W ostatnim czasie miały miejsce dwa incydenty z udziałem obywateli rosyjskich. Pewna Rosjanka zadzwoniła do polskiej ambasady w Moskwie i poinformowała o planowanym zamachu na polskich obywateli. Niedługo potem Rosjanin przy pomocy drona obserwował siedzibę Rady Ministrów w Warszawie. Czy to sygnały nadchodzącego zagrożenia, a może przypadkowe incydenty? Odpowiada sowietolog Andrzej Łomanowski.
Fronda.pl: Wciąż nie znamy szczegółów dotyczących obu wydarzeń. Czy dron latający nad siedzibą naszej Rady Ministrów nie powinien nas jednak napawać niepokojem?
Andrzej Łomanowski: Sprawa z dronem nie została jeszcze dokładnie zbadana i musimy poczekać na wyniki śledztwa. Dla mnie osobiście jest ona dziwna i niezrozumiała. Trochę nie rozumiem, czemu dron miałby latać nad siedzibą polskiej Rady Ministrów. Wynika to z prostej przyczyny. Zaraz za zapleczem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na ulicy Szucha w Warszawie znajduje się budynek należący do ambasady rosyjskiej. Mieści się tam hotel. Jest to jedna z nieruchomości będąca pozostałością po dawnych czasach należąca obecnie do Federacji Rosyjskiej. Ten budynek jest wykorzystywany jako hotel ambasady, co jest częstym rozwiązaniem. Analogiczny budynek, w którym mogą zatrzymać się Polacy, mieści się w ambasadzie polskiej w Moskwie. Istnienie tego budynku nieopodal polskiej Kancelarii Premiera trochę się kłóci z sensownością działań Rosjanina operującego dronem.
To znaczy?
Warto zauważyć, że z ostatnich pięter tego rosyjskiego hotelu nie tylko można łatwo podsłuchiwać, ale również widać to, co się dzieje w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Ustawienie tam aparatury podsłuchowej nie stanowiłoby najmniejszego problemu, tym bardziej, że budynek należący do ambasady cieszy się przywilejem eksterytorialności. Zatem nie bardzo rozumiem, co ów Rosjanin chciał osiągnąć, oglądając z drona kompleks budynków siedziby szefa naszego rządu. To jest dla mnie niezrozumiałe. Tę sprawę jednak powinna dokładnie zbadać ABW i odpowiedzieć na wszystkie wątpliwości z nią związane. Miejmy nadzieję, że tak będzie.
A jak powinniśmy odbierać ostrzeżenie przed zamachem na Polaków, które wpłynęło do ambasady w Moskwie?
Jeżeli chodzi o zamach terrorystyczny, to tak naprawdę do stylu rosyjskiego bardziej pasowałoby wykonywanie zamachów cudzymi rękoma. Najlepiej dla Rosjan byłoby, gdyby ewentualnego zamachu na Polaków dokonali nie Rosjanie, a Ukraińcy. To by idealnie pasowało do celów polityki rosyjskiej. Dlatego też w przypadku wątku morskiego również mamy więcej znaków zapytania niż odpowiedzi na tę chwilę.
Otwarty zamach ze strony Rosjan jest więc mało prawdopodobny i jeżeli już, możliwy byłby atak „przy użyciu cudzych rąk”?
Rosjanie starają się jak mogą, by przy wykonywaniu tego typu akcji pozostać daleko z tyłu i najlepiej być niewidocznym. Do tego celu wykorzystują rozmaite środki np. różne bojówki jak to miało miejsce w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Wtedy to Rosjanie wspierali dyskretnie lewackie bojówki, które były dla nich wygodnym narzędziem. Dokonywanie otwartego zamachu niczemu by nie służyło. Oczywiście zawsze możemy dopuścić możliwość, że terenie Rosji są jakieś siły, które są w stanie zgromadzić broń i materiały wybuchowe i na tyle nienawidzą Polski, by uderzyć na nas, ale jak to pisał biskup Krasicki „To być może, ale ja to między bajki włożę”.
W strategii Rosjan istotna jest więc nie tyle agresja, co raczej inwigilacja i destabilizacja?
Zadajmy sobie pytanie, czemu miałby służyć hipotetyczny zamach? Zastraszeniu Polaków? Wywołałby on tylko niebywały wybuch wściekłości w Polsce i zdenerwowanie we wszystkich państwach regionu łącznie z Niemcami. Po co miałby być przeprowadzany? Z punktu widzenia Rosjan nie miałoby to większego sensu. Jednak to wszystko są oczywiście tylko hipotetyczne rozważania. Oczekujemy wciąż na jakieś informacje ze strony naszych służb co do tych doniesień, które wpłynęły do polskiej ambasady.
Fronda.pl