Minister Edukacji Narodowej, Joanna Kluzik-Rostkowska obiecała współpracę z organizacjami LGBTQ w dziedzinie zwalczania rzekomej dyskryminacji w szkołach. Ma temu służyć ogłoszony przez nią „Rok otwartej szkoły”, otwartej na różnorodność i działania antydyskryminacyjne. Jakie cele przyświecają tzw. polityce antydyskryminacyjnej?

 

Tak zwana polityka antydyskryminacyjna jest obecnie wszechobecna, zwykle ze wskazaniem na tzw. „homofobię” (ewentualnie uzupełnioną o tzw. bi- i trans-fobię). Edukacja nie jest tutaj wyjątkiem. Omawiany w poprzednich artykułach raport „Szkoła Milczenia” również stawia sobie za naczelny cel zwalczanie rzekomej dyskryminacji, a słowo to powtarza się w nim dziesiątki razy.

 

Czytamy zatem o „prawie do równości seksualnej” jako „wolności od wszelkich form dyskryminacji” oraz „przeciwdziałaniu dyskryminacji i zapewnieniu równego traktowania na tle orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”, „walce z dyskryminacją gejów i lesbijek”, „kształtowanie postaw antydyskryminacyjnych i sprzyjaniu zachowaniom prorównościowm w odniesieniu do osób nieheteroseksualnych i traspłciowych.” Recenzenci podręczników piszą również o „reprodukcji postaw dyskryminacyjnych w polskim systemie edukacji formalnej”, ubolewają, że „w analizowanych książkach spotykamy … bardzo mało informacji na temat takich zjawisk, jak nietolerancja, dyskryminacja” i postulują „potrzebną od dawna polskiej edukacji modernizację programową uwzględniającą kwestię dyskryminacji, zwłaszcza dyskryminacji kobiet i osób nieheteroseksualnych” oraz „Uwzględnienie problematyki homo-, bi- i trans fobii”.

 

A przecież dorosłym ludziom nikt nie odmawia prawa do dowolnych (poza przestępczymi) upodobań i zachowań seksualnych. Autorzy „Szkoły Milczenia” pomijają jednak, a właściwie negują prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami i standardami moralnymi, uważając to prawo za formę dyskryminacji. Równocześnie sami uważają się za uprawnionych by własne standardy (np. związków homo- i queer-seksualnych) narzucać dzieciom wbrew woli rodziców jako równoprawne wzorce wychowawcze.

 

Wśród autorów opracowania zwraca uwagę nazwisko Jacka Kochanowskiego, czołowego polskiego teoretyka/ideologa gender-queer. Cele „Szkoły milczenia” są wyraźnie tożsame z celami tej teorii/ideologii. Dlatego zapoznajmy się z nimi.

 

W tym celu sięgamy po zbiorową pracę „Queer studies. Podręcznik kursu”, dostępną na stronie wydawcy, tj. Kampanii Przeciw Homofobii (http://www.kph.org.pl/publikacje/queerstudies_podrecznik.pdf ). Przypomnijmy, że KPH była jedną z dwóch organizacji z którymi 22 lipca b.r. rozmawiała szefowa MEN w sprawie „polityki antydyskryminacyjnej” w edukacji. „Queer Studies…” nie jest jakąś przypadkową pracą. Powstała na bazie i na użytek semestralnego kursu tzw. teorii queer organizowanego pięciokrotnie przez KPH w latach 2008-2012. Kurs obejmował dziesięć weekendowych bloków (co dwa tygodnie), łącznie 128 lub 100 (w zależności od roku) godzin dydaktycznych i prowadzony był przez „najznakomitszych badaczy tej problematyki”, takich jak prof. Magdalena Środa, prof. Ireneusz Krzemiński, dr. Agnieszka Graff, Robert Biedroń, Anna Laszuk, Tomasz Basiuk, Marta Abramowicz, Bartosz Żurawiecki i wielu innych. Zawsze pod merytoryczną opieką dr hab. (obecnie profesora) Jacka Kochanowskiego, który obok Marty Abramowicz i Roberta Biedronia jest jednym z redaktorów tej pracy. Napisał on również wstęp wyznaczający ramy opracowania wyjaśniający szereg podstawowych pojęć teorii queer. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ Jacka Kochanowskiego jego środowisko uważa za najwybitniejszego polskiego teoretyka/ideologa gender-queer.

 

Książka autorytatywnie wyjaśnia wiele wątpliwości i przekłamań niesionych przez media, także za sprawą jej współautorów, którzy na użytek masowej publiczności mówią zupełnie co innego niż na użytek własnego środowiska. Na przykład o studiach gender, o których w mediach służymy, że zajmują się głównie, o ile nie wyłącznie, kwestią równouprawnienia kobiet i mężczyzn Ireneusz Krzemiński pisze:

 

Często studia genderowe wciąż kojarzone są z zagadnieniem feminizmu i ról kobiecych w kulturze. Ale … podjęcie … feministycznej problematyki doprowadziło do zainteresowania żeńską homoseksualnością.. [co] sprzyjało to uogólnieniu tej problematyki na mężczyzn  Obecnie … zagadnienia homoseksualności mężczyzn, seksualnych kontaktów między nimi i ich społecznych wzorów są nieodłączną częścią „męskiej” problematyki gender. [Qeer Studies, str. 28]

 

Wybitny genderysta, żyrowany przez swoje środowisko, zaprzecza w ten sposób własnym (a także rządowym) zapewnieniom, że

 

problematyka gender jeżeli występuje w postaci…zideologizowanej, to tylko pod jednym warunkiem,  mianowicie -troski o równość kobiet i mężczyzn w życiu społecznym.

