Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Mnożą się różne scenariusze podmiany lub nie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako kandydatki Platformy Obywatelskiej w wyborach prezydenckich. Wymienia się takie nazwiska jak Tusk, Trzaskowski czy nawet Sikorski. Jak Pan widzi tą sytuację?

Paweł Lisicki, publicysta i redaktor naczelny „Do Rzeczy”: W mojej opinii mamy do czynienia z sytuacją dosyć groteskową. Przyglądam się temu trochę jak komedii, ponieważ po pierwsze pani Kidawa-Błońska nie ma żadnej szansy wygrać i co więcej, nie ma żadnej szansy na jakikolwiek dobry wynik w tych wyborach. Natomiast ona uwierzyła w swoje możliwości i wcale nie zamierza się wycofać. Tak więc rozsądnie na to patrząc, należałoby ją jednak wymienić. Tyle tylko, że ona tego nie chce. Żeby natomiast ją zmienić, należałoby znaleźć jakiegoś kontrkandydata. Ponieważ jednak sondaże są bezlitosne dla Platformy, to oczywiście chętnych nie ma, gdyż każdy kto wystąpi, kładzie swoją głowę pod topór. Mamy w związku z tym taką komedię pomyłek, gdzie każdy udaje, że robi coś innego niż robi. Jedni udają, że startują, a inni, że walczą lub chcieliby zastąpić panią Kidawę-Błońską.

Czy uważa Pan, że obecne sondaże i efekty wyborów prezydenckich przełożą się na wyniki w wyborach parlamentarnych?

Do wyborów parlamentarnych mamy jeszcze sporo czasu, więc bardzo trudno cokolwiek prognozować.

Wracając do głównego pytania, to mogę tu jeszcze dodać, że nie wierzę, żeby Donald Tusk wystartował, ponieważ jest mu zbyt wygodnie tam, gdzie obecnie się znajduje, zaś prawdopodobieństwo zwycięstwa w tych wyborach jest dla niego żadne. Biorąc pod uwagę fakt, że od dłuższego czasu jest to człowiek, który cechuje się wyjątkową troską o swoje prywatne interesy, nie sądzę, żeby nagle to wszystko porzucił i stanął tu w Polsce do walki.

Pan Budka z kolei wie dobrze, że jeśli sam by wystąpił w tych wyborach jako kandydat na prezydenta zamiast Kidawy-Błońskiej, to jego kiepski wynik w tych wyborach oznaczałby dla niego koniec szefowania Platformie, więc też do tego się nie spieszy. Trwa więc poszukiwanie jakieś innej ofiary. Lepszej komedii naprawdę dawno nie widziałem.

A jak Pan postrzega przepływ elektoratu pomiędzy kandydatką KO a Szymonem Hołownią?

To jest bardzo ciekawe zjawisko i tak naprawdę jedyne w sensie politycznym interesujące, ponieważ pan Hołownia niezależnie od wszystkich swoich powiedzmy „pajacowatych” występów, można by powiedzieć żeruje na elektoracie Platformy. Ponieważ przywódcy PO kłócą się między sobą, to elektorat szuka jakiegoś „mesjasza”, kogoś kto ich poprowadzi do walki z Andrzejem Dudą i PiSem. Padło na pana Hołownię, który jest tak naprawdę TVN-owski celebrytą, elektoratowi Platformy natomiast wydaje się on być nowym, świeżym i niezaangażowanym. Ma on jeszcze jedną zaletę, a mianowicie nie wiadomo, czy posiada jakikolwiek program. W większości wypowiedzi natomiast mówi, że będzie pytał o radę. No więc dla elektoratu PO jest to idealny kandydat.

Szymonowi Hołowni doradzają też pan gen. Różalski czy też różni specjaliści od marketingu i PR-u biznesowego.

Hołownia jest bardzo sprawnie przygotowanym produktem, a w sensie interesów, które za tym stoją, to są oczywiście interesy związane z establishmentem III RP. Oczywiście nie sprzedaje się Hołowni ludziom w ten sposób, ponieważ chętnych na ten produkt by nie było. Sprzedaje się go jako takiego autentycznego lidera społeczności, człowieka oburzonego straszną polityką i pełnego wrażliwości, łez, współczucia. Jako nowy typ polityka, który ma to stare zniszczyć i skończyć z nieszczerością polityki. Taki produkt został zaplanowany w sensie osobowym – tak sądzę – przez establiszment reprezentujący III RP. W sensie konkretnym chodzi oczywiście o starych wyjadaczy, którzy niejedną kampanię marketingową przygotowali.

 

Dziękuję za rozmowę