Przerażony właściciel patrzył z szeroko otwartymi ustami, jak niewidzialna dłoń zdejmuje z niewolnika ciężkie kajdany, które z hałasem spadają na ziemię. Nie odważył się kazać założyć ich zbiegowi na powrót. Wiedział, kto dał ten znak. To „Nossa Senhora”, która była nawet ponad nim – panem tych ziem. Pozostało mu tylko jedno: samemu zapłacić Jej okup za wyzwolenie niewolnika. Pieniądze (a suma była spora) złożył na ołtarzu i wrócił na plantację. Tamtego dnia w jego posiadłościach wszystko uległo zmianie. Czarni robotnicy nie myśleli już o ucieczce. Przywrócono im ludzką godność i choć nie wrócono formalnie wolności, to przecież zaczęli oni żyć jak wolni.

Powróciło średniowieczne znaczenie słowa „niewola”, jakim posługiwał się potem św. Ludwik de Montfort. Odnosiło się ono do osób uprzywilejowanych, których nie wolno było usunąć z ziem należących do ich pana. Ludzie ci mieli prawo mieszkania tam z pokolenia na pokolenie, budowania tam swego życia, zakotwiczenia swego rodu. Ci ludzie byli bezpieczni. Nie bali się przyszłości. Nie wolno ich było wygnać z ziemi pańskiej. Bo z jednego z nich Matka Najświętsza zdjęła kajdany.

Gliniana figurka

Wspomniany cud wydarzył się w miejscu, gdzie dziś stoi największe po Bazylice św. Piotra miejsce kultu na świecie i pierwsze co do wielkości maryjne sanktuarium, corocznie nawiedzane przez 8 milionów pielgrzymów. To miejsce, w którym dzieje się najwięcej cudów.

Ale początki były inne. Wszystko było tu szare, małe, ledwo zauważalne. Jakby opisywało życie mieszkających w tym regionie ludzi – pochodzących „znikąd”, mieszkających „nigdzie”, nie mających „żadnego” znaczenia. Obiektyw tego świata nie rejestrował ich obecności. Życie toczyło się zwyczajnymi koleinami, a po latach zacierały się ostatnie ślady.

Jednak nie w perspektywie nieba. Wszystko zaczęło się w małej wiosce Guaratinguetá, na brzegu rzeki Paraíba. Był to przystanek emigrantów ruszających na poszukiwanie złota w rejonie Martwej Rzeki. W końcu XVII wieku gorączka złota sprowadziła w te rejony wiele rodzin, które przywiozły ze sobą maryjną pobożność, szczególnie kult do Niepokalanego Poczęcia Matki Najświętszej.

W soboty rodziny odmawiały różaniec, śpiewały litanie, zdobiły kwiatami swoje domowe figurki. Jedna z nich musiała spaść z domowego ołtarzyka, bo gliniana figurka pękła i straciła głowę.

Zaczyna się historia. Popękana figurka Maryi Niepokalanej została wrzucona do rzeki. Dlaczego tak? Możemy się tylko domyślać, że ludzie uznali, że będzie to najlepszy sposób na jej unicestwienie. Nie chcieli jej zakopywać, jakby grzebali umarłą. Rzeka jest symbolem życia i czystości. Niech omodlona figurka spoczywa na jej dnie, opłukiwana przez płynącą wodę.

Mała Madonna leżała w mule rzeki na tyle długo, że pamięć o jej istnieniu odeszła wraz z wymianą pokoleń. Zdążyła już stracić kolory: błękit płaszcza, brąz włosów, biel skóry. Stała się jedną z Czarnych Madonn.

Cudowny połów

Pewnego dnia pojawiła się znowu. Zachowało się świadectwo proboszcza Guaratinguetá, ks. João de Moraes e Aguiar, który zanotował następujące wydarzenie.

Był rok 1717, kiedy książę Assumar, Dom Pedro de Almeida e Portugal, gubernator okręgu São Paulo i Minas, w swej podróży do Vila Rica, gdzie znajdowała się wielka kopalnia złota, zatrzymał się w wiosce o nazwie Guaratinguetá. Dla jej mieszkańców było to wielkie wyróżnienie, dlatego postanowili zorganizować wielką ucztę. Potrzeba było do tego dużej ilości ryb. Mężczyźni poszli łowić je w rzece.

