„To przestępstwo międzynarodowe, za które powinno się odpowiadać przed trybunałem w Hadze” – powiedział premier Ukrainy, Arsenij Jaceniuk. „Wszystkie czerwone linie zostały przekroczone. Ta wojna jest przeciwko Ukrainie i Europie. Po tym jak terroryści zestrzelili malezyjski samolot to jest również wojna przeciwko światu” – dodał.
Przypadek nie usuwa winy Moskwy
Wypowiedź ukraińskiego premiera jest całkowicie słuszna. Osoby, które są odpowiedzialne za śmierć niemal 300 cywilów to po prostu bandyci, którzy powinni zostać surowo osądzeni przez społeczność międzynarodową. Nie ma ponadto żadnych wątpliwości, o kogo tu chodzi: odpowiedzialność za zbrodnię ponosi przede wszystkim rosyjski prezydent Władimir Putin. Jak ujawniły nagrania przechwycone przez ukraińskie służby, separatyści, którzy najprawdopodobniej zestrzelili samolot, działali w ścisłej współpracy z rosyjskimi wojskowymi, wykorzystując dodatkowo sprzęt z Federacji. Tłumaczenia Putina, w myśl których katastrofa samolotu to wina Ukrainy, jest po prostu bezczelnym kłamstwem. To Kreml rozpętał konflikt na wschodzie i to Kreml cały czas ten konflikt podsyca i nadzoruje. Nawet jeżeli do zestrzelenia samolotu pasażerskiego doszło po prostu przez przypadek, przez zwykły, rosyjski bardak, to i tak wina spoczywa na osobach, które nieudolnym separatystom zaoferowały wyrzutnie rakiet i wojskowe wsparcie.
Działanie celowe jest prawdopodobne
Tymczasem nie jest wcale przesądzone, że do katastrofy doszło przez pomyłkę, a setki cywilów poniosło śmierć niejako w zastępstwie szeregu ukraińskich wojskowych. Wiadomo, że od dłuższego czasu Rosjanie w porozumieniu z niektórymi państwami Zachodu – zwłaszcza z Niemcami – starają się wywrzeć naciski na kijowski rząd, by skłonić go do szybszego zakończenia konfliktu. Od Poroszenki wymaga się, by zaprzestano prowadzenia militarnych działań, a motywuje się to chęcią uzyskania w regionie stabilnej sytuacji. Jest więc możliwe, że zestrzelenie malezyjskiego samolotu to świadomy akt terrorystyczny, który ukierunkowany jest na zwiększenie presji na władze Kijowa. Opinia międzynarodowa przerażona rozmiarem tragedii mogłaby wymóc na Ukrainie wycofania żołnierzy ze wschodu, a tym samym oddania części swojego terytorium w ręce separatystów kierowanych przez Kreml. Dla Moskwy byłoby to rozwiązanie wręcz wymarzone. Zapis rozmów, które ujawniła ukraińska służba, pozornie temu przeczy. Nie trudno jednak przyjąć, że sami separatyści rzeczywiście myśleli, że strzelają do samolotu wojskowego; tymczasem wojskowi z Rosji byli w pełni świadomi, co dzieje się tak naprawdę i zamordowali setki cywilów rękami bojowników ze wschodu Ukrainy. W tym wariancie obie strony mają świetne alibi. Moskwa może mówić – zgodnie z prawdą – że samolot zestrzelili separatyści; separatyści mogą mówić – również zgodnie z prawdą – że nie wiedzieli, do czego mierzