- Czy to jest redefiniowanie historii? Nie, to jest raczej próba jej ustalania. Natomiast proces ustalania może stanowić taki emocjonalny, bolesny cios dla pamięci niektórych środowisk żydowskich, które od kilku pokoleń związane są z tezą, że "wiemy już wszystko, żadnej wiedzy nam nie potrzeba". - mówi prof. Jan Żaryn w rozmowie z Karoliną Zarembą, komentując kłamstwa związane ze współuczestnictwem Polski w Holokauście.


Portal Fronda.pl: W siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich pokazano dokument produkcji Elżbiety i Wacława Kujbidów pt: "Jedwabne-Świadkowie-Świadectwa-Fakty". "Polacy nie uczestniczyli w zbrodni. Nawet to jest kłamstwem. Polacy zostali zmuszeni do pokazywania, gdzie mieszkają ich sąsiedzi żydowskiego pochodzenia pod groźbą śmierci i do pilnowania tych biednych ludzi, zarówno na rynku jak i w czasie pochodu na miejsce kaźni" - mówił Wacław Kujbida. Z kolei wczoraj w Nowym Jorku Żydzi protestowali przeciw "próbom rewidowania historii przez władze RP i negowania przez nie faktu, że Polacy brali udział w Holokauście." Czy możemy mówić o kłamstwie ws. Jedwabnego? Czy jest to celowe działanie, by zrzucić winę również na Polaków?

Prof. Jan Żaryn: Na pewno można mówić o kłamstwie ws. Jedwabnego w kontekście książki, która wywołała całą lawinę skutków. Chodzi o książkę prof. Jana Tomasza Grossa. Pierwszą osobą, która poddała ją analizie był prof. Jerzy Robert Nowak, który wykazał nierzetelność Grossa zarówno co do prostych faktów, jak i interpretacji, za którymi - moim zdaniem - kryją się złe intencje. Są to intencje oskarżenia Narodu polskiego jako katolickiego i konserwatywnego o współudział w mordowaniu Żydów. Zdaniem Niemców te cechy Narodu polskiego dawały gwarancje, że współudział Polski będzie akceptowany przez społeczeństwo. To jest teza, która jest wyartykułowana w książce Grossa. Jedwabne stanowi jedynie próbę jej podbudowania.

Na poziomie faktów prostych książka roi się od kłamstw, przeinaczeń i różnego rodzaju skrótów myślowych, które wykluczają ją z grona poważnych pozycji naukowych. Niestety wbrew rzeczywistości zrobiła furorę w świecie, podtrzymana przez media i różnego rodzaju środowiska, w tym oczywiście środowiska żydowskie, które zostały uderzone tą książką jak obuchem. Jednocześnie wszystko wskazuje na to, że uzyskały potwierdzenie stereotypów, które od dawna funkcjonowały wśród nich, a które były niezgodne z rzeczywistością historyczną dotyczącą relacji polsko - żydowskich w czasie II wojny światowej.

Przewaga narracji Grossowej nad próbami ustalenia prawdy polega na tym, że książka Grossa zna odpowiedzi na wszystkie pytania: jest więc bardzo łatwa do przyjęcia, niezależnie od prawdy historycznej. Dogrzebywanie się do rzeczywistości historycznej jest dużo trudniejsze. Film Wacława i Elżbiety Kujbidów jest dokumentem, który - tak jak wiosną wyrastają młode pędy - tak on stanowi taki  pęd, który próbuje udrożnić pewną drogę poszukiwań.

Podobne znaczenie ma film dokumentalny w reżyserii Artura Janickiego, który był pokazywany jedynie w niszy. Artur Janicki próbuje wykazać rzeczywisty stan wiedzy. Jednym z najistotniejszych fragmentów dokumentu jest relacja archeologów, którzy przeprowadzali badania w miejscu, w którym stała stodoła w Jedwabnem. Badania zostały przerwane na wyraźne życzenie strony żydowskiej, argumentującej iż religia judaistyczna nie pozwala na dokonywanie w tym miejscu żadnych prac naukowych. Dopóki ten zakaz nie został przez stronę polską ustanowiony, ekipie archeologów udało się odnaleźć bardzo dużo śladów, które zaprzeczały tezom Jana Tomasza Grossa, a jednocześnie zdecydowanie dawały świadectwo, że czas najwyższy rozpocząć rzetelne badania.