Wśród rybaków była trójka przyjaciół: Domingos M. Garcia, João Alves i Felipe Pedroso. Rzucili swe sieci w jednym miejscu, potem dużo dalej, w drugim. Nie złowili nic. Jednak rzucając sieć w pobliżu portu ltaguaçu, João Alves wyłowił małą, pozbawioną głowy figurkę Matki Najświętszej. Zarzucając sieć nieco dalej, rybacy wydobyli z wody brakującą głowę Madonny.

Owinęli części figury w koszulę i chcieli dalej łowić ryby, kiedy jeden z nich spojrzał na połamaną figurkę i zakrzyknął: Zarzućmy sieci z wiarą w naszą Panią, która się objawiła Niepokalana (powiedział: Nossa Senhora da Aparecida Conceicao – stąd dzisiejsza nazwa największego sanktuarium maryjnego na świecie). Od tej chwili zaczęli za każdym razem wyciągać sieci pełne ryb i niebawem łódź niemal nie zatonęła pod ich ciężarem.

Cudowne zjawiska

Ponieważ Felipe Pedroso był najstarszy, to on zabrał figurę do domu. Oczyścił ją i skleił. Kiedy skończył pracę, poczuł, że jego serce napełnia się niezwykłym doświadczeniem Bożej potęgi. Padł na kolana i zaczął się modlić. Czuł, że klęczy przed oknem otwartym na niebo. To właśnie wtedy stał się drugi cud: zobaczył uśmiech Maryi.

Nic dziwnego, że jego syn, Atanásio Pedroso, zbudował małe oratorium, w którym zaczęli zbierać się ludzie. Wówczas ruszyła lawina znaków.

Pewnej cichej nocy, gdy ludzie śpiewali na cześć Niepokalanej, nagle zapalone przy figurce świece zgasły. Kiedy Silvana da Rocha podeszła, by je ponownie zapalić, te zapaliły się same. Innym razem, ołtarzyk z figurą zaczął się trząść. Zdarzało się to wielokrotnie podczas sobotnich modlitw. Kiedy zaś figura została zabrana do domu wspomnianej Silvany da Rocha i złożona w starej skrzyni, można było usłyszeć głośne pukanie dobywające się z wnętrza.

Te dziwne zjawiska sprawiły, że proboszcz ks. João Alves Vilella zbudował małą kaplicę, a potem kościół.

Świadectwo 
uwolnienia Zacariasa

W 1757 roku ks. João de Moraes e Aguiar pisał szczegółowo o cudach dokonywanych w Aparecidzie. Ale już siedem lat wcześniej jezuita Francisco da Silveira wysłał do swych przełożonych w Rzymie sprawozdanie o niezwykłych wydarzeniach związanych z figurką. Opisywał cud zapalanych samoczynnie świec, „małe trzęsienia ziemi” i wiele uzdrowień.

Najważniejszy okazał się jednak cud, który wydarzył się około 1790 roku – uwolnienie niewolnika. Były to czasy, kiedy w Brazylii powstawały wielkie plantacje trzciny cukrowej, a do pracy na nich potrzebowano coraz większej liczby rąk. Z Afryki przywożono tysiące niewolników. Jednego z nich dotknęła w sposób fizyczny nadprzyrodzoność.

Czarnoskóry niewolnik nosił imię Zacarias. Wiemy, że uciekł od swego pana i że rychło został schwytany. Jego właściciel kazał go zakuć w łańcuchy i prowadził z powrotem na plantację. Kiedy niewielki orszak mijał kościółek z wyłowioną przed laty z rzeki figurką Matki Bożej, niewolnik ubłagał prowadzących go, by mógł pomodlić się chwilę do „Pani, która się objawiła”.

Ksiądz Francisco Claro de Vasconcellos tak opisuje to zdarzenie:

Uciekinier niewolnik był prowadzony do swojej fazendy przez właściciela, a przechodząc obok kaplicy spytał, czy mógłby wejść do niej i odmówić kilka modlitw. Gdy trwał w modlitwie przed figurą, łańcuchy cudownie opadły z szyi i nadgarstków i spadły na ziemię. Poruszony tym faktem właściciel uwolnił go, płacąc cenę wyzwolenia niewolnika i umieszczając pieniądze na ołtarzu. Poprowadził do domu niewolnika jako wolnego człowieka.

