Dlaczego Komisja Europejska rozważa rozpoczęcie wobec Polski procedury sprawdzania praworządności? Z jakiego powodu w atakach na Polskę prym wiodą Niemcy i jaka jest rola polskiej „opozycji” w podżeganiu tych ataków? Co zrobi Berlin w obliczu ewidentnej klęski swojej polityki imigracyjnej i jaka jest rola Polski w przywracaniu Europie normalności? O tym wszystkim mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości Andrzej Jaworski w rozmowie z Pawłem Chmielewskim.
Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Panie Pośle, Komisja Europejska być może zajmie się Polską, wcielając w życie – po raz pierwszy w historii – procedurę sprawdzania praworządności w naszym kraju. Taka decyzja byłaby chyba efektem bezprzykładnej nagonki zachodnich, zwłaszcza niemieckich, polityków i mediów na Polskę.
Andrzej Jaworski, PiS: Komisja Europejska, zagraniczne media i wszystkie inne instytucje interesują się tą sprawą z prostej przyczyny: Bo takie jest zapotrzebowanie ze strony obecnej opozycji w Polsce. Ta opozycja chce wykorzystać swoje możliwości na arenie międzynarodowej, użyć polityków ze swoich frakcji w PE oraz zaprzyjaźnionych mediów o liberalno-lewackich korzeniach, by realizować taką nagonkę. Jasno dowodzi tego wyjazd obecnego lidera Platformy Obywatelskiej do Brukseli. . pokazuje. Komisja Europejska realizuje cele czysto polityczne. Działania polityków obecnej opozycji są bardzo smutne. Przecież oni doskonale wiedzą, że robiąc to, co robią, szkalują swoje państwo i swój naród. Jednak interesy partyjne są dla nich ważniejsze niż dobro Polski.
Uważa więc Pan Poseł, że gdyby nie działalność polskojęzycznych mediów i rodzimej opozycji, to Komisja Europejska Polską wcale by się nie interesowała?
Oczywiście. Unia Europejska – zresztą jak cały świat zachodni – ma całą masę o wiele poważniejszych spraw. To, czym będzie się teraz zajmowała Komisja Europejska, to jakieś drobnostki w porównaniu z prawdziwymi problemami.
Dlaczego Polskę atakują tak zaciekle szczególnie politycy i dziennikarze z Niemiec?
Dzięki komu Donald Tusk otrzymał piastowaną przez siebie funkcję w instytucjach europejskich? Tylko i wyłącznie dzięki poparciu Niemiec. Czy jego rząd dostatecznie silnie blokował inwestycję Nord Stream? Czy za większością mediów w Polsce nie stoi kapitał niemiecki?
Jak dotąd polski rząd musiał ścierać się głównie z eurokratami i dziennikarzami. Ostatnio jednak dołączył do nich ważny polityk niemieckiej CDU, Volker Kauder, sugerując konieczność nałożenia na Polskę sankcji. Nie obawia się Pan Poseł, że do nagonki na Warszawę dołączy wkrótce także rząd w Berlinie?
Myślę, że tak nie będzie, z wielu powodów. Przede wszystkim strona niemiecka, wbrew pozorom, bardzo mocno obawia się silnej reakcji ze strony Polski. Niemcy nie chcieliby, żebyśmy zaczęli głośno mówić o prawach i demokracji w ich kraju. Mają sporo do ukrycia i nie chcą, by te kwestie były podnoszone na arenie międzynarodowej.
O wielu niemieckich zaniechaniach pisał w niedawnym liście do komisarza Günthera Oettingera minister Zbigniew Ziobro. Podobał się Panu Posłowi ten list?
To bardzo dobry list. Minister Ziobro pokazał, że mamy o czym mówić na arenie międzynarodowej i mamy co przypominać Niemcom.
Minister Ziobro wspomniał w tym liście między innymi o milczeniu niemieckich mediów po gwałtach i napaściach imigrantów na kobiety w Kolonii, Hamburgu, Stuttgarcie i innych miastach. Jak pan poseł przyjął informacje o tym, że te media w ogóle nie informowały obywateli o tej sprawie?
