Jest bowiem dla mnie oczywistą oczywistością, że prawdziwy prezydent Polski, czyli ten, który reprezentuje interes Polaków, a nie Izraelitów, podpisze ustawę o nowelizacji IPN bez mrugnięcia okiem – nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości! Tu bowiem o żadnym weto czy o Trybunale Konstytucyjnym i mowy być nie może. Dziwi mnie co prawda, że pan Prezydent nie podpisał ustawy momentalnie po jej przeczytaniu, ale traktuję to wyłącznie w kategoriach PR, pewnego rodzaju „gry”, która ma pokazać, ile to od niego zależy. Szkopuł w tym, że tą akurat sprawą grać nie powinien – bo że tak to ujmę, to zbyt poważna rozgrywka, by nią pogrywać. Powinien ją podpisać w trymiga i zamknąć wszelkie spekulacje. Kropka.

A co, jeśli tak się jednak nie stanie? Co, jeśli – rzecz dla mnie niewyobrażalna i która rozważam czysto teoretycznie - prezydent wolnej Polski z nieznanych mi powodów jednak nie podpisze ustawy mającej przywrócić cześć milionom polskich ofiar II wojny światowej i Bohaterom, którym łgarze z Izraela plują dziś w twarz? W takiej sytuacji, taki drobiazg, jak oczywisty fakt, że wetując tę ustawę lub odsyłając ja do Trybunału Konstytucyjnego, raz na zawsze, definitywnie, ostatecznie i już nieodwołalnie (!) - i to bez względu na to, jak będzie przebiegała jego dalsza kadencja i co jeszcze w jej trakcie zrobi oraz czego nie zrobi - straciłby moje poparcie, może nie mieć dla niego żadnego znaczenia. Może nie mieć znaczenia także i to, że nieodwołalnie – jestem tego pewien – straciłby poparcie milionów innych Polaków i jako polityk, byłby w Polsce skończony. Ale może mieć znaczenie co innego: bez względu na to, co do tego momentu zrobił i co jeszcze zrobi w całym swoim życiu, potomni zapamiętają go tak, jak zachowa się właśnie teraz – jako polskiego Prezydenta, który wbrew naciskom z za granicy i tabunom kłamców, odważnie bronił prawdy i honoru swoich Rodaków lub jako tchórza, który zdradził ideały przyświecające ufającym mu ludziom i jednocześnie zdradził swoich wyborców, którzy uwierzyli, że będzie prawdziwym Prezydentem wolnej Polski i Polaków.

To jednak rozważania czysto teoretyczne, bo nie mieści mi się po prostu w głowie, by Prezydent Polski, w tej akurat sprawie, nie zachował się, jak trzeba. W historii są bowiem takie „mosty”, których przekroczenie bądź nie, decyduje o biegu losów i dziejów - tak ludzi jak i narodów. Przed takim mostem stoimy teraz my wszyscy, a konsekwencje podejmowanych decyzji, dobre i złe, spadną na następne pokolenia. Tak bowiem, jak do momentu rozpętania całej tej zawieruchy przez Żydów - i wyłącznie przez Żydów, to trzeba mówić jasno, bo nowelizacja ustawy o IPN broni tylko fundamentalnej prawdy i jako taka powinna wejść w życie dawno temu – tkwiliśmy przed nimi w pozycji klęczącej, tak wycofanie się z ustawy choćby o milimetr rzuciłoby nas w błoto na twarz, a z tego błota nie podnieślibyśmy się już przez następne dziesięciolecia, może nawet nigdy.”

Powyższy tekst sprzed kilku dni był moim Rubikonem, a liczba komentarzy, maili i sms – ów, jakie otrzymałem, wskazuje, że nie tylko moim. Prezydent Andrzej Duda idąc „tropami” Sejmu i Senatu, ustawę o IPN podpisał – i bardzo dobrze się stało. Byłoby jednak jeszcze lepiej, gdyby w tej kluczowej dla przyszłości naszego kraju sprawie Sejm, Senat i Prezydent Polski wypowiedzieli się nie tylko spójnie i jednym głosem, ale też bez żadnego „ale”, twardo, jak w pieśni z „Piwnicy pod baranami”: „ Są także dwa słowa - klucze i każdy dobrze to wie, jak trudno przed nimi uciec, wybieraj: tak albo nie”. Mimo wszystko szkoda, że dobra co do zasady decyzja Prezydenta, przypomina jednak siedzenie na barykadzie, według zasady: „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Można było jednym ruchem, ostatecznie i nieodwołalnie, niczym cięcie nożem, zamknąć kwestię, mówiąc „tak”- jak we wspomnianej wcześniej pieśni: „Tak, choćby piekło, szatani, Tak, choćby dach walił się, Tak, choćby pękały ściany, Tak, choćby wszyscy na nie - Wybieraj, nie wahaj się”. Powiedzenie „tak - ale…”, to mimo wszystko nie do końca wykorzystana szansa na jednoznaczne powstanie z kolan – bo Bóg jeden wie, jak długo będzie to teraz procedowane w Trybunale Konstytucyjnym i jak w ogóle wszystko to się skończy.

Wojciech Sumliński

ZA: SALON24.PL

dam