Choć środowisko celebrytów nie jest może "kopalnią" autorytetów czy wzorów do naśladowania, poszczególni jego przedstawiciele niekiedy potrafią wypowiedzieć się z sensem. Tak jak w przypadku Mai Frykowskiej, która niedawno przeszła spektakularne nawrócenie. 

Frykowska, niegdyś znana jako "Frytka" i kojarzona głównie ze swoimi poczynaniami w "Big Brotherze" nie jest co prawda katoliczką, w 2011 r. przystąpiła do Chrześcijańskiego Kościoła Reformacyjnego, ale jej wypowiedź o filmie "Kler" wydaje się godna odnotowania. Celebrytka broni bowiem Kościoła Katolickiego przed atakiem, który rozpętał się w związku z filmem Wojciecha Smarzowskiego. 

"Film jest bardzo mocny. To jest tak, że żyjemy w czasach ostatecznych i diabeł robi wszystko, żeby skompromitować kościoły. W kościołach też są ludzie, którzy popełniają takie a nie inne rzeczy"- oceniła Maja Frykowska w rozmowie z Wirtualną Polską. Jak dodała, przez to mamy do czynienia z sytuacją, gdy "ludzie nie przychodzą do Boga, ale do Kościoła". 

W sumie trudno nie zgodzić się z tą wypowiedzią. Należy także wziąć poprawkę na fakt, że "Kler" raczej nie spowodował masowych odejść od Kościoła Katolickiego. Może jedynie utwierdzić ludzi niewierzących, nastawionych antyklerykalnie, będących może nie tyle katolikami, co wyznawcami "ChŚP" (Chrzest- Ślub-Pogrzeb) i nierozumiejących do końca, "o co w tym wszystkim chodzi" w ich antyklerykalizmie. Niestety, ów antyklerykalizm może przerodzić się w niebezpieczną nienawiść. 

Na pewno jednak film wywołał głębokie podziały w społeczeństwie. A w podziałach i kłótniach lubuje się sam diabeł... Podobnie jak w wyszydzaniu, parodiowaniu, drwinach z tego, co ważne, co święte.

yenn/wp.pl, Fronda.pl