Fronda.pl: W ostatnich dniach wiele mówi się o zagrożeniu ze strony Rosji. Najpierw słyszeliśmy o przerzuceniu do Kaliningradu rosyjskich Iskanderów, a cały czas obserwujemy pogarszanie się stosunków Rosji z Zachodem. Ciągle jesteśmy jednak uspokajani, że Rosja nie napadnie na Polskę. Jak jest naprawdę?
Andrzej Talaga: Jak jest naprawdę, tego nikt z nas nie wie. Przyglądamy się – napadną na nas, czy nie napadną. Ale będąc poważnym, napad na Polskę – militarne przekroczenie granicy naszego kraju – obecnie jest mało prawdopodobny. Powód jest bardzo prosty – Rosjanie są przygotowani na wojnę z samą Polską, ale nie są gotowi na wojnę z NATO. Nie mają pewności co do tego, czy NATO w takiej sytuacji zareagowałoby, czy nie. My musimy zakładać, że może zdarzyć się taka sytuacja, w której NATO nas nie wesprze. Tak samo jednak Rosja – musi zakładać, że jednak Polska nie zostanie pozostawiona sama sobie. Taką wojnę musiałaby wtedy albo przegrać, albo użyć broni nuklearnej, a to już jest konflikt bardzo poważny, którego wyników nikt nie byłby w stanie przewidzieć. Zagrożenie ze strony rosyjskiej jest i trzeba traktować je bardzo, ale to bardzo poważnie. A więc przygotowywać się do konfliktu zbrojnego, reformować armię itd. Nie należy jednak zakładać, że wydarzy się on już za chwilę, bo raczej nic takiego nie będzie miało miejsca. Polityka rosyjska nie jest irracjonalna, a racjonalna. To jest polityka przemocy, owszem, także stosowania siły w stosunkach międzynarodowych, ale tylko tam, gdzie stosowanie siły przynosi rezultaty – wobec słabszych. Rosja nie robi tego wobec silniejszych lub równych sobie, bo nie przyniesie jej to żadnych profitów. NATO natomiast jest zdecydowanie silniejszym blokiem, niż obecnie Rosja i szczerze mówiąc, jeszcze długo tak będzie. Polska natomiast do NATO należy. Podkreślę raz jeszcze – nie możemy zakładać na 100%, że NATO nam pomoże, ale tak samo i Rosja nie może być pewna, że tej pomocy nie będzie. Tutaj sytuacja dla niej mocno się komplikuje.
Roman Polko w wywiadzie z tygodnikiem „Do Rzeczy” zauważył, że Rosja w ciągu kilku miesięcy może zaatakować któreś z państw bałtyckich, a w dalszej perspektywie – także Polskę. Jak wobec tego nasz kraj powinien przygotowywać się na ewentualne odparcie agresji ze strony Rosji i czy w ogóle jest to możliwe?
Tak, oczywiście, że jest to możliwe. Dlatego, że nie jest już realna wojna pełnowymiarowa w takim sensie, że Rosja uderzy i zajmie natychmiast całe terytorium Polski. Tak naprawdę przeprowadzenie wojny z krajem bałtyckim jak Łotwa czy Estonia, wiąże się z koniecznością uderzenia Rosji także i na Polskę – po to, aby odciąć zaplecze, odciąć drogę lądową przemarszu wojsk NATO, bo Rosjanie muszą to brać pod uwagę. Tak naprawdę obecnie powinno się zakładać, że atak na którekolwiek z państw bałtyckich to tak naprawdę atak także i na Polskę, w rzeczywistości to wojna ze wszystkimi tymi krajami na raz – Polską, Litwą, Łotwą i Estonią. Wszystko to dlatego, że przez przesmyk suwalski biegnie szlak komunikacyjny do państw bałtyckich. Tak więc aby zabezpieczyć swoje wojska operujące na terenach państw bałtyckich, Rosja musi zająć ów przesmyk. Jak się przed tym zabezpieczyć? Reformować armię i przygotowywać obronę powszechną. Tak, jak to się niemal wszędzie robi, a przynajmniej robić powinno. Im silniejsza armia i większa zdolność do stawiania oporu, tym po prostu mniejsza ochota na agresję. To osiągnąć można kupując sprzęt wojskowy, rozbudowując obronę terytorialną, przygotowując społeczeństwo do konfliktu zbrojnego. Obecnie natomiast w ogóle społeczeństwo nie jest do tego przygotowywane, nie ma obrony cywilnej, na dobrą sprawę także obrony terytorialnej – jest dopiero przygotowywana. Nie ma także przygotowania bunkrów, które kiedyś były, nie ma przygotowanych zapasów żywności. Przykładów można mnożyć jeszcze więcej. Trzeba po prostu zacząć to robić, bo przyszłość jest dzisiaj niepewna.
