Jeżeli czyjaś wiara jest słaba, zniechęcić taką osobę do Kościoła (bo trzeba powiedzieć jasno: nie ma czegoś takiego, jak "wiara w Boga, ale nie w Kościół"!) może byle głupota, ot, hipotetycznie, oczy księdza niepasujące do ornatu czy fryzura sąsiadki z ławki. Podbnie absurdalne przyczyny swojej niechęci do Kościoła Katolickiego wymienił reżyser filmu "Kler", Wojciech Smarzowski. 

Co skłoniło go do stworzenia filmu uderzającego w duchowieństwo? Smarzowski stwierdził w rozmowie z TVN24, że pomysł zrodził się w momencie, gdy jego dzieci zaczęły uczęszczać do szkoły. Wówczas okazało się, że, zdaniem reżysera, lekcji religii jest zbyt dużo. 

"Intensywniej zacząłem myśleć o zrobieniu filmu o Kościele, gdy moje dzieci poszły do szkoły. Wtedy zobaczyłem pozycję księdza, ilość lekcji religii(...) Jakby były w środku lub na końcu to (uczniowie- dop. red.) by uciekali"-przekonywał gość TVN24. 

 „Mijałem coraz wyższe krzyże, czytałem o tej ogromnej liczbie egzorcystów, którą mamy”- stwierdził Wojciech Smarzowski, wymieniając inne powody, które skłoniły go do stworzenia filmu "Kler", który zresztą pierwotnie miał nosić inny tytuł: "Głęboka taca".

"Uwiera mnie to, że finanse Kościoła są nieprzezroczyste, że Kościół jest finansowany przez państwo. Również z moich podatków"-powiedział reżyser, który ujawnił również, że film kręcony był w czeskim kościele, ponieważ w Polsce nie dostałby na to zgody. A wszystko dlatego, ze... W polskich kościołach jest zbyt dużo mszy! 

"W Polsce w kościołach jest średnio pięć mszy dziennie. W Czechach jest jedna w tygodniu. W związku z tym, gdy kręciliśmy, nawet lamp nie musieliśmy wyciągać z budynku"-stwierdził Smarzowski. 

Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, na ile film "Kler" opowiada o prawdziwych problemach Kościoła Katolickiego, a na ile stanowi zwyczajny paszkwil?

yenn/TVN24, Fronda.pl