Koniec niewolnictwa

Wspomnieliśmy już o zmianach, jakie nastąpiły w fazendzie, w której mieszkał zbiegły niewolnik. Ale nadszedł czas, kiedy niewolnicy otrzymali wolność nie tylko na plantacjach owego człowieka, który na własne oczy widział interwencję Matki Najświętszej, ale w całej Brazylii. Cud wyzwolenia zbiegłego niewolnika przez Niepokalaną Madonnę z Aparecidy uruchomił historyczny proces położenia kresu niewolnictwu.

Historyk Roy A. Varghese zauważa związek między licznymi cudami i znakami dokonywanymi za sprawą Madonny z Aparecidy a decyzją księżniczki Izabeli o podpisaniu edyktu znoszącego niewolnictwo w Brazylii. Kościół występował w obronie tych, którym odebrano ludzką godność, świecka władza stawała jednak po stronie tego, co nazywała ładem i porządkiem społecznym. I – dodajmy – co przynosiło wielkie profity bogatym rodom.

Wszystko zmieniło się z chwilą, gdy do Izabeli dotarły wieści o cudach Królowej Nieba w Aparecidzie. Ziemska księżniczka miała ujrzeć w cudzie wyzwolenia Zacariasa skierowany do niej apel z nieba i zrozumieć zawarte w nim przesłanie. To właśnie ów cud sprawił, że brazylijska władczyni podpisała dokument znoszący niewolnictwo, zaś Czarnej Dziewicy ofiarowała cenną koronę.

Brazylijski kardynał, Aloísio Lorscheider, przypomina o tradycyjnym tytule Madonny z Aparecidy –  „Matki Wykluczonych w Brazylii”. Tak go tłumaczy: Wszyscy, którzy zostali zepchnięci na margines społeczeństwa, w figurze tej Dziewicy zostali podniesieni i obdarzeni szacunkiem – biedni, złamani, ciemni. Ona jest ich mistrzynią. Ona jest czarna, ponieważ jest Matką wszystkich.

Brazylijczycy nazywają ją „Mari-ama”. „Ama” to określenie czarnoskórej pielęgniarki, która z taką samą miłością opiekuje się czarnymi, jak i białymi dziećmi. Na początku może przede wszystkim właśnie czarnymi.

W Aparecidzie dokonywało się wiele niezwykłych cudów, które były potężnymi interwencjami w życie czarnoskórych mieszkańców Brazylii. Jednym z najgłośniejszych było przywrócenie wzroku niewidomej dziewczynce, która przebyła z matką długą drogę z Jaboticabal, by uklęknąć w sanktuarium Czarnej Maryi. W czasie modlitwy dziecko zwróciło się nieoczekiwanie do matki z pytaniem: Co to jest za świątynia? Rozglądała się zachwycona otaczającym ją pięknem. Pierwszym widokiem, jaki oglądała w swoim życiu, był wizerunek Madonny i otaczające go wota dziękczynne.

Sala Cudów

Łańcuchy, które Matka Najświętsza zdjęła z ciała zbiegłego niewolnika, to podobno pierwszy „dokument” świadczący o niezwykłym działaniu Madonny z Aparecidy, złożony w Sali Cudów, która dziś znajduje się pod nową bazyliką. Znaków dokumentujących cuda są tam tysiące: świece różnej wielkości, kawałki tkaniny, repliki wosko-wych części ludzkiego ciała, które zostały cudownie wyleczone, ubrania, mundury, broń, a nawet instrumenty muzyczne, narzędzia pracy, obrazy, zdjęcia i niezliczona ilość przedmiotów, które zostawiają tu wdzięczni pielgrzymi jako znak, że Maryja objawiła się w ich życiu z mocą, która potrafi zmieniać historię.

Dominują świadectwa wdzięcz-
ności osób, które zostały cudownie uzdrowione przez Matkę Najświętszą lub zostały ocalone w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Wśród wdzięcznych czcicieli Maryi jest jeden z największych piłkarzy świata, słynny brazylijski napastnik Realu Madryt, Ronaldo Luís Nazário de Lima, którego kolano zostało uzdrowione dzięki modlitwie do Matki Bożej z Aparecidy. W podziękowaniu, po zdobyciu przez Brazylię mistrzostwa świata podczas mundialu w 2002 r., pozostawił w Sanktuarium w Aparecidzie koszulkę z napisem: Dziękuję Matce Bożej z Aparecidy za wszelkie łaski. Ronaldo. R 9.

D r W i n c e n t y Ł a s z e w s k i

Tekst pochodzi z lipcowego numeru miesięcznika EGZORCYSTA