We wspomnianym wywiadzie była mowa także o tym, że jesteśmy obecnie bezbronni wobec jakiejkolwiek zbrojnej napaści. Czy modernizacja armii idzie obecnie w dobrym kierunku, aby ten stan rzeczy zmienić, czy też potrzeba szybszego reagowania na zmieniającą się sytuację?
Sam jestem publicystą, więc rozumiem pewną frazę publicystyczną generała Polko, ale jeżeli ma się ponad 2 tysiące pocisków przeciwpancernych Spike, to trudno mówić o bezbronności Polski. Jeśli wykażą się one bowiem taką celnością, jaka jest zakładana, to siły pancerne Rosji nie mają zbyt wielkiego pola do popisu. Nie przesadzajmy więc z tą bezbronnością. Na pewno natomiast armia wymaga wielu zmian. Duża część naszego sprzętu jest po prostu stara. Są stare czołgi, transportery gąsienicowe dla piechoty. Przed nami więc jeszcze sporo pracy. Potrzeba po prostu elementarnych zmian, takich jak zakupienie nowego sprzętu właśnie. Jeśli chodzi o strukturę wojska i jego przećwiczenie, to jest naprawdę dobra armia. Nie ma powodów, by ją krytykować. Jest natomiast jeszcze dosyć kiepsko uzbrojona i wysiłek państwa jest niezbędny, aby to zmienić. My nie jesteśmy bezbronni, ale też rosyjska armia nie jest wcale w tak wspaniałym stanie, jak mogłoby się wydawać. Jest tam podobna struktura sprzętowa, choć oczywiście rozmiary tej armii i budżet, jaki Rosja ma na obronę, są 10-krotnie większe od naszych. Nie jesteśmy jednak w sytuacji beznadziejnej. Tego bym nie powiedział.
Romuald Szeremietiew z kolei w rozmowie z Radio WNET powiedział wprost, że jeśli wybuchnie III Wojna Światowa, to będzie się ona toczyła na terytorium Polski właśnie. Sądzi Pan, że raczej będziemy mieli do czynienia z drugą zimną wojną, czy rzeczywiście światu grozi nowy globalny konflikt?
Pan minister ma całkowitą rację – jeżeli wybuchnie wojna – Polska będzie polem bitwy. Tak samo jak Niemcy byłyby polem bitwy, gdyby wybuchła wojna wówczas, gdy trwała tzw. zimna wojna. Tak, w wypadku konfliktu Polska będzie obszarem walk, łącznie z uderzeniami nuklearnymi. Jeżeli Rosja wywoła III wojnę światową i dojdzie do bitew wojsk konwencjonalnych, to zacznie przegrywać z powodu dysproporcji sił. Wówczas może użyć broni nuklearnej na terytorium Polski właśnie. Tak więc owszem. Jeśli dojdzie do III wojny światowej, Polska będzie polem bitwy i polem uderzeń nuklearnych – to widać gołym okiem. Na pewno nie będziemy mieli do czynienia ani z gorącą, ani drugą zimną wojną, bo to nie ta skala. Rosja nie prowadzi polityki globalnej, więc istnienie zimnej wojny nie jest możliwe ze względu na dysproporcję sił. Rosja to nie ZSRR. Natomiast oziębienie i konflikt polityczny już istnieje i to się może tylko pogłębiać.
Dziękuję za rozmowę.