 [tvn24.pl, 8.01.2014, program „Kropka nad „i”, dostępny:  

 http://www.tvn24.pl/kropka-nad-i,3,m/kempa-bestialstwa-w-przedszkolach-krzeminski-to-jakis-wybuch-nonsensu,385890.html  czas: 11:40 ].

 

Równie często słyszymy o wrodzonym charakterze homoseksualizmu oraz daremności wszelkich prób leczenia/zmiany orientacji, które są również formą dyskryminacji i prześladowania. Na ostatniej paradzie równości łopotał ogromny sztandar z napisem „Born this way” (taki się urodziłem). Tymczasem sam Kochanowski pisze w „Queer Studies”:

 

Nie istnieje nic takiego, jak stabilna płeć czy stabilna seksualność: są to tylko normatywne kategorie przemocy, których zadaniem jest ograniczenie radykalnie zróżnicowanie pragnień, możliwych stylizacji ciała … Teoria queer oznacza zatem kres złudzenia stabilnych i jednoznacznych … kategorii płci i seksualności.” [QS, str.24]

Co więcej, „Świat szczęśliwy społecznie ma być światem, w którym i kobiety, i mężczyźni określają się w płynny, dynamiczny sposób co do swych seksualnych preferencji.[QS, str.50]” – pisze Ireneusz Krzemiński w rozdziale, którego tytuł („Społeczna historia homoseksualności. Ruch wyzwolenia”) zwraca uwagę na ideologiczny charakter „studiów queer”, podobnie jak słowa Kochanowskiego o potrzebie „politycznego sprzeciwu wobec przemocy powiązanej z wymuszaniem obowiązkowej heteroseksualności” [QS, str. 25] Przejawem owego politycznego sprzeciwu jest współpraca z MEN w celu zastąpienia wychowania do heteroseksualności wychowaniem do homo- i queer-seksualności. Kochanowski nie pozostawia co do tego najmniejszych wątpliwości:

 

Polityka wiążąca się z wiedzą wypracowywaną w ramach queer studies umożliwia osiągnięcie celu strategicznego: dekonstrukcję i destabilizację kategorii płci i seksualności, a co za tym idzie, destrukcję opartego na tych kategoriach systemu stratyfikacji społecznej, z jego wykluczeniami i jego przemocą. Jest to cel dalekosiężny i o wiele bardziej doniosły niż doraźne sukcesy taktyczne, ale tylko on prowadzić może do uwolnienia naszych ciał i pragnień z opresji normatywnej, co jest zasadniczym przedmiotem zabiegów polityki queer. [QS, str 9]

 

Destabilizacja, tzn. rozchwianie, zaburzenie płci (ściślej: genderu, czyli poczucia płci) i seksualności jest więc głównym celem seksualnej rewolucji gender-queer. Ma prowadzić do destrukcji (=zniszczenia) systemu stratyfikacji społecznej, czyli podziału na kobiety i mężczyzn, na hetero-, homo- i queer-seksualistów, a także zniszczenia takich zakorzenionych w płci i seksualności instytucji i pojęć jak rodzicielstwo, rodzina i małżeństwo, które mają zostać zastąpione ich queer-seksualnymi atrapami. Temu właśnie ma służyć promocja „rodzin” homo- i queer-seksualnych w programie WDŻ, przedstawiana jako rzekome zwalczanie dyskryminacji. Nie trzeba dodawać, że Jacek Kochanowski w mediach mówi coś zupełnie innego, np. w wywiadzie dla GW z 20.11.2013.

 [  http://wyborcza.pl/1,76842,14979970,Wykladowca_gender_studies__Kosciol_w_Polsce_potrzebuje.html ]

 

Jak widać teoretycy gender-queer nie tylko dopuszczają zmiany orientacji seksualnej, ale głoszą ich pełną zmienność, jednak tylko w jednym kierunku: od „złej” heteroseksualności do „dobrej” homo- i queer-seksualności. Zakazują innym określania homo- i queer-seksualności mianem zaburzeń, ale dają sobie prawo do zaburzania seksualności w całym społeczeństwie, w tym - jak pokazuje „Szkoła Milczenia” - w odniesieniu do cudzych dzieci.

 

Co gorsza, państwowy system edukacyjny ma polskim dzieciom i młodzieży destabilizować poczucie płci i seksualności, by wyzwolić je od „wymuszonej obowiązkowej heteroseksualności”, w której „przemocą” podtrzymują je „opresyjni” i „niedojrzali do postępowych zmian” rodzice. W ten sposób otworzy przed nimi „szczęśliwy społecznie świat”, w którym będą „płynnie i dynamicznie określać swoje seksualne preferencje”. Spośród wielu niegodziwości popełnionych przez ostatnie rządy, współuczestnictwo w tym procederze jest czynem najbardziej odrażającym.

 

W jaki sposób plany te będą, a nawet już są realizowane, jest tematem na następny artykuł.

 

Grzegorz Strzemecki

(autor jest członkiem komitetu organizacyjnego manifestacji „Stop deprawacji w edukacji”.)