I kto to mówi. To nieprawdopodobne. Nie wierzę własnym oczom. Tomasz Lis. Najbardziej zasłużony dla Platformy Obywatelskiej dziennikarz. Uosobienie politycznie zaangażowanego omnibusa medialnego na rzecz obecnego obozu władzy. Przy czym robi to na tak wiele sposobów i z taką intensywnością, że prawdopodobnie zamiast spać nocami, obmyśla metody, chwyty, tricki,  jak pogrążyć PiS, doprowadzić do jego likwidacji. Zarazem, jak  pomóc Platformie w utrzymaniu, a nawet umocnieniu jej władzy. W nocy kombinuje, zaś  ciągu dnia realizuje swoje pomysły w mediach, w których wiedzie prym. Rezultaty tego tytanicznego wysiłku czytamy, oglądamy, słyszymy - w tygodniku „Newsweek”, programie „Lis na żywo” w TVP2, w radio TOK FM. Tomasz Lis, jeden z symbolów mainstreamowego dziennikarstwa, obok takich fanatycznych wrogów PiS i ślepych wyznawców Platformy jak – Monika Olejnik, Justyna Pochanke, Katarzyna Kolenda-Zalewska, Janina Paradowska, Małgorzata Łaszcz, Dominika Wielowieyska, Adam Michnik, Wojciech Maziarski, Wojciech Czuchnowski, Jacek Żakowski, Andrzej Morozowski. W tym towarzystwie jest królem antypisowskiej krucjaty i największym rycerzem, głoszącym chwałę Platformy, ze względu  na wielość instrumentów, na jakich uprawia swoją grę polityczną. Nie jeden raz pełnił rolę sztabu wyborczego Platformy, jej dział public relations. Włączał się też aktywnie do ostatniej prezydenckiej kampanii wyborczej związanego z Platformą Obywatelską Bronisława Komorowskiego.

I oto Tomasz Lis, bez mała funkcjonariusz medialny PO – niczym rasowy polityk, którego przełożonymi są Donald Tusk i Ewa Kopacz, spełnia ich zapotrzebowanie  - i ostrzega przed nadciągająca katastrofą, jak nastąpi w przypadku wygranej PiS w najbliższych wyborach parlamentarnych. Nieodwracalny kataklizm, który wstrząśnie polskimi mediami i zdegraduje ich funkcję do ohydnego narzędzia politycznego. Muszę sobie przypomnieć dokładnie, jak to według Lisa idzie. Chyba jakoś tak: - Jeśli PiS wygra wybory, zrobi z mediów publicznych propagandową maszynkę do wygrywania kolejnych.

Ile trzeba w sobie mieć cynizmu, cechy, która najobficiej kwitnie w świecie polityki, aby samemu będąc klasycznym przykładem jawnego wręcz propagandzisty, rzekomo martwić się o możliwy upadek mediów publicznych, o przybraniu przez nie zdegenerowanej postaci. O ich przemianę w tubę propagandową PiS.

Może źle oceniam Tomasza Lisa. Może chodzi mu tylko o to, aby w momencie zdjęcia z anteny TVP jego autorskiego programu, mógł powiedzieć: - Ostrzegałem! I oto potwierdzają się moje najgorsze przeczucia. Odbiera się programy dziennikarzom, rzetelnym, bezstronnym, obiektywnym, aby oddać je w ręce pisowskich propagandzistów.

Jerzy Jachowicz

Źródło: sdp.pl