To, że media ukrywały te wydarzenia, pokazuje, iż boją się mówić o trudnych sprawach, podważających ich poprawność polityczną. Jednak dużo większym zaskoczeniem i zarazem ewidentnym przykładem na demokratyczne braki w Niemczech jest to, że rząd federalny oddziaływał na media, aby nie informowały o zajściach. Pogwałcono zasadę wolności mediów.
A jak ocenia Pan Poseł te wydarzenia jako takie? Wydaje się, że to ewidentny przykład klęski polityki multikulturalizmu.
Na swoim Twitterze wskazywałem, że nie doszło do tego przypadkiem. Te ekscesy były zaplanowaną akcją, przeprowadzoną przez zwolenników Państwa Islamskiego. Także za pośrednictwem mediów społecznościowych zachęcano zwolenników tego ugrupowania do takich działań, jak na dworcu Kolonii. Nie jest żadną tajemnicą, że takie zachowania wobec kobiet są jednym z elementów zastraszania, ale także zdobywania poczucia wypełnienia swojej misji przez Państwo Islamskie. Poniżanie kobiet było celową, zaplanowaną akcję, którą przeprowadzono w wielu miastach Europy.
Niemieckie reakcje na wydarzenia z nocy sylwestrowej wydają się na razie dość słabe. Politycy mówią wprawdzie o pewnym zaostrzeniu polityki imigracyjnej: Chcieliby szybciej odsyłać imigrantów popełniających przestępstwa, wskazywać „uchodźcom”, gdzie mają zamieszkać, tak, by nie mogli tworzyć w dużych miastach wielkich przestępczych gett. Jednak nie zatrzyma to wcale wielkiej fali imigracyjnej. Sądzi pan poseł, że wydarzenia z Kolonii w jakiś sposób wpłyną na politykę Berlina?
Jestem przekonany, że niewiele się zmieni. To, co się stało w Kolonii, a także reakcja na te wydarzenia, świadczy wyraźnie o błędach polityki kanclerz Merkel oraz niemieckiego rządu federalnego. Trudno jest im przyznać się, że rozpoczęli proces, nad którym już nie panują: Proces zapraszania do Europy olbrzymiej fali muzułmańskiej.
Zachodzi pytanie, czy Niemcy jako państwo, strukturalnie sobie z tym poradzą. Dzisiaj niemieckie gazety pisały, że zamachowiec, który w ubiegłym tygodniu zaatakował w Paryżu dwóch policjantów, siedział w niemieckim więzieniu. Wcześniej obmacywał kobiety, handlował narkotykami, nielegalnie posiadał broń, napadł dwie osoby; znane były jego sympatie do Państwa Islamskiego. Pomimo tego, po krótkiej karze został wypuszczony – tylko po to, by dokonać w Paryżu zamachu. Ten przykład wydaje się jasno wskazywać na to, że niemieckie służby już sobie z tym wszystkim przestają radzić.
Bez wątpienia. Dotyczy to jednak nie tylko niemieckiego aparatu bezpieczeństwa, ale także aparatu wielu innych państw europejskich, gdzie stosowana jest poprawność polityczna. Pamiętamy wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, który mówił w parlamencie o strefach muzułmańskich w Szwecji. To są fakty. Dwa lata temu byłem w tej słynnej dzisiaj niemieckiej Kolonii, gdzie osobiście wiedziałem, jak policja bała się ingerować, kiedy młodzi muzułmanie w bardzo wyzywający sposób zachowywali się pod tamtejszą katedrą. Nie dochodziło wprawdzie do żadnych ataków, ale ci ludzie po prostu obrażali przechodniów. W innych krajach nie jest lepiej. Wystarczy przypomnieć sprawę z Wielkiej Brytanii, gdzie przez długi czas ukrywano wykorzystywanie seksualne nieletnich przez szajkę imigrantów, którzy napłynęli na Wyspy. Takich przykładów jest cała masa. To problem nie tylko zachodnich polityków liberalno-lewicowych, ale także polskich: Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej. Tych partii, które cały czas nawołują do otwarcia Polski na muzułmańskich imigrantów.
