósłby Trybunałowi przewodniczący Rzepliński po konsultacji z pp Budką, M-P-P et. cons. możemy uznać za jedynie najmniej ważny techniczny powód zerowy, bo jest cały szereg ważniejszych powodów merytorycznych.

Po pierwsze, w Konstytucji mówi się o prawach obywateli, ale nigdzie nie jest powiedziane, że obywatele to ludzie; koń w składzie Trybunału nie narusza więc konstytucji. Zdrowego rozsądku i respektowania faktów biologicznych (różnicy między człowiekiem a koniem) nie ma co oczekiwać od tej emanacji sądów III RP, tym bardziej, że podobnie orzekają sądy w innych tzw. liberalnych demokracjach.  Nasiąknięte lewacką ideologią ignorują biologię (różnicę między kobietą a mężczyzną)  uznając urągające jej jednopłciowe pseudo-małżeństwa oraz inne formy manipulowania oderwanym od biologii pojęciem płci. W tym samym duchu Polski TK uznał konstytucyjność Konwencji zastępującej biologiczną płeć jej imitacją, czyli genderem (pod pretekstem zwalczania przemocy wobec kobiet) przygotowując w ten sposób legalizację  wspomnianych homo-pseudo-małżeństw,  jak w owych tzw. postępowych krajach, na których tak bardzo chcemy się wzorować. Wszystko za sprawą równości, w imię której koniom również należy się miejsce w TK, o małżeństwach z ludźmi czy innymi końmi obu płci nie wspominając.

Po drugie: istnieją zastrzeżenia, że w sprawach wielkiej wagi TK powinien orzekać w składzie co najmniej 9 sędziów. W jakże istotnej kwestii wagi jedno nie ulega wątpliwości: jeden ważący 500-600kg koń z pewnością starczyłby za czterech sędziów brakujących do dziewiątki, choćby to było nawet czterech prezesów Rzeplińskich.

Po trzecie, wprowadzenie koni do TK zajaśniałoby jako wzór politycznej poprawności. Przyjęcie równościowej i jakże niestereotypowej interpretacji, że konie, jak ludzie mają prawo zasiadać w Trybunale ustawiłoby nas w awangardzie UE. To inne kraje ze Szwecją na czele poczułyby się w obowiązku nas naśladować, a Jean-Claude Juncker i reszta lewackiej wierchuszki Eurokołchozu  podałaby się do dymisji z zazdrości,  że to nie oni wprowadzili tak doniosłą i postępową regulację (w ich miejsce eurokraci dokooptowaliby w swoje szeregi zastępy Nowoczesnych i Platformersów, spragnionych apanaży i nowych zegarków). Angela Merkel i Władimir Putin z miłości do  Priwislinskiej Guberni i w najgłębszym pragnieniu jej dobra z pewnością również poparliby obecność koni w polskim TK; Martin Schulz byłby wręcz zachwycony.

Jest jeszcze powód czwarty: ustawie o koniach w TK na pewno sprzeciwiłby się PiS oraz Prezydent, co dałoby Platformie i M-P-P jeszcze jeden pretekst do zaatakowania ich za wstecznictwo i słuchanie podszeptów sterującego wszystkim zza kulis nienawistnie milczącego Kaczyńskiego oraz doradzającego mu nie mniej nienawistną mową ojca Rydzyka. Odwołanie do instytucji europejskich z niezawodnym Trybunałem w Strasburgu (choć składającym sie na razie tylko z ludzi) ostatecznie dałoby popalić PiSowskiemu ciemnogrodowi.  Wróciłyby światłe rządy koalicji Platformy z Modern-Porno-Petru, który mógłby wreszcie unowocześnić Polskę wprowadzając porno we wszystkich teatrach. Nawet PSL by się przy nich pożywił jakimiś okruszkami.

Trzeba przyznać że wnioski z tej analizy są dla prawicy druzgocące: próbując obalić prawniczą kazuistykę Platformy w sprawie sporu o TK, ulegliśmy przemożnej sile jej równościowych pryncypiów.  To, co miało przez redukcję do absurdu dowieść jej błędów, doprowadziło nas do genialnego planu przywrócenia Jasnogrodu III RP ku zachwytowi i uldze całej światłej Europy.

Adam Bodnar jako RPO koni pochwaliłby wykorzenienie koniofobicznych stereotypów, KOD pozbyłby się koszmaru Budapesztu w Warszawie, zaś Radek Sikorski z małżonką z ulgą wykonaliby telefon do przyjaciela w CNN, że "demokracja panuje w Warszawie".

Dość jednak czczych mrzonek. W obronie demokracji - czas działać! Dlatego wraz z PO, KODem Ryszarda Modern-Porno-Petru oraz RPO koni  rzucamy  wezwanie:

Niech żyje sojusz Platformy z Modern-Petru-Porno! Na pohybel PiSowi! Precz z moherami i koniofobią! Prawa konia prawami człowieka! Incitatus do Trybunału Konstytucyjnego!

Grzegorz Strzemecki