Tak nie owijając w bawełnę – przedwczorajsze referendum to powyborcza klęska Bronisława Komorowskiego i przedwyborcza kompromitacja Platformy Obywatelskiej. Wyczarowany z kapelusza plebiscyt, ogłoszony w panice po przegranej pierwszej turze walki o prezydenturę okazał się być najlepszym komentarzem do sposobu, w jaki potraktowano wyborców. A potraktowano ich jak niedorozwiniętych. Sam pomysł referendum był przecież jedynie prostacką próbą kupienia zwolenników Pawła Kukiza. Prostacką w tym sensie, że esencją funkcjonowania Pawła Kukiza na scenie politycznej nie są przecież JOW-y jako takie, ale bliżej nieokreślone emocje sprzeciwu. Kto tego nie rozumie, naraża się na śmieszność. Platforma właśnie tego doświadcza, choć widzą to chyba wszyscy poza liderami PO. Ci bowiem znaleźli winnego wstydliwie niskiej frekwencji. A nawet dwóch winnych! Pierwszym jest sam Paweł Kukiz, który ponoć zrobiłby lepiej, gdyby w ogóle nie zajmował się polityką, a dla którego to Bronisław Komorowski złożył ofiarę z samego siebie. Drugim jest – a jakże! - prezydent Andrzej Duda. Według Jacka Protasiewicza, szefa biura krajowego PO, Andrzej Duda mógł referendum odwołać, dzięki czemu Państwo zaoszczędziłoby 100 milionów złotych. Pozwolę sobie nie tłumaczyć pokrętnej logiki „Jacków Protasiewiczów”, bo tym samym obraziłbym inteligencję czytelników.

Ach, jest jeszcze jeden winny! To oczywiście PiS, który nie promował referendum tak, jak życzyłaby sobie Platforma. To, że pytania sformułowano w sposób najzwyczajniej głupi, a w sensie prawnym niekonstytucyjny, nie ma dla szefów PO żadnego znaczenia. Zajęci szybkim przechodzeniem do opozycji dzielnie ćwiczą rzucanie błotem na prawo i lewo byleby tylko nie dostrzec własnych ułomności.

A jaki jest mój stosunek do wyniku referendum? Z jednej strony martwię się, że zdewastowano jeden z fundamentalnych instrumentów rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, że wykorzystano ideę demokracji bezpośredniej do walki politycznej w gorącym okresie wyborczym. Było to po prostu niegodziwe. Z drugiej strony – cieszę się, że w sytuacji, gdy zadano fatalnie sformułowane pytania, Polacy po prostu referendum zbojkotowali pokazując tym samym, że jest to narzędzie zbyt ważne, by majstrować przy nim z tak niskich pobudek.

Zdaje się, że wbrew opiniom platformianych monopolistów od definiowania wolności, demokracji i politycznej dojrzałości, polskie społeczeństwo okazało się bardziej dojrzałe od swoich zarozumiałych władz.

Jacek Żalek