Przy okazji lotów byłego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego media oraz opozycja totalna chętnie informowały o tym, jacy politycy pojawiali się na pokładzie samolotów. Mówiono też m.in. o pośle Stanisławie Piotrowiczu, który poinformował, że jeden z takich lotów związany był z koniecznością szybkiego transportu leków dla jego żony, które musiały znajdować się w stanie głębokiego zamrożenia. Wczoraj wiele niesprzyjających PiS mediów (jak TVN czy „Newsweek”) informowało, że poseł PiS rzekomo kłamał, ponieważ nie ma w Polsce praktyki wydawania pacjentom takich leków. Tymczasem Piotrowicz pokazał zdjęcie dowodzące prawdziwości jego słów.

W rozmowie z portalem wpolityce.pl poseł Prawa i Sprawiedliwości stwierdził:

Nie spodziewałem się, że w tej sprawie zostanie rozhuśtana tak nieładna kampania. Dlatego dokument zostawiłem w domu, a to 350 kilometrów z Warszawy. Udało mi się poprosić kogoś, by wykonał jego zdjęcie i mi przesłał. Teraz każdy może zobaczyć, że mówiłem prawdę, że otrzymałem 533 ampułek leku, który trzeba przewieźć w stanie głębokiego zamrożenia”.

Dodał, że lekarze poinstruowali jego żonę, że jeśli dojdzie do rozmrożenia leku, trzeba go będzie wyrzucić. Piotrowicz informuje raz jeszcze, że leki wydał:

Instytut Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie. Tam, jak również w podobnym Instytucie w Gdańsku, opracowano nową metodę leczenia choroby na którą cierpi moja żona - to suchość oka. Oczy nie mają łez, są suche, ich otwieranie boli. Metoda polega na produkowaniu lekarstwa z osocza krwi pacjenta”.

Lek prywatnie opłaciła żona posła. Wydano go 14 marca, kolejnego zaś dnia, jak informuje poseł, dzięki życzliwości marszałka Sejmu mógł z nim polecieć, zabierając ze sobą potrzebne żonie lekarstwa. Poseł Piotrowicz podkreślił, że wstyd mu za media, które bez sprawdzenia informacji nazwały go kłamcą. Na stronie portalu zamieszczono też fotografię potwierdzającą słowa posła.

dam/wpolityce.pl,Fronda.pl