Dominacja postaw patriotycznych w młodym pokoleniu jest niezwykle bolesna dla lewicowych mediów. Od lat słyszymy ubolewania lewicowych wykładowców, że studenci nie podzielają ich postępowych zabobonów. Katastrofalne dla wizerunku lewicy wpada porównanie organizowanych przez emerytów demonstracji groteskowej opozycji z patriotycznymi demonstracjami narodowców i wolnościowców organizowanymi przez ludzi młodych. Nowy motywem mającym przeciwdziałać rozwojowi patriotyzmu jest w lewicowych mediach jest opisywanie rzekomych dramatów życiowego młodych kobiet, które miały nieszczęście zostać partnerkami patriotów (za miast cieszyć się lesbijstwem w jakiś trockistowskim kolektywie).

Na portalu Mamadu (do którego kieruje ze swojej głównej strony portal „Na temat”) ukazał się tekst Ewy Bukowieckiej-Janik „"Sama nie podejmuję żadnych decyzji poza tym, co kupuję do lodówki". Tak wygląda związek z narodowcem”. Sarkastycznie stwierdzę, że już sam tytuł świadczy o braku zrozumienia lewicowych mediów dla prawicowej tożsamości, w której lodówka jest centrum ogniska domowego, bo kto ma kontrole nad lodówką, ten ma kontrole nad sercem prawicowca (każdy prawicowiec kocha swoją kobietę za codzienną porcje mięsa).

W artykule ze strony Mamadu (ciekawe od czego ten tytuł) opisana jest historia rzekomego dramaty Julki która związała się Michałem, opiekuńczym i zwyczajnym facetem. To, że Michał „poważnie traktuje wszystkie ich wspólne plany. Że potrafi sam wiele zorganizować, nie czeka, aż ona da sygnał. Wiedział, czego jej potrzeba, zanim zdążyła kiwnąć palcem” było zapowiedzią dramatu jaki miał spotkać kobietę – została zapłodniona przez męża, musi zajmować się dwójką dzieci i mogła kontrolować tylko zakupy jedzenia i ubrań (choć niewątpliwie pragnęła kontroli nad opłatą rachunków).

Opisane na portalu Mamadu życie kobiety było piękne zanim została żoną, bohaterka za młodu studiowała i miała frustrująca nisko płatną prace. Niestety facet ją omotał swoją troską i komplementami. Jest to ewidentna nauczka dla czytelniczek mediów lewicowych, które powinny być zachwycone samotnością i niepopłataną frustrującą praca, oraz wystrzegać się odpowiedzialnych mężczyzn prawiących kompletny (zapewne dla lewicy jedynym dopuszczalnym samcem jest lewicowy prostak i pasożyt).

Mąż potwór „stopniowo ograniczał Julii niezależność – nie liczył się z jej opinią, stawiał przed faktem dokonanym i w kwestii tego, co robią wieczorem, jak i tego, na co wydają pieniądze. W grę weszła przemoc ekonomiczna. Michał kupował sobie drogie rzeczy, by realizować swoje wyszukane hobby”. Niestety z artykuły nie dowiadujemy się czy hobby polegało na kolekcjonowaniu znaczków czy sklejaniu modeli samolotów.

Po kilku latach małżeństwa horror się rozkręcił. Michał zaczął nosić koszulki z patriotycznymi napisami, koleżanka żony zaczęła jej zadawać pytania czy jej mąż noszący ciuchy narodowców chodzi na marsze. Żona, uznająca swego męża za nieszkodliwego ignoranta, pod wpływem tych kłopotliwych pytań zaczęła z nim rozmawiać o ważnych kwestiach, okazało się, że mąż nie dosyć że jest przeciwnikiem imigracji i antysemitą, to co bardziej szokujące popiera tradycyjny model rodziny.

Pod wpływem tych dyskusji, po kilku latach małżeństwa, żona zaczęła słuchać co po pijaku wykrzykuje jej maż, i o czym na ławce przed blokiem gadają jego koledzy. Co bardziej przerażające mąż został ekstremistą, nie pozwolił żonie wrócić do pracy, i nie chciał oddać dzieci do żłobka i przedszkola.

Opis cierpień kobiety na lewicowym portalu wzbogaciły przemyślenia psychologa według którego „patriarchat i partnerstwo się wykluczają. – Patriarchat często uprzedmiotawia kobiety, pozbawia suwerenności. Jeszcze kilka lat temu nie było tak dużego przyzwolenia społecznego, by tak wyraźnie ograniczać prawa kobiet w związkach. Dziś w prawicowym dyskursie coraz częściej się to pojawia. Jest to niebezpieczne zjawisko, ponieważ taki związek może powędrować w kierunku przemocowego”.

Artykuł kończy się lewicowym happy endem - bohaterka tekstu „wyprowadziła się do swoich rodziców. Posłała dzieci do placówek opiekuńczych, a sama szuka pracy. Jest jej ciężko, wsparcia szuka u psychologa”.

Ta lewicowa historia patriarchalnego terroru została przez jednego z czytelników skomentowana linkiem do tekstu Ewy Kalety „List do redakcji: Mój chłopak wyklęty, czyli jak żyć pod jednym dachem z prawicowcem” opublikowanym na stronie portalu „Kobieta wp”.

