Redakcji Fronda.pl udało się porozmawiać z Andrzejem Gwiazdą na temat materiałów znalezionych w mieszkaniu generała Kiszczaka, działalności opozycyjnej i prezydentury Lecha Wałęsy oraz samych wyborów prezydenckich z 1990 roku- czy Polacy mieli w ogóle lepszy wybór? W rozmowie aktywnie uczestniczyła również pani Joanna Gwiazda, żona opozycjonisty, która razem z nim walczyła o Wolną Polskę.
<<<JEDYNA TAKA KSIĄŻKA W POLSCE! PRZEWODNIK PO WORK-LIFE BALANCE! POLECAMY! >>>
Małżeństwo, odnosząc się również do wczorajszych uroczystości upamiętniających Żołnierzy Niezłomnych, przyznało, że walka zarówno opozycjonistów wobec władz PRL, jak i Żołnierzy Wyklętych trwa nadal i toczy się cały czas o to samo- o interesy narodowe, o Wolną Polskę. Barykada stoi w tym samym miejscu, a po jej obu stronach stoją wciąż te same obozy- spadkobiercy walczących o niepodległość konfrontują się nadal ze spadkobiercami tych, którzy zwalczali zarówno Wyklętych, jak i opozycjonistów wobec władz PRL.
Rodzina urodzonego 14 kwietnia 1935 roku Andrzeja Gwiazdy została w 1940 roku wywieziona na Syberię. Ojciec współzałożyciela Wolnych Związków Zawodowych przebywał w tym czasie w oflagu. W 1946 roku rodzina Gwiazdów wróciła do Polski, zaś późniejszy działacz opozycji demokratycznej już w wieku jedenastu lat zauważył, że we współczesnej mu Polsce dzieje się to samo, co w Rosji. Zauważył również pewien paradoks związany z demokracją w wydaniu ówczesnej władzy. „Wypisywaliśmy z kolegami na murach hasła przeciwko demokracji. Bezpieka również mordowała Polaków właśnie pod sztandarem walk o demokrację”.
Poprosiłam Andrzeja Gwiazdę o wypowiedź na temat wczorajszych doniesień medialnych, że prof. Sławomir Cenckiewicz natrafił na materiały mogące świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy z milicją już przed 1967 rokiem. Założyciel WZZ przyznał, że nie znał jeszcze wtedy Wałęsy, uczestniczył w wiecach studenckich w 1968 roku i z ironią skonstatował, że nie przyglądał się twarzom ormowców przywiezionych autobusem, by pałować studentów. Zapytany o materiały znalezione w mieszkaniu Czesława Kiszczaka odpowiedział, że nie jest to żaden przełom, gdyż wszystko to było wiadome od dawna. Działalność opozycyjną i legendę zbudowaną wokół Wałęsy ocenia raczej negatywnie. „Był nieudolny. Cała legenda wokół niego to legenda kukły noszonej na patyku. Zgodził się być kukłą i swoją twarzą firmować interesy swoich mocodawców. Jego działalność to w ok. 70% kontrowanie działań „Solidarności”. Nie on stał na jej czele, a związek działał tak dobrze, ponieważ Wałęsa nie o wszystkim wiedział. Sam w sobie nie był niebezpieczny dla nikogo, poza kolegami i współpracownikami, którzy zbytnio mu się zwierzali”- dodał na końcu z gorzkim śmiechem.
Zapytałam również inżyniera Andrzeja Gwiazdę o wybory prezydenckie z 1990 roku. Prezydentura Lecha Wałęsy była nadzieją dla wielu uczciwych Polaków urodzonych w latach 50. czy 60., ale i wcześniej, w okolicach II wojny światowej lub w okresie stalinizmu. Kontrkandydatem lidera „Solidarności” w II turze wyborów był wówczas „Stan” Tymiński, mający dysponować czarną teczką z materiałami obciążającymi Lecha Wałęsę. Tymiński prezentował się jednak dość niepoważnie, był kandydatem kontrowersyjnym i największą sensacją wspomnianych wyborów. Według Andrzeja Gwiazdy o kontrkandydacie Lecha Wałęsy niewiele wiadomo aż do dziś, na pewno można jednak wykluczyć to, że był agentem jakichkolwiek służb specjalnych. Tymiński dał się poznać przede wszystkim jako pierwsza osoba w Polsce kwestionująca neoliberalizm. Mógł być wykorzystywany jako „koło ratunkowe”, dające szansę ucieczki przed Mazowieckim i Wałęsą. „To było oszustwo, wielu dało się oszukać. Mieli dobre intencje, chcieli żyć w wolnym kraju. Sami będąc uczciwi, spodziewali się uczciwości Wałęsy.”
