Rejestracji pastafarianom odmówiło Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji już w marcu 2013 r. Wyznawcy Kościoła odwoływali się do sądów kolejnych instancji. Tym razem liczyli na to, że Wojewódzki Sąd Administracyjny uchyli niekorzystną dla nich decyzję. Tak się jednak nie stało.

Sąd uznał, że zgodnie z prawem Ministerstwo ma prawo ocenić czy dany kościół rzeczywiście jest wspólnotą ludzi wierzących. Na podstawie badań ustalono, że w przypadku entuzjastów makaronu i alkoholowych trunków nie może być o tym mowy. Wyznawcy Potwora zapowiadają skargę w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.

Na tym można byłoby zakończyć opis kolejnego rozdziału tego bezsensownego sporu: kpina z chrześcijaństwa i innych religii nie może być przecież sankcjonowana przez prawo. W tym kontekście warto jednak przypomnieć słowa śp. ks. Jana Kaczkowskiego, który zauważył, że pastafarianizm jest emanacją współczesnego ateizmu, a samo pojawienie się Potwora Spaghetii może być wynikiem naszych błędów w głoszeniu Ewangelii. To dość śmiała teza, ale właśnie w ten sposób ks. Kaczkowski próbował sprowokować nas do głoszenia słowa wśród tych, którzy go najbardziej potrzebują.

Pastafarianie, a także mniej skłonni do żartów ateiści, na pewno nie odmówią nam piwa i dobrego spaghetti. Dlatego nie bójmy się intelektualnych pojedynków w barach i restauracjach. Prędzej czy później każda rozmowa schodzi na temat duchowości. Rozmawiajmy jak człowiek z człowiekiem, nie bądźmy sztywni – dystans do samego siebie przybliża do ludzi. Właśnie dlatego ks. Kaczkowskiemu udało się zdobyć sympatię tak różnych środowisk, często oderwanych od Kościoła.

A z Potwora możemy się pośmiać, ostatecznie twórcy postaci muszą mieć iście montypythonowskie poczucie humoru. W tym kontekście wołanie o pomstę do nieba środowisk około-kościelnych jest tym, czego tak naprawdę oczekują. Bo czy jest sens walenia w makaroniarzy jak w bęben, jeśli ich wybryki nie mają żadnego wpływu na trwałość Kościoła Katolickiego?

Maciej Kalbarczyk

Źródło: Fronda LUX