Chciałbym nawiązać do kolońskiej katedry, o której pan poseł mówił. Kilka miesięcy temu jej władze ogłosiły, że część budynku muszą ogrodzić specjalnym płotem, bo mury katedry są nieustannie zanieczyszczane ekskrementami przez przechodniów. Do środka wrzucane są śmieci. Możemy tylko się domyślać, czy za tym profanowaniem katedry nie stoją imigranci, bo nikt, oczywiście, głośno o tym nie powie. Ta sprawa to taki symbol tego, co dzieje się z chrześcijańską Europą zalewaną przez islamskich imigrantów. Jak w tym kontekście ocenia pan poseł postawę episkopatów Niemiec i innych krajów zachodnich, które nawołują do nieograniczonego przyjmowania „uchodźców”, do otwierania granic?
To problem niektórych hierarchów europejskich, którzy w swoich wypowiedziach i swoich zachowaniach często odchodzą od prawdy nauczania Kościoła katolickiego. Czy nie jest dziwne, że większość tych hierarchów, którzy strofują osoby mające śmiałość mieć wątpliwości co do przyjmowania imigrantów, sami w sposób bezpardowony potrafią pochwalać wszelkiego rodzaju niewłaściwe zachowania środowisk na przykład homoseksualnych? Potępiają też osoby nawołujące do zachowania tradycyjnego modelu rodziny…
Głośnym echem odbiły się niedawno słowa kardynała Christopha Schönborna, arcybiskupa Wiednia. W jednym z wywiadów uznał, że Polska, Węgry, Czechy i Słowacja zdradziły swoje historyczne bohaterstwo, nie chcąc przyjmować imigrantów.
Tak, pamiętam tę wypowiedź. I jest to przecież właśnie jeden z tych kardynałów, którzy mają na wiele spraw bardzo specyficzne poglądy… Cały czas podkreślam, że my, ludzie Kościoła, jesteśmy grzeszni – ale grzeszni są też nasi hierarchowie. W końcu to nikt inny zdradził Chrystusa, jak Jego najbliższy uczeń. Trzeba o tym pamiętać.
W zachodnich mediach katolickich i konserwatywnych coraz częściej pisze się o Polsce jako o swoistym bastionie normalności w degenerującej się pod zarządem lewicy Europie. Wskazuje się nie tylko na znakomitą rolę polskich biskupów, tak gorliwie broniących nauczania Chrystusa choćby na ostatnim Synodzie. Uznanie zyskują także rządzący dziś politycy, którzy przeciwstawiają się lewicowej utopii. Czy Polska istotnie może odgrywać dziś w Europie rolę ostoi racjonalnego postrzegania świata?
Brałem dziś udział we wspaniałych uroczystościach obchodów urodzin Radia Maryja w Paryżu. Miałem tam możliwość porozmawiania z polskimi kapłanami, którzy posługują we Francji od kilkudziesięciu lat. Oni te sprawy widzą o wiele ostrzej, niż my tutaj, w kraju. Ci kapłani przypominają, że Polska wielokrotnie broniła Europy przed muzułmańskimi najazdami, które miały na celu wykorzenienie z tego kontynentu chrześcijaństwa. Także dzisiaj jesteśmy przez wiele środowisk postrzegani jako mur ochronny, jako ci, którzy bronią katolickiej wiary. Myślę, że musimy dawać tego wyraźne świadectwo. Nie możemy zawieść.
W tym roku będziemy świętować 1050. rocznicę chrztu Polski. Czy wydarzenie to ma zdaniem pana posła szansę stać się symbolem nie tylko naszego dziedzictwa, ale też żywej tradycji, umacniając pozycję Polski w Europie jako kraju odtruwającego zakłamaną przez lewicę rzeczywistość?
Rok 2016 będzie rokiem pełnym wielu ważnych wydarzeń. To nie tylko 1050. rocznica chrztu Polski, ale także pielgrzymka Ojca Świętego i spotkanie z młodymi w ramach Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. W grudniu będziemy też świętować 25-lecie istnienia Radia Maryja. Nie zapominajmy ponadto, że w mediach publicznych będzie już inne spojrzenie. Dotyczy to także niektórych programów katolickich. Wszystko to – jestem o tym przekonany – da naprawdę wiele.
Bardzo dziękuję za rozmowę.