W kontekście „teczek Wałęsy” oraz wyemitowanych niedawno w TVP Info nagrań z Magdalenki, Andrzej Gwiazda przypomniał o depeszach wysyłanych przez ambasadę PRL w Moskwie do MSZ w Warszawie. W połowie lutego przypomniała o tym również Anita Gargas w programie „Zadanie specjalne”. Treść jednej z nich brzmiała: „Skuteczność represji już się skończyła”, kolejnej: (…) kierownictwo radzieckie przekazało Jaruzelskiemu, że trzeba podjąć dialog z Wałęsą i rozwiązać złożone problemy metodami politycznymi". Założyciel WZZ wyznał, że to nie „opozycyjne pieski merdające ogonem na salonach” wywalczyły hucznie świętowane prawie dwa lata temu ćwierćwiecze wolności, ale to wszystko było jedynie „porozumieniem nakazanym z Moskwy”.
Przy okazji Andrzej Gwiazda odniósł się też do informacji o tym, że były republikański prezydent USA, George H.W. Bush zachęcał generała Jaruzelskiego do kandydowania na prezydenta. Dla Zachodu było to rozwiązanie wygodne. „Polska, mimo tego „czerwonego buta”, była poważnym zagrożeniem ekonomicznym dla Zachodu. Polska młodzież stanowiła światową czołówkę pod względem wykształcenia. Chodziło o to, by Polska była „pustym placem” między Rosją a Zachodem, poletkiem ekonomicznym, na którym każdy robiłby, co mu się podoba”.
Zapytałam, jak dyskredytowany przez środowisko skupione wokół Lecha Wałęsy działacz opozycji ocenia wykorzystywanie przez Komitet Obrony Demokracji symbolu „Solidarności”. „KOD to ostatnia grupa, od której oczekiwałbym choćby cienia prawdy. Ci ludzie walczą po tej samej stronie barykady, co ci, którzy mordowali Żołnierzy Wyklętych.”
Odniosłam się również do wczorajszej rozmowy w TVN24 z byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim, który wyznał, że nie otrzymał zaproszenia na warszawskie obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
„By uczcić pamięć bohaterów nie trzeba stać na trybunach, w pierwszym szeregu. Sam fakt bycia na uroczystościach z tłumem, na placu, jest nawet ważniejszy, niż bycie oficjalnie zaproszonym. Ci ludzie z tłumu są tam z własnej woli, z potrzeby serca, zaproszeni na trybuny- bo to między innymi nakazuje im obowiązek. Jeśli z potrzeby serca prezydent Komorowski zechce złożyć kwiaty na przykład na symboliczny grób Inki w Gdańsku, przyjść zapalić znicze na Al. Im. Żołnierzy Wyklętych, a może zechce razem z nami 10 kwietnia uczcić pamięć Anny Walentynowicz czy Lecha Kaczyńskiego, na pewno nikt go stamtąd nie wygoni. Tyle że raczej pewnie nie będzie chciał” (śmiech).
Wielu Polaków wciąż nie wierzy we współpracę Lecha Wałęsy z SB lub po prostu nie jest zainteresowanych tym tematem. „Nie każdy, kto identyfikuje się z flagą Polską jest Polakiem. Niektórych po prostu w żaden sposób nie przekonamy, że nikt sobie tego nie wymyślił. To wszystko jest wiadome już od dawna, nie jest to żadna nowość, żadna rewelacja. To tak, jakby muzułmanina przekonywać do wiary chrześcijańskiej czy chrześcijanina do islamu.”
Rozmowa była długa, inspirująca i nasączona gorzką prawdą o ćwierćwieczu „wolności”. A także- troską o to, jaki będzie finał wspomnianej na początku, trwającej nadal walki.
oprac. Joanna Jaszczuk