Po blisko 18 latach śledztwa zakończyła się sprawa gigantycznej afery Banku Staropolskiego z którego "wyprowadzono" blisko 500 mln złotych. Biznesmen Piotr B. usłyszał wyrok dwóch lat w zawieszniu oraz grzywnę 100 tysięcy złotych.

Zapewne nie tego oczekiwało kilkadziesiąt osób poszkodowanych w jednej z największych finansowych afer lat 90tych. Kilkunastoletni proces, kolejne zatrzymania, tony atk i przeciągające się śledztwo doprowadziły Piotra B. przed wymiar sprawiedliwości. Wyrok może być jednak na prawdę szokujący.

Przypomnijmy, że w sprawie od początku nie jasne było, gdzie trafiły ulokowane w banku pieniądze klientów. Podejrzenia i spekulacje padały na Ukrainę, gdzie oskarżony prowadził interesu. Pewnym było, że środków nie uda się odzyskać.

Pomimo blisko 300 terminów rozpraw i przesłuchań pierwszy proces został zakończony bez wydania wyroku. Powód? Choroba jednego z ławników. Dopiero po wznowieniu procesu i 93 rozprawach sądowych udało się skazać Piotra B. i jego wspólników.

Biznesmen został uznany za winnego wyrządzenia w latach 1998-1999 znacznej szkody fiansowej Banku Staropolskiego. Sędzia uznał, że kwota która została wyprowadzona z instytucji opiewała na co najmniej 127 milionów złotych. W związku z tym mężczyzna został skazany na dwa lata więzienia w zawierzeniu oraz grzywnę w wysokości 100 tysięcy złotych.

mor/gloswielkopolski.pl