Pomijam bardzo solidną pracę wykonaną przez Instytut Pamięci Narodowej. W dwóch tomach dotyczących Jedwabnego przedstawiono dokumenty ze sprawy z lat stalinowskich. Ta lektura jest bardzo ważna do analizy, ale jak to bywa z dziełami naukowymi, nie jest powszechnie znana.

Film państwa Kujbidów jest o tyle bardzo istotnym, że autorowi udało się dotrzeć zarówno do powszechnie nieznanych przekazów żydowskich spisanych w języku angielskim, które miały kontakt ze społecznością żydowską w Jedwabnym, jak i udało się zyskać nieznane źródła ze strony polskich rodzin, które znajdują się na emigracji w Stanach i w Kanadzie, a które pochodzą z Jedwabnego. Są to nowe, ważne ślady, które niczego  nie przesądzają, ale tworzą zbiór, wokół którego można rozpocząć rzetelną dyskusję na temat Jedwabnego. Jeżeli będziemy ją dalej prowadzić ze społecznością żydowską na zasadzie moralnego szantażu, jeśli nie można badać prawdy historycznej, bo może zmienić ustalenia, które już zapadły w pamięć społeczności żydowskiej, to daleko nie zajdziemy.

Czy rzeczywiście władze RP "piszą na nowo historię o Holokauście", jak sugerują niektóre środowiska żydowskie?

Strona polska bardzo wyraźnie od wielu lat jest stroną wewnętrznie podzieloną. Niewątpliwie w okresie rządów Platformy Obywatelskiej i PSL, a wcześniej w okresie rządów postkomunistycznych dominowała teza o przyjęciu ze wstydem tego, co rzekomo strona polska robiła w czasie II wojny światowej. Wygrywała postawa niepolemizowania z tym przekazem, który głównie wypływał z pamięci strony żydowskiej.

To wywoływało reakcję, która powodowała wyraźną chęć wzmocnienia przekazu na temat Polaków ratujących Żydów i bardzo złożonych relacji polsko - żydowskich z czasów II wojny światowej, pod okupacjami - niemiecką i sowiecką. To co było w dużej bierze w defensywie, czyli nasza strona, nabrała większego rozpędu, ponieważ Naród polski w wyborach listopadowych 2015 roku dał mandat, by prowadzić polską politykę historyczną. Ta polityka została wpisana w program Prawa i Sprawiedliwości i Polacy dokonali demokratycznego wyboru, która tendencja ma być wzmocniona przez Państwo polskie - czy tendencja do chowania się i lękliwego spoglądania na świat, który wpisał nas jako uczestników i współsprawców Holokaustów, czy mamy ambicję, by mówić światu, że jest to przekaz nieprawdziwy, a mamy własną pamięć historyczną o swoich dokonaniach i błędach i w tym rzeczowym sposobie komunikowania się ze światem jesteśmy w stanie przekazać swoje racje.

 Czy to jest redefiniowanie historii? Nie, to jest raczej próba jej ustalania. Natomiast proces ustalania może stanowić taki emocjonalny, bolesny cios dla pamięci niektórych środowisk żydowskich, które od kilku pokoleń związane są z tezą, że "wiemy już wszystko, żadnej wiedzy nam nie potrzeba".

Dlaczego poszukiwanie historycznej prawdy wywołuje protesty wśród części społeczności żydowskiej?

Na szczęście środowiska żydowskie nie są jednorodne w tej kwestii. Od co najmniej kilku pokoleń została ukształtowana pewna narracja dotycząca Holokaustu. II wojna światowa została uznana jako czas ludobójstwa związanego z zagładą. Jest to podstawowa identyfikacja II wojny światowej, w której miejsca dla innych narodów są ustalone w orbicie ludobójstwa. Ten promień jest związany z tezą, że Holokaust mógł odbyć się na terenach europejskich i na ziemiach polskich, ponieważ hitleryzm i nazizm wyrastał z chrześcijańskiego antysemityzmu, w związku z tym odbył się z przyzwoleniem narodów okupowanych przez Niemców – ze szczególnym przyzwoleniem Narodu polskiego, na którego terenach odbyła się ta zagłada. W tej narracji Sprawiedliwi to ci, którzy sprzeciwili się nie tyle okupantom, co własnemu społeczeństwu.

W przypadku Polski jest to nieprawda historyczna. Mamy prawo do tego, by wreszcie po dwudziestu paru latach po odzyskaniu niepodległości, zebrać się, by pokazać światu jaki był ten rzeczywisty przebieg II wojny światowej.