Prześladowania chrześcijan w świecie islamskim trwają i wkraczają w nową fazę.

Prezydent Donald Trump ogłosił we wrześniu na posiedzeniu ONZ pokonanie ISIS oraz pogratulował sukcesu sobie i sojusznikom, ale ISIS wciąż ma swoją małą twierdzę w Iraku i Syrii.

Prześladowania nabrały nowego oblicza, a dawni członkowie ISIS stają się członkami samorządów lokalnych oraz szyickiej milicji kontrolującej miasta i wsie, w których żyją chrześcijanie. Nikt, przynajmniej po stronie irackiej, nie wydaje się być zainteresowany zmianą tej sytuacji.

Odwiedziłem niedawno Mosul, jedno z pierwszych miejsc rozkwitu chrześcijaństwa, i miałem okazję porozmawiać z mieszkającymi tam chrześcijanami. Zgodnie twierdzili, że obecna sytuacja jest pochodną braku spójnej i konsekwentnej polityki USA i sprzymierzeńców, mającej na celu odbudowę i przygotowanie miejsca do powrotu chrześcijan. W rezultacie miejsca takie, jak Karamless, gdzie przed wojną żyło 800 rodzin chrześcijańskich, zostały zajęte przez klany szyickie. Szyici dostają od rządu dofinansowanie i mieszkania, a dzieje się to kosztem chrześcijańskich rodzin, których w Karamless zostało 300. Toczą walkę z rządem aby utrzymać to, co przed wojną było ich własnością.

Innym problemem jest „egzekwowanie” rządów prawa przez milicję szyicką i kurdyjską (niektórzy Kurdowie są jazydami). Pozwalają oni na nękanie chrześcijan bez możliwości odwołania się do rządu irackiego. Nawet w Erbilu, stolicy Kurdystanu, która jest autonomiczna, wielu chrześcijan spotyka się z szykanami, a kobiety są prześladowane za nie noszenie hidżabu. W nocy pijani Kurdowie strzelają na wiwat. To tylko przykłady tego, jak niepewna może być sytuacja chrześcijan w mieście, gdzie na rynku stoi figura Matki Boskiej.

Iraccy chrześcijanie, a także ludzie z Zachodu, którzy pracują na miejscu, wyrazili rozczarowanie postawą urzędników rządowych, zarówno miejscowych jak i tych z Zachodu, którzy twierdzą, że wydają miliardy na odbudowę kraju. Brak jedności między świeckimi i religijnymi przywódcami szyitów tylko potęguje problemy. Pomimo tych niesprzyjających warunków mniejszość chrześcijańska zamierza dalej bronić swoich praw i oddaje do użytku kościoły zniszczone w czasie wojny.

Gdyby USA, ich sprzymierzeńcy oraz dostojnicy kościelni zajęli się na poważnie odbudową Iraku, wtedy byłaby mała szansa na przywrócenie stabilności w tym kraju.

Mario Alexis Portella/Clarionproject.org

Euroislam.pl