- Obawiam się, że Ryszard Petru nie jest do końca suwerennym politykiem, ani nie jest autonomiczny w swoich działaniach. Sam nie ukrywał tego, że przez długi czas pracował w sektorze bankowym. Jest nadal silnie związany z tym środowiskiem. - mówi portalowi Fronda.pl prof. dr hab Radosław Zenderowski.

Karolina Zaremba, portal Fronda.pl: Skąd wziął się Ryszard Petru?

Prof. dr hab Radosław Zenderowski*: Ryszard Petru był obecny w polskiej przestrzeni publicznej już od dłuższego czasu – od  lat 90. Przede wszystkim jako analityk i komentator . Natomiast o jego ambicjach politycznych dowiedzieliśmy się niedawno.  Wątpliwości wzbudza fakt, że jego partia została sformowana w dość nietypowy jak na standardy dojrzałych demokracji sposób – tuż przed wyborami, najpierw jako bohater sondaży i spekulacji medialnych, dopiero potem  jako sformalizowana struktura. Biorąc pod uwagę praktyczny brak programu i nikłą rozpoznawalność zaplecza kadrowego lidera partii możemy śmiało mówić, że jest to kolejny dowód na brak politycznego wyrobienia społeczeństwa, którego istotną część nadal można względnie łatwo nakłonić do poparcia piany i mgły. W przeszłości podobnie zbudowano np. poparcie Janusza Palikota.

Ryszard Petru jest postacią, która w oczywisty sposób korzysta z osłabienia Platformy Obywatelskiej. wyborcza porażka PO, która przez dłuższy czas nie jest nawet w stanie poradzić sobie z wyborem nowego lidera, jest głównym źródłem popularności Nowoczesnej. Petru dość dobrze zagospodarowuje część dawnego elektoratu Platformy, a  z drugiej strony „sieroty” po partii Palikota. Nota bene elektorat Nowoczesnej w większości ma poważny problem z odpowiedzią na pytanie, w jakim celu głosował na tę formację. Trudno odmówić Ryszardowi Petru skuteczności działania i politycznego rozeznania, choć z drugiej strony cieszy się on wyjątkową sympatią i wsparciem ze strony wielu mediów.

„Petru to wydmuszka i idiota polityczny (…)To zwykły hochsztapler urodzony za pieniądze wielkich korporacji (…) Dziwię się ludziom, że traktują Ryszarda Petru poważnie” – napisał Pan Profesor na swoim profilu na Facebooku. Co Pan miał dokładnie na myśli?

Są to dość mocne słowa. Trzeba pamiętać, że inaczej brzmi wypowiedź dla prasy, inaczej wpis na partalu społecznościowym, a jeszcze inaczej prowadzi się wykład akademicki.

Obawiam się, że Ryszard Petru nie jest do końca suwerennym politykiem, ani nie jest autonomiczny w swoich działaniach. Sam nie ukrywał tego, że przez długi czas pracował w sektorze bankowym. Jest nadal silnie związany z tym środowiskiem. Tymczasem, powiedzmy szczerze, bardzo często jest tak, że interesy banków nie są zbieżne z interesem przeciętnego Kowalskiego. Trudno akceptowalne z perspektywy społecznej rozwiązania w sektorze bankowym (niektóre nie do wyobrażenia na Zachodzie), których ofiarami są tysiące Polaków, mają swoje źródła w skutecznym lobbingu. A ten realizowany może być na wiele sposobów. Także poprzez popieranie konkretnych projektów politycznych. I nie mam tu koniecznie na myśli łamania prawa...

Mamy do czynienia z fenomenalnym zjawiskiem, Ryszard Petru, którego większość Polaków nie znała – zdobył aż 37 procent w rankingu zaufania. Obywatele ufają komuś, o kim nie mają zielonego pojęcia? Dlaczego Polacy obdarzyli go takim zaufaniem?

