Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński przemawiał w sobotę w czasie Centralnych Obchodów Dnia Strażaka. Na nagraniach, które obiegły media społecznościowe, minister ma wyraźne problemy z wysłowieniem się. Internauci zaczęli spekulować na temat jego niedyspozycji. Pojawiły się obawy o jego zdrowie, ale również wątpliwości co do jego trzeźwości. Sam Kierwiński wyjaśniał później, że winne było nagłośnienie i pogłos. Opublikował również wynik badania alkomatem, z którego wynika, że nie był pod wpływem alkoholu.

W rozmowie z „Faktem” do sprawy odniósł się dźwiękowiec Szymon Gburka, który przekonuje, że winy nie należy szukać w nagłośnieniu.

- „Tak nie brzmi pogłos i delay (rodzaj zakłóceń — red.)”
- stwierdził.

Zwrócił uwagę, że szef MSWiA korzystał z mikrofonu kierunkowego.

- „Tutaj nie ma takiej opcji, żeby było coś związanego z pogłosem”

- podkreślił.

Ekspert wyklucza też możliwość celowego zakłócenia przemówienia ministra.

- „Są różne wtyczki umożliwiające manipulację głosem, ale końcowy efekt byłby inny”

- wskazał.

Wobec tego Gburka ocenia, że problem tkwił w mówiącym, a nie w sprzęcie.

- „Obstawiam, że to jest zwyczajna trema, stres go zjadł i zaczął się problem z dykcją”

- podsumował.