Były marszałek Podkarpacia i były polityk PSL Mirosław Karapyta (56 l.) przerywa milczenie. - Tak. Zdradzałem żonę! Ale nikogo nie zgwałciłem - wyznaje "Super Expressowi" urzędnik oskarżony o korupcję, płatną protekcję oraz molestowanie seksualne i gwałt.

W sądzie trwa proces byłego Marszałka Podkarpacia. Według śledczych były marszałek miał wykorzystywać swoje stanowisko i przyjmować łapówki od biznesmenów, w zamian oferując im przyspieszenie spraw w urzędzie. Odpowie też za przestępstwa o charakterze seksualnym. W latach 1999-2001, gdy był zwykłym urzędnikiem w starostwie w Lubaczowie, miał molestować seksualnie pracownicę urzędu. Śledczy przekonują też, że w późniejszych latach uprawiał seks z inną urzędniczką - chodziło o załatwienie pracy jej znajomej.

Były marszałek nie przyznaje się do winy. - To całe molestowanie miało być w 2001/2002 roku. A ja w 2003 lub 2004 byłem u niej na weselu. To zemsta. Byłem jej szefem i nakryłem ją, jak z telefonu służbowego dzwoni do swojego gacha, więc jej wystawiłem rachunek za ten telefon, to było 400 zł. I ona wówczas poleciała do starosty, że ją molestuję. Ona nawet nie potrafiła powiedzieć, kiedy to miało być! Bo według niej zdarzyło się to pomiędzy kwietniem a czerwcem. Czyli nie wie, kiedy ją miałem zgwałcić? - stwierdza były polityk PSL w rpzmowie z "SE".

Śledczy twierdzą jednak co innego. Seksmarszałkowi grozi do 12 lat więzienia.

Oto prawda o ludziach III RP!

mko/se.pl