W artykule tym bohaterka opisała jak zaczął się jej dramat życiowy gdy jej „chłopak skręcił na prawo. Najpierw zaczął czytać patriotyczne książki, w domu pojawiły się nowe słowa i jedynie słuszne książki oraz gazety. Kiedy na łydce zrobił tatuaż, miarka się przebrała. Długo godził nas seks, aż wreszcie wielka Polska przesłoniła związek”.

Kiedyś chłopak bohaterki był „rozrywkowym chłopakiem z prowincji” który wyjechał na „Erasmusa”. Niestety z czasem zaczął mówić o „wstawaniu z kolan”, „Ponurym”, i „przesiadywał na prawicowych portalach”, wierzył w teorie spiskowe. Rodzice dziewczyny patrzyli na chłopaka „jak na wariata”.

Chłopak z czasem okazał się być niewdzięcznym potworem, synem kucharki z przedszkola. Zaczął nosić koszulkę z Polską Walczącą. Kobietę z potworem łączył tylko seks, bo nawet o jej ambicje miał pretensje – kobieta chciała zostać dziennikarką.

Kolejnym krokiem w kierunku prawicowej degrengolady było to, że dla chłopaka „tradycja katolicka stała się nagle wartością”. Kolejnym krokiem w upadku chłopaka było to, że „na marsz Niepodległości poszedł po kryjomu. Powiedział, że wychodzi ze znajomymi ze studiów na piwo. Gdy wrócił podpity, zapytałam, gdzie był. Przyznał się, że na marszu. W telewizji wrzało, że na marszu byli sami faszyści, a mój chłopak śmierdział wódką i mówił, że wstyd mu za to, kim jestem. Krzyczałam na niego, że pewnie stał na samym przedzie przy transparentach kominiarką na głowie. Pogodziliśmy się tradycyjnie, seksem”. 

Prawicowe staczanie się było coraz większe. Chłopak „po marszu Niepodległości, wyrzucił” dziewczynę „ze znajomych na Facebooku”. Razem z nią wyleciała jej „siostra i przyjaciele. Nie chciał być podglądany. Dołączył do fanpage’a Żołnierzy Chrystusa. Wziął udział w "Różańcu do granic" – komentując sensacyjny tekst warto stwierdzić, że poza możliwościami percepcyjnymi lewicowych dziennikarzy jest stworzenie drugiego konta na Facebooku, i to, że żaden prawicowiec nie wywala swojej kobiety z Facebooka choćby po to by wiedzieć co ona na tym wrogim portalu i toksycznym środowisku lewaków kombinuje.

Podczas gdy kobieta zaczynała robić karierę w mediach, jej chłopak nie odnosił sukcesów w biznesie - „Im gorzej mu szło w pracy, tym więcej mówił o zafałszowanej historii Polski”.

Ostatecznie para rozstała się jak chłopak zrobił sobie tatuaż („Polska Walcząca, pomnik małego powstańca i flaga. Na całej nodze od uda do kostki”) i rozbił kubek kobiety z logo lewicowego medium. Tego było za wiele, kobieta wywaliła go z mieszkania. Rozstanie było wyzwoleniem dla kobiety. Teraz wreszcie może „włączyć TVN i pooglądać głupoty. Bo z nim nie mogłam. Z nim nagle wszystko było na serio”. Widać nawet seks był na serio.

Morał z historii kobiety czytelniczkom portalu wyciągał psychoedukator stwierdzając, że „radykalizacja poglądów wiąże się najczęściej z brakiem dojrzałości. Czujesz się zagubiony w świecie, więc swoje dylematy, brak własnego zdania i autorefleksji, zastępujesz jakimiś cytatami, przeczytanymi i zaadaptowanymi bezrefleksyjnie mądrościami. Jeśli nie jesteś w stanie wypracować kodeksu moralnego, narzucasz sobie kodeks z zewnątrz. Dojrzałe osoby rozumieją funkcjonowanie świata, mają w sobie otwartość na odmienność i wiedzą, że nie ma jednej prawdy oraz, że same mogą się mylić. Bez tego uniemożliwiona jest podstawowa komunikacja. Trudno pomóc komuś, kto uważa swoje poglądy za jedyną prawdę”.

Komentując mądrości psychoedukatora należy zadać pytanie czy on sam je sobie wymyślił czy poznał je na jakimś kursie. Bo nawet freudyści swój freudyzm opierają na opiniach Freuda a nie na własnych refleksjach.

Nie wiem czy historie prezentowane na lewicowych portalach są prawdziwe, nie ma to jednak większego znaczenia w procesie indoktrynacji. Takie kierowane do kobiet artykuły prowadzą do wdrukowania czytelniczkom licznych lewicowych uprzedzeń, fałszywych lewicowych stereotypów i szkodliwych lewicowych postaw. Psychoedukacyjne opinie przytoczone w artykułach skutkują fałszywymi przekonaniami o tym, że ludzie o konserwatywnych poglądach są psychicznie zaburzeni, niedojrzali i ułomni, przeświadczeniem, że wyznawanie lewicowych zabobonów jest wyrazem stabilności i rozwoju psychicznego. Osoby znające historie taki mechanizm indoktrynacji i kształtowania postaw przeraża, w ZSRR komuniści wsadzali krytyków reżimu do szpitali psychiatrycznych stwierdzając u nich schizofrenie bezobjawową. Można odnieść wrażenie, że i dziś lewica przygotowuje grunt pod społeczną akceptacje dla takich działań.

 

Jan Bodakowski