Na pewno w dużej mierze część osób zaufało Petru z lęku przed wzrostem poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości, którego Platforma nie była już w stanie powstrzymać. Niemal paniczny i chyba jednak – biorąc pod uwagę jego skalę – irracjonalny lęk przed Jarosławem Kaczyńskim jako rzekomym uosobieniem wszelkiego zła i destrukcji, czy szerzej przed środowiskiem prawicy był rozpowszechniany przez długie lata i udało się go zaszczepić pewnej części społeczeństwa.

Nie bez znaczenia jest fakt, że Ryszard Petru bardzo często występuje w mediach, zdecydowanie częściej niż ktokolwiek inny. Liczba żartów i memów, które w związku z tym powstały pokazuje, że wielu bardziej wyrobionych politycznie obywateli zauważa i próbuje ośmieszyć mechanikę „owej” medialnej dźwigni, wciąż jednak jest dostatecznie dużo tych, których udaje się złapać tym zabiegiem. 

Słyszymy o masowych transferach polityków Platformy do Nowoczesnej. Jak będzie wyglądała nasza scena polityczna w najbliższych miesiącach?

Z jednej strony PiS będzie chciał uwiarygodnić się nie tylko przed swoim elektoratem, ale także przed wyborcami, którzy jakkolwiek nie głosowali na tę partię, to w odróżnieniu od wiecującej opozycji, uważnie przyglądają się kolejnym poczynaniom rządu zwracając uwagę na indywidualne konsekwencje jego działań. Są to ludzie, którzy nie wykluczają poparcia dla PiS w sytuacji, w której udałoby się mu rozwiązać kilka ważnych problemów lub przynajmniej w sposób odczuwalny zainicjować pożyteczne społecznie projekty zmian Aby uzyskać większe poparcie, będzie realizował pomysły z kampanii wyborczej. Pytanie, czy uda mu się je przeprowadzić jeszcze w tym roku. Od tego może bardzo dużo zależeć.

Jeżeli powstanie powszechne przekonanie, że PiS kluczy i jest nieskuteczny w realizacji swoich obietnic, przełoży się to na niższe poparcie.

Z drugiej strony mamy pytanie na ile stabilne jest poparcie dla Nowoczesnej i na ile Platforma będzie w stanie odbić się od dna. Z każdym dniem jest to coraz mniej prawdopodobne. Talenty organizacyjne nowego przywódcy Platformy nie zastąpią wizji państwa, której w Platformie po prostu nie ma.

Nie musi to oznaczać sukcesu  Ryszarda Petru. Kontestowanie działań rządu to niezłe paliwo, ale nie wystarczy za wszystko. Trzeba w końcu jasno powiedzieć czego się chce dokonać samemu.  Przedstawić własne propozycje. I tu pojawia się kłopot, bo – jak sądzę – program .Nowoczesnej niewiele będzie miał wspólnego z tym czego oczekuje społeczeństwo. Oczywiście poglądy można zmieniać, ale nie bez utraty dla wiarygodności, czego doświadczył wspominany już tu Janusz Palikot, ale przecież nie tylko on.

Nie bez znaczenia będzie także rozwój sytuacji zewnętrznej. Wielu decydentów w Unii Europejskiej, ale także po stronie różnych ekonomicznych grup interesu, nie ukrywa swojej niechęci do nowego polskiego rządu. W swych rękach mają oni wiele narzędzi umożliwiających wywieranie skutecznej presji. Pytanie, czy poprzez roztropną politykę zagraniczną oraz politykę wizerunkową, polski rząd będzie w stanie rozbroić szereg min i pułapek, które są właśnie na niego zastawiane. Myślę, że akurat pod tym względem PiS może wiele nauczyć się od Viktora Orbana, który prowadził bardzo zręczną politykę uników na forum międzynarodowym.

*Prof. dr hab Radosław Zenderowski dyrektor Instytutu Politologii UKSW, kierownik Katedry Stosunków Międzynarodowych i Studiów Europejskich

*tytuł pochodzi od redakcji