Robert Biedroń nie chce już "Wiosny". Polityk, który zaledwie kilka miesięcy temu założył nowe ugrupowanie, przyznał, że jego formuła... wyczerpała się. "Według mnie dzisiaj nastał czas, żeby powstała silna lewicowa partia, która połączy wszystkie inne podmioty" - powiedział Biedroń.

Deklaracja jest tylko pozornie zaskakująca. Biedroń miał nadzieję na wielkie społeczne poparcie, ale sondaże tego nie potwierdziły. W wyborach do Parlamentu Europejskiego otrzymał zaledwie 6 proc. głosów - a przecież wtedy wszystko mu sprzyjało. Mógł liczyć na efekt świeżości, a ponadto jego wyborcy interesują się głosowaniem do PE. Na nic się to jednak nie zdało.

Teraz lewicę dobija jeszcze Grzegorz Schetyna, który wybrał z SLD wielu ważnych polityków. Biedroń wie, że sam nic nie zdziała i podzieli los wielu innych małych wodzowskich partyjek. Dlatego proponuje wariant ratunkowy.

W rozmowie z Polsat News przyznał, że potrzebna jest nowa lewicowa partia. W jego ocenie lewica powinna po wyborach utworzyć jeden klub parlamentarny.

"Ja jestem za tym, żeby łączyć, a nie dzielić wszędzie, gdzie to możliwe" - powiedział.

"Szukamy też formuły nie tylko na te wybory, ale i na kolejne wybory, które zbliżają się, łącznie z wyborami prezydenckimi. Lewica musi mieć swojego kandydata, rozmawiamy o różnych scenariuszach" - dodawał Biedroń.

Polityk wskazał, że nowa koalicja będzie występować pod nazwą "Lewica". Chodzi o współpracę SLD, Lewicy Razem oraz Wiosny.

Biedroń apelował następnie do Grzegorza Schetyny o wystawienie wspólnej z Lewicą listy do Senatu. W przeciwnym razie, powiedział, dojdzie między Lewicą a Koalicją Obywatelską do "wyniszczającej walki", na której "skorzysta tylko PiS".

bsw/polsat news