"Jeżeli ten sojusz ma być sprowadzony do geszeftów, do biznesów, to wtedy to nie jest żaden sojusz" – tymi słowami Jan Parys, były szef gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych, skomentował w Polskim Radiu 24 dzisiejsze doniesienia o liście amerykańskich kongresmenów, którzy naciskają na polskiego premiera ws. zmiany podatku od wydobycia miedzi.

"Zależy nam na tym, aby Polska, która na chwilę obecną posiada tylko jedną znaczącą kopalnię metali, przyjęła zrównoważony, odpowiedzialny i korzystny dla rozwoju przemysłu wydobycia miedzi, nowoczesny system opodatkowania górnictwa. Wierzymy, że usunięcie barier dla amerykańskich inwestycji w Polsce pomoże uwolnić ogromny potencjał polskiej gospodarki”-piszą w liście wysłanym do premiera Mateusza Morawieckiego dwaj amerykańscy kongresmeni - Neal P. Dunn i Joe Wilson. Do listu dotarła "Rzeczpospolita". W ich opinii, najlepszym sposobem na zwiększanie bezpieczeństwa Polski jest wzmożona współpraca gospodarcza. Sprawa dotyczy wydobycia miedzi.

„Podatek, który jest unikalny w przemyśle wydobywczym, zwiększył poprzednią efektywną stawkę podatku od wartości dodanej dla nowych inwestycji wydobycia miedzi z 38,5 do 89 proc. i przedłużył okres zwrotu o 11 lat"-piszą kongresmeni.

Amerykańscy politycy twierdzą, że nawet takie państwa jak Chiny, Mali, Peru czy Sierra Leone, aby zachęcić do inwestycji zdecydowały się zmienić swoje systemy opodatkowania górnictwa. Polska, która posiada olbrzymie pokłady miedzi, jest w polu zainteresowania wielu obcych inwestorów. "Rzeczpospolita" wskazuje, że wśród nich jest należący do nowojorskiego miliardera Thomasa Kaplana fundusz Electrum.

W naszym kraju jednak budowa nowych kopalń jest praktycznie nieopłacalna, ze względu na obecną konstrukcję podatku, który wynosi obecnie 89 proc. Dlatego też okres zwrotu nakładów na budowę kopalni miedzi w Polsce może wynieść nawet do 30 lat. Jedyny aktywnym graczem w tej branży pozostaje w Polsce KGHM.

Jak wskazuje "Rzeczpospolita" USA już wcześniej próbowało naciskać w tej sprawie, ale list wysłany do premiera przez kongresmenów oznacza "podniesienie tych działań na jakościowo o wiele wyższy szczebel". Gazeta wskazuje, że Amerykanie chcą wykorzystać zależność Polski od USA w sferze bezpieczeństwa.

Sprawę komentował dziś w Polskim Radiu 24 Jan Parys. Szef gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych nie ma wątpliwości – obaj politycy to lobbyści amerykańskiego korporacji.

"To brzydko świadczy o amerykańskim Senacie, że robią to bez skrępowania"-stwierdził.

Gorsze jednak od przywilejów, o których czytamy w liście, jest zdaniem Parysa powiązanie tych kwestii ze sprawami bezpieczeństwa. Stanowi to pogwałcenie doktryny Kennana, polegającej na tym, że sprawy bezpieczeństwa nie mogą być przedmiotem handlu.

"Następuje sugestia, że funkcjonowanie sojuszu polsko-amerykańskiego zależy od tych przywilejów. To jest rzecz nie do przyjęcia. Nie do przyjęcia jest, że ktokolwiek z zewnątrz interweniuje w nasz system podatkowy"-mówił Parys.

Zdaniem gościa polskiego radia senatorowie chcą doprowadzić do tego, że sojusz z USA będzie "aneksem do umowy handlowej". Ta sytuacja będzie niebezpieczna nie tylko dla Polski, ale również dla samych Stanów Zjednoczonych, które tracą wiarygodność. Jego zdaniem takie sytuacje dają jedynie argumenty lewicy, jak również "populistom i konfederatom", którzy podważają sojusz z USA.

yenn/Tysol.pl