Eryk Łażewski, Fronda.pl: Zaczęła się już kampania prezydencka. Mamy 6 oficjalnych kandydatów. Czy ich kampanie mają jakieś cechy charakterystyczne, czymś się od siebie różnią?

Dr Bartłomiej Biskup, politolog: Na dzisiaj te kampanie są w początkowych fazach. Z tych różnic, które można zauważyć, to oczywiście pierwsza - najbardziej istotna - to Duda i „Anty-Duda”, czyli generalnie wszyscy pozostali kandydaci krytykujący urzędującego prezydenta. I to jest dosyć oczywiste w kampanii wyborczej. Natomiast, do tego mamy pewne różnice o charakterze ogólnym, światopoglądowym, jeżeli chodzi o to, o czym kandydaci mówią. Możemy ich więc różnicować na: lewicę, mniej więcej prawicę i centrum. I do tego też – jeżeli chodzi o samo prowadzenie kampanii – to dwoje głównych kandydatów, czyli Duda i Kidawa–Błońska, podobnie starają się mieć dużo spotkań w terenie. I tak samo Kosiniak-Kamysz. Natomiast reszta – powiedziałbym - jest trochę mniej aktywna, jeżeli chodzi o spotkania z wyborcami. Jest bardziej aktywna na przykład w mediach, niż na spotkaniach bezpośrednich.

W sondażach ciągle najlepsze wyniki osiąga prezydent Andrzej Duda. Zwykle jest to ponad 40 procent głosów, czyli lepszy wynik, niż w I turze wyborów 2015 roku. Ale w niektórych sondażach widać już, że spadają notowania pana prezydenta. I czy nie ma ryzyka pewnego trendu spadkowego poparcia dla Andrzeja Dudy?

Ryzyko zawsze jest. Ja bym powiedział, że to się już trochę stało. Dlatego, że pierwsze notowania były wyższe: czterdzieści pięć procent, a nawet czterdzieści osiem. Teraz są niższe. Są w pierwszej połowie tej „czterdziestki”, czyli między czterdzieści jeden procent, a czterdzieści trzy procent, do czterdziestu pięciu procent. Więc już ten mechanizm się uaktywnił, a dlatego, że po prostu jest wielu kandydatów. Ci kandydaci są już zgłoszeni, ujawnieni, deklarują, że kandydują. I to siłą rzeczy, musi odbierać elektorat urzędującemu prezydentowi. Tylko pytanie, czy ten trend będzie się pogłębiał. I wydaje mi się, że już w tej chwili nie bardzo. Tak, że jeżeli jego kampania będzie dobrze prowadzona, to prezydent Duda może się obronić z tym wynikiem około czterdziestu procent w I turze. No, ale siłą rzeczy, chcąc nie chcąc, ci kandydaci już mu trochę poparcia odebrali.

Wydaje się, że Prawo i Sprawiedliwość (PiS) na razie nie angażuje się mocno w kampanię prezydencką. Ale jeżeli tak się stanie, czy to coś zmieni, czy prezydentowi Dudzie zacznie przybywać poparcia?

Nie… Moim zdaniem jest właśnie odwrotnie. Wydaje mi się, że Prawo i Sprawiedliwość za bardzo się w tej chwili angażuje. W sensie medialnym. Bo dzisiaj, wszystkie kampanijne inicjatywy prezydenta są związane z Prawem i Sprawiedliwością. I to też nie jest dobrze, szczególnie dla II tury. To znaczy: Prawo i Sprawiedliwość musi się na pewno zaangażować w kampanię, w jej wykonanie, i tak dalej. Wiadomo: w zbieranie podpisów, i później w realizację całej kampanii wyborczej. Bo te struktury muszą namawiać wyborców do pójścia na wybory. Natomiast jeżeli prezydent Duda chce wygrać, to nie może być tak, że on jest kandydatem tylko Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego, że w II turze to by osłabiało jego szanse, a nie je wzmacniało. Więc ja raczej mam wrażenie trochę odwrotne, że dzisiaj większość rzeczy, które prezydent zrobił w kampanii, jest związana wyłącznie z Prawem i Sprawiedliwością. A prezydent musi starać się być tak zwanym „Prezydentem wszystkich Polaków”, jak to mówił Aleksander Kwaśniewski. I po prostu adresować trochę komunikacji do innych grup docelowych po to, żeby mieć jakby „kapitał” na II turę.

W poprzednim pytaniu chodziło właśnie o tą kampanię bezpośrednią (roznoszenie ulotek, rozlepianie plakatów), w którą zapewne aparat PiS, czyli jego działacze, zaangażuje się. Czy właśnie to pomoże prezydentowi Dudzie?

Myślę, że to akurat pomoże. Bardziej mówiłem o takich wydarzeniach jak konwencje, i tak dalej. Natomiast plakaty, ulotki i tym podobne: ktoś to musi zrobić. Więc wydaje mi się, że to pomoże, dlatego że PiS ma silne struktury, wielu działaczy. Sądzę, że warto skorzystać z tej pomocy.

A czy wypłata 13 emerytury w kwietniu tego roku skłoni emerytów do głosowania na prezydenta Dudę?

No nie! Wydaje mi się, że akurat emeryci są grupą już pozyskaną przez Prawo i Sprawiedliwość. I też przez prezydenta Dudę. Sądzę, że to po prostu wzmocni te postawy. Nie spodziewałbym się tu jednak efektu na miarę kilku procent wzrostu poparcia. Ale w przypadku kampanii wzmocnienie, ugruntowania tych postaw na pewno też jest bardzo cenne. Choć to już nie będą jakieś znaczące liczby głosów, które mogłyby jeszcze dopłynąć. Bo nie miałyby skąd. Ponieważ te socjalne rzeczy, te emerytury, były ćwiczone już w tamtym roku. Więc z tej strony poparcie dla prezydenta i tak już jest.

Chciałem się jeszcze zapytać o ten słynny sondaż, w którym w II turze Władysław Kosiniak-Kamysz pokonuje Andrzeja Dudę. Jakby Pan skomentował ów dziwny wynik badań sondażowych?

Ja bym skomentował tak, że jest to po prostu badanie, jak każde inne badanie. I ono oddaje pewną tendencję, czy pewien stan poparcia aktualnego. Nie zapominajmy o tym, że to wszystko jest w granicach błędu statystycznego, czyli ja się nie zdziwię, jak dzisiaj to będzie Kosiniak, jutro może ktoś inny. Będą się zdarzały sondaże, że raz jeden wygrywa, raz inny wygrywa; raz Duda wygrywa, raz Nie – Duda. Dlatego, że po prostu jest duża polaryzacja. To będzie mniej więcej pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. I oczywiście Władysław Kosiniak-Kamysz ma większe szanse niż inni w II turze. A może takie same szanse jak Kidawa-Błońska i tak dalej. Tylko pytanie: czy wejdzie do tej II tury. Więc raczej media to nakręcają, pisząc wielkie tytuły, że jakaś tam „Sensacja!”. I w ogóle odwrócony wynik wyborów. Nie wiem dlaczego miałby być „odwrócony”, jak dzisiaj Władysław Kosiniak-Kamysz nie wchodzi do II tury. Więc to są jakieś hipotetyczne rzeczy. Równie dobrze można by było zapytać o jakąś postać ze sportu. I też by może wygrała z prezydentem Dudą. Ale jak mówię: nawet jak by kandydat Koalicji Polskiej wszedł do II tury, to te różnice będą bardzo niewielkie. Więc różne sondaże mogą pokazywać dzisiaj wyniki, które dają niewielką przewagę Dudzie, niewielką przewagę Kosiniakowi, niewielką Kidawie. To zależy z kim ich zestawimy. Bo widać, że prezydent Duda ma większą przewagę nad Biedroniem i Bosakiem w II turze. Natomiast nad innymi kandydatami ma mniejszą. Tak więc tak czy inaczej: będzie fifty–fifty. Natomiast nie ma takiego wniosku, że Władysław Kosiniak-Kamysz wygra wybory prezydenckie.

Kolejna sprawa: dwa dni temu ukazał się sondaż CBOS, w którym prezydent Duda otrzymał 50 procentowe poparcie przy frekwencji 85 procent. Jak by Pan odniósł się do tych wyników, właściwie zaprzeczających temu, o czym wcześniej mówiliśmy?

Moim zdaniem nie zmienia to zupełnie sytuacji. CBOS zwykle ma badania dość rozbieżne z innymi „sondażowniami” ze względu na metodologię. Generalnie w CBOS-ie ci „duzi gracze” i „duzi” kandydaci zyskują bardziej, niż mniejsi. Więc stąd pewnie takie coś zdarzyło się w CBOS-ie,

A czy CBOS nie jest jednak najbardziej wiarygodną polską „sondażownią”?

Sondażownie” bywająwiarygodne, albo niewiarygodne! (śmiech). To zależy od tego, jaką metodą robią sondaże, i jak to się później sprawdza. W CBOS – jak panu mówiłem – zawsze, ze względu na metodologię, najwięksi (ci, którzy mają najwięcej: największe partie polityczne, „najwięksi” kandydaci) będą mieli po prostu przewagę, nadreprezentację. Natomiast ci mniejsi będą niedoreprezentowani. Więc myślę, że stąd taki wynik omawianego sondażu. I tyle! Jest oczywiście możliwość, że prezydent będzie miał pięćdziesiąt procent. Ale oceniam ją dzisiaj na bardzo małą, na dziesięć procent.

A co z frekwencją w omawianym sondażu? Ma być aż 85 procentowa!

W sondażach frekwencje zwykle są zawyżone. Bo ludzie mówią, że „idą, idą, idą”, a później nie idą. Tak, że z tych osiemdziesięciu pięciu procent już na starcie trzeba odjąć piętnaście procent. I też by z tego wynikało, że jest duża frekwencja. Bo siedemdziesiąt procent to też duża frekwencja.

A czy taka wysoka frekwencja (70 procent) bardziej sprzyja prezydentowi Dudzie, czy innym kandydatom?

W II turze prezydentowi Dudzie, ale w I nie do końca.

Chciałbym się jeszcze zapytać o to, czy w możliwej II turze elektoraty wszystkich pozostałych kandydatów tak się prosto zsumują, że wszyscy zagłosują na kogoś, kto będzie przeciwko Andrzejowi Dudzie. A może jednak część nie pójdzie na wybory, a część zagłosuje na Andrzeja Dudę…

To nie jest możliwe, żeby wszyscy wyborcy wszystkich kandydatów poszli i zagłosowali przeciwko Andrzejowi Dudzie. To się różnie rozkłada: część wyborców nie pójdzie do głosowania, nie widząc swojego kandydata w II turze; część będzie głosować przeciw Andrzejowi Dudzie, część tych elektoratów będzie głosować za nim. Oczywiście, to są różne grupy w różnych elektoratach. Ale to na pewno nie jest możliwe, żeby „zlepić wszystko”, i wszyscy pójdą i zagłosują przeciw Dudzie. To jest statystycznie niemożliwe.

Można więc chyba powiedzieć, że - w takiej sytuacji - Andrzej Duda prawdopodobnie wygra II turę.

Na dzisiaj ma większe szanse. Natomiast, ponieważ to wszystko jest dosyć równo rozłożone i różnice nie są duże, ta potrzebna do zwycięstwa przewaga może nie być duża. Jeżeli na przykład, nie zmobilizuje się elektorat Dudy, to też oczywiście możliwy jest wariant przegrania przez niego wyborów. Tak, że prawie wszystko jest możliwe. Aczkolwiek na dzisiaj w II turze Duda na pewno ma większe szanse, niż inni kandydaci.