Łukasz Gut, Fronda.pl: Panie profesorze, niedawno nakładem wydawnictwa "Biały Kruk" ukazał się kolejny, trzeci tom „Świata Chrystusa”. Chciałbym zapytać czy czasami jest w nas Pana zdaniem pewna nieufność wobec czytania o Jezusie „historycznym”?

Prof. Wojciech Roszkowski: W „nas”, pytanie w kim? Faktem jest, że duża część społeczeństwa jest mocno zlaicyzowana. Mam wrażenie, że nawet część wierzących traktuje Chrystusa jako postać niemalże symboliczną, a nie historyczną, żyjącą w konkretnym czasie i miejscu i o której to postaci wiemy stosunkowo dużo. Ta nieufność wobec „historycznego” Jezusa była jednym z powodów napisania tej książki. Wobec historii jesteśmy nieufni, ale jak sądzę to dlatego, że nie zastanawiamy się nad tym jak wygląda dochodzenie do prawdy w historii. Obecnie zapanował pogląd, który zakłada, że o historii można jedynie opowiadać i mamy do czynienia tylko z narracjami. Prawda jeśli chodzi o wydarzenia historyczne jest jednak moim zdaniem osiągalna, oczywiście w zależności od sposobu jej dociekania. Odwołałbym się tu do warsztatu historyka w badaniu źródeł. Metody krytycznej analizy źródeł mogą zawodowego historyka przybliżać do prawdy. Nie mówię, że to osiągalne w 100%, bo jak powiedział kiedyś Karl Popper, prawdę o historii można poznać jedynie odtwarzając całą historię. To oczywiście niemożliwe.

Jest Pan kojarzony z pracami dotyczącymi historii XX wieku. Skąd zatem pomysł na zajęcie się epoką tak odległą w czasie?

Ta książka jest oparta na kwerendach, które prowadziłem przez kilkadziesiąt lat. To było moje hobby na marginesie tego, co do tej pory robiłem. Przez te kilkadziesiąt lat przebadałem chyba większość istniejących źródeł do tego tematu, zarówno źródeł dotyczących wydarzeń w Palestynie, jak i wszystkich innych. Moją ambicją było przekazania panoramy tamtego świata, po to, żeby czytelnik mógł przenieść się w tamtą epokę i spróbować zrozumieć jacy byli i czym żyli ludzie w czasach Chrystusa. Na tym tle chciałem pokazać Dobrą Nowinę i samą postać Jezusa.

Czy wiedza historyczna o czasach Jezusa może pomóc nam w zrozumieniu tego czym jest Dobra Nowina?

Według mnie jak najbardziej. Pytanie czy bez tej wiedzy nie można być „uczciwie” wierzącym? Czy jest to warunek sine qua non wiary? Nie, myślę bowiem, że prawdziwa wiara może wynikać również z motywacji czysto duchowej, czasami wręcz z powodu jakiegoś olśnienia. Wiedza o tamtych czasach nie tylko nie szkodzi, ale może pomóc zwłaszcza człowiekowi współczesnemu, że tak powiem uwiarygodnić swoją wiarę. Ewangelie jako źródło historyczne są moim zdaniem bardzo wiarygodne. Bronią się nawet nie poprzez konfrontację z innymi źródłami – bo to też – ale przez konfrontację z logiką.

Co Pan ma na myśli?

Nie znam żadnego logicznego inne wytłumaczenia przekazu ewangelicznego o Chrystusie, który byłby sensowny. Jeżeli ta historia miałaby być wymyślona, to dlaczego ludzie, którzy ją wymyślili upieraliby się przy tej wizji wbrew całemu światu nie tylko pogańskiemu, ale i wbrew Izraelowi skupionemu wokół świątyni? To byli ludzie z ludu, w większości pewnie niepiśmienni. Dla mnie kluczowym argumentem natury logiczno-historycznej jest to co stało się w niedzielę wielkanocną. Dlaczego po sobocie, w której misja Chrystusa wydawała się zakończona tragicznie, Ci ludzie głosiliby Dobrą Nowinę wbrew całemu światu i oddając za to życie? Gdyby to było ich wymysłem, to jak to się mówi, pękliby bardzo szybko.

W jednym z wykładów ujął Pan rzecz następująco: Postać Chrystusa była odpowiedzią na tajemnicę ludzkości. Jak to rozumieć?

Ująłem rzecz metaforycznie, mając na myśli to, że ludzie przed Chrystusem żyli w ciemności i po omacku szukali odpowiedzi na podstawowe problemy, czyli o sens życia. Tamci ludzie w znakomitej większości nie wiedzieli jak na to odpowiedzieć. Były poglądy stoików, hedonistów, co przypomina nam sytuację w dzisiejszym świecie. Nawet Izrael, który przecież oczekiwał Mesjasza nie oczekiwał takiego, który przyszedł naprawdę. Stąd według mnie wśród tej ciemności pojawiło się światło. Chrystus dał odpowiedź i „rozświetlił” nam życie.

Poglądy tamtych ludzi później w historii powracały? Widzi Pan jakąś paralelę z czasami dzisiejszymi?

Zdecydowanie! Zestawiając ówczesne poglądy filozoficzne, miałem nieodparte wrażenie, że korzenie dzisiejszych prądów filozoficznych tkwią właśnie w tamtych poglądach stoików, sceptyków, czy hedonistów. Jeżeli odrzucamy chrześcijaństwo, to albo pogrążamy się w mroku i uważamy, że ten świat nas nie dotyczy i nie ma sensu go tłumaczyć, albo, że najwyższą racją jest przyjemność, co jest według mnie bezsensowne. Dzisiejszy świat przypomina tamte poszukiwania, tylko bez wiary, bo poganie wierzyli, ale w stworzenie, a nie w Stwórcę.

Bardzo dziękuję za rozmowę.