Biblia nie daje tu żadnej wątpliwości – ten, kto otrzyma zagadkowe „znamię Bestii”, jest potępiony. Nic więc dziwnego, że ludzie starają się dowiedzieć, czym ono jest, ażeby móc się przed nim ochronić. Te domysły przybierają czasem dziwną formę, nawet wśród ludzi wierzących. Kilkanaście lat temu na pewnym pobożnym zebraniu katolickim usłyszałam, że światowa masoneria planuje oznakować całą ludzkość wszczepianym pod skórę czipem, który poza zadaniem kontroli jednostki będzie też pełnił funkcję karty płatniczej.

Przez pewien czas było o tym dość cicho. Aż w ubiegłym roku dostałam od znajomego link do wywiadu ze zmarłym już Aaronem Russo, który powoływał się na swoją przyjaźń z jednym z Rockefellerów. Ówże Rockefeller na rok przed zamachem na WTC 11 września 2001 roku wspominał o takim planowanym wydarzeniu. Przy okazji też opowiadał o planach oznakowania ludzkości podskórnym czipem płatniczym.

Zamach na WTC wydarzył się rzeczywiście. To już było trochę niepokojące. Czy więc ten czip to też prawda? Z biegiem czasu zaczęło o nim wspominać więcej masonów i iluminatów, a także – z drugiej strony – demaskatorów planów totalitarnego „Nowego Ładu Społecznego”. W końcu Maria Bożego Miłosierdzia, fałszywy prorok apokaliptycznego „Ostrzeżenia”, wprost oznajmiła, że ów czip płatniczy wszczepiany w rękę lub czoło będzie owym „znamieniem Bestii”, w którym elektronicznie zakodowana będzie symboliczna liczba 666.

Obecnie nie można już poszukać w internecie jakichkolwiek informacji o Nowym Ładzie Społecznym, masonach czy iluminatach, żeby nie natknąć się przy okazji na ostrzeżenia przed tym czipem. Nosi on nazwę „technologii RFID” i podobno już jest testowany. Ma zapewnić iluminatom totalną kontrolę nad każdym, kto go nosi. Nie wiem, czy taka technologia istnieje. Zamach na WTC się sprawdził i wszystko to, co po nim zapowiadał młody Rockefeller. Powszechny czip płatniczy byłby czymś o wiele jeszcze gorszym. Ale jego nachalna propaganda w internecie wyraźnie wskazuje na to, że masoni i iluminaci chcą, byśmy się go bali. I byśmy upatrywali w nim biblijnego „znamienia Bestii”.

Wygląda mi to na typową zasłonę dymną, która ma ukryć nie co innego, jak to, czym owo „znamię” jest rzeczywiście. A takiej zasłony dymnej nikt nie rozpościera bez powodu.

Apokalipsa św. Jana Apostoła jest adresowana do ludzi wszystkich pokoleń. To znaczy, że „znamię Bestii” jest dostępne od co najmniej dwóch tysięcy lat, jeśli nie wcześniej. Dziś jednak musi być powszechne i – co ważne – doskonale widoczne, skoro wymaga takiego intensywnego „zamaskowywania” czipem.

Gdyż czip – niezależnie od tego, czy grozi nam rzeczywiście czy nie – owym „znamieniem Bestii” być nie może. Jego przyjęcie powoduje bowiem potępienie, a to związane jest nieodłącznie z grzechem śmiertelnym. Wpuszczenie pod swoją skórę urządzenia elektronicznego nie ma cech grzechu śmiertelnego, niezależnie od tego, jak wiele szóstek byłoby w nim zakodowanych. Kościół w swojej nauce wyraźnie mówi, co jest grzechem, nie tylko śmiertelnym. Ostrzeżenie przed „znamieniem Bestii” musi być w nim obecne od początku.

Co więc wiemy o „znamieniu Bestii”? Po pierwsze jego przyjęcie musi być potępione jasno w nauce Kościoła. Po drugie jest grzechem śmiertelnym. Po trzecie było dostępne od wieków (żadna nowa technologia!), lecz dzisiaj jest powszechne i doskonale widoczne. Po czwarte wreszcie wiąże się symbolicznie z prawą ręką lub czołem. Oraz prawdopodobnie z pieniądzem.

To co napiszę jest tylko moim domysłem, a nie prawdą teologiczną. Tę muszę zostawić teologom. Jednak z moich doświadczeń życiowych, a także obserwacji płynie wniosek, że przyjęcie „znamienia Bestii” jest podjęciem pracy zawodowej (umysłowej bądź fizycznej) wspierającej w jakiś sposób ideologię lucyferiańską. Na przykład wiążącej się z dezinformacją, okultyzmem lub jego promocją.

Jest to sprawa, która ma wszystkie wymienione przeze mnie cechy. Kościół od samego początku nakazywał osobom wykonującym niebezpieczne i związane z grzechem zawody, aby zmieniły pracę przed konwersją na chrześcijaństwo. Obecnie ta nauka jest nieco już zapomniana, ale dla prawego sumienia nadal nie wszystkie sposoby zarabiania są moralnie dozwolone. Więcej – współczesny rynek pracy jest coraz bardziej pod tym względem skażony. Praca też wiąże się bezpośrednio z „kupowaniem lub sprzedawaniem”, czyli z pieniądzem. Może być też fizyczna (wykonywana „prawą ręką”) lub umysłowa (symboliczny związek z „czołem”).

Nie wygląda to wszystko pocieszająco. Jeśli mam rację, to dziś miliony ludzi przyjmują „znamię Bestii” na szeroko otwartych oczach chrześcijan, których Przeciwnik stara się zneutralizować, skierowując ich czujność na wystrzeganie się czipa – nieważne prawdziwego czy nie. I to dopiero może być dla nas groźne.

Iwona Jaszczuk