Reporterzy telewizji Polskiej z programu „Po Prostu” odwiedzili Bośnię i Hercegowinę, które - mimo podziałów – próbują funkcjonować jako jeden państwowy organizm. Dziś znów wisi nad tym krajem widmo wojny, bo Bałkanami zainteresowało się Państwo Islamskie, chcące tam utworzyć kalifat. Czy zagrożenie islamskim ekstremizmem jest tam realne? Okazuje się, że zagrożenie jest jak najbardziej realne!

„W latach 1992-95 Bośnia i Hercegowina popadła w ruinę na skutek najkrwawszej wojny w Europie od 1945 roku. Zginęło wówczas, głównie na skutek czystek etnicznych, około 100 tysięcy ludzi. Do dziś w miastach widać gdzieniegdzie zrujnowane budynki, a społeczeństwo nie żyje razem, ale raczej obok siebie. Nawet szkoły przedzielone są często murami, gdzie w jednym skrzydle uczą się bośniackie dzieci, a w drugim serbskie. – Bośnia znajduje się w okresie, który można nazwać „postludobójczym”, postwojennym. To cud, że ten kraj przetrwał – uważa Mustafa Cerić, były muzułmański wielki mufti Bośni i Hercegowiny. 

Tak podzielony kraj, w którym mieszka spora grupa muzułmanów, znalazł się w orbicie zainteresowań Państwa Islamskiego. Islamiści wydali nawet odezwę do Bośniaków. „Przyjeżdżajcie, pomóżcie sprawie, wychowajcie wojowników, niech Allach wam pomoże” - apelowali. Docelowo IS chce utworzyć na Bałkanach wielki islamski kalifat, w czym wydatnie mają pomóc muzułmańscy Bośniacy. – Radykalizacja Bośniaków nie jest nowym fenomenem. Pierwsze zetknięcie z radykalnym islamem miało miejsce podczas wojny w latach 1992-95. Grupa islamskich ochotników, mudżahedinów, przyjechała także z krajów zachodniej Europy, by walczyć w Bośni. Oni pokazali wtedy Bośniakom inną, bardzo konserwatywną interpretację „Koranu” – tłumaczy Esad Hećimović, ekspert ds. bezpieczeństwa. 

Trudno nie mieć obaw, gdy widzi się w bośniackich wioskach flagi Emiratu Kaukaskiego z szablą, czyli, mówiąc krótko, organizacji uznawanej w świecie za terrorystyczną. Gdy ekipa „Po prostu” przybyła do jednej z wiosek, zamieszkanej przez ultraradykalnych muzułmanów, szybko została zmuszona do wyjazdu. Nawet próba kręcenia zdjęć w stołecznym Sarajewie, przed meczetem Króla Fada, największą islamską świątynią na Bałkanach, spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem. A Tomasz Sekielski, pod eskortą policji, musiał wrócić do hotelu. 

– Po Europie krąży jakieś widmo islamu, ale jakby zapytać Europejczyków, co to konkretnie znaczy, to nie potrafią powiedzieć. Ale są media, tajne służby, ośrodki władzy, które mówią wam, co macie myśleć i czego się bać – uważa mufti Cerić. 

Więcej w Programie „Po Prostu” TUTAJ

Philo