Tomasz Poller: Panie Pośle, mamy do czynienia ze świeżą sprawą zatrzymania Sławomira N.. Politycy PO mówią już o niewinności swojego kolegi oraz politycznych motywach ze strony "pisowskiego państwa".

Ryszard Czarnecki, europoseł, PiS: Nie uważam, by politycy postępowali właściwie, usiłując zastępować prokuratorów. My, jako politycy, mamy dużo mniejszą wiedzę niż wymiar sprawiedliwości i służby. Dlatego też nie podobają mi się niektóre wypowiedzi osób z Platformy, sugerujące polityczny motyw tego zatrzymania oraz że jest to zemsta za rolę, którą odegrał pan Sławomir N. w kampanii Rafała Trzaskowskiego. W moim przekonaniu takie głosy, przypominające rolę Sławomira N. w jego zapleczu sztabowym, wyborczym, w gruncie rzeczy tylko osłabiają pozycję pana Trzaskowskiego.

Do tej pory, jeśli chodzi o kłopoty pana N. z prawem, kojarzono go przede wszystkim ze sprawą sławnego drogiego zegarka, niewpisanego do oświadczenia majątkowego, co trudno jednak uznać za jakąś grubą sprawę kryminalną. Na Ukrainie Sławomir N. oskarżany był także o nieprawidłowości w deklaracjach majątkowych, jednak wygrał przed sądem. Tym razem natomiast zarzuty brzmią poważnie: korupcja, pranie brudnych pieniędzy, kierowanie grupą przestępczą.

Powiedziałbym, używając metafory, że obecne zarzuty to ciężka artyleria, o ile wcześniej raczej mogliśmy mówić o broni myśliwskiej (choć oczywiście nie należy lekceważyć żadnych zarzutów). Teraz na pewno kaliber tych zarzutów skłania do zastanowienia. Trudno przejść wobec nich obojętnie, bo są to zarzuty bardzo poważne i zagrożone wysokimi karami. Nie sądzę, żeby prokuratura nie miała tutaj podstaw do ich sformułowania i postawienia. Na pewno nikt nie może zarzucać prokuraturze upartyjnienia czy jakiegoś przedwyborczego upolitycznienia tej sprawy, z racji tego, że najbliższe wybory są za trzy lata.

Zatrzymanie ma miejsce tydzień po wyborach prezydenckich, co jest powodem do formułowanych przez ludzi Platformy oskarżeń o powyborczą zemstę.

Oczywiście nie jest rolą polityków mówienie, kiedy powinny następować aresztowania czy zatrzymania, ale można powiedzieć, Bogu dzięki, że to zatrzymanie następuje teraz, po wyborach. Można sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby to zatrzymanie miało miejsce przed wyborami. Wtedy dopiero byłoby to odczytywane jako akt polityczny. Pojawiają się co prawda również oskarżenia, jakoby miała być to zemsta polityczna po wyborach. Ale przecież zawsze można powiedzieć, że jest albo po wyborach albo przed wyborami! Takie myślenie prowadzi do absurdu, bo rozumując w ten sposób nigdy nie można byłoby zatrzymać żadnego polityka. Prowadziłoby to do uznania polityków za święte krowy, do zupełnej bezkarności klasy politycznej.

Były minister Sławomir N. jest uznawany za odpowiedzialnego za liczne bankructwa firm w okresie budowania dróg i autostrad przed piłkarskimi mistrzostwami Europy 2012 w Polsce i na Ukrainie. I choć akurat tutaj nie doszło do postawienia konkretnych zarzutów natury prawnej, to jednak pojawia sie pytanie, jak to się stało, że polityk, bądź co bądź, kojarzony wówczas z tego rodzaju kompromitacjami, objął na Ukrainie stanowisko szefa tamtejszej agencji budowy i eksploatacji dróg?

To się zdarzyło za czasów prezydenta Poroszenki. On i jego administracja doskonale wiedzieli, że Sławomir N. to jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska. Wtedy pan Tusk był przewodniczącym Rady Europejskiej, więc być może zatrudnienie Sławomira N. było jakąś inwestycją w dobre relacje z Donaldem Tuskiem. Ale tego nie wiem, mogę jedynie formułować tutaj jakieś hipotezy.

Panie Pośle, czy miałby Pan jeszcze w tej sprawie jakieś refleksje, uwagi?

Apel do polityków, aby naprawdę napili się zimniej wody. Aby nie przesądzali o niewinności pana N. Nie starajmy się wytwarzać wrażenia, że politycy to święte krowy.  Ale też i odwrotnie, nie możemy przesądzać o winie. Zarzuty są ciężkie, zapewne mają podstawy, ale poczekajmy na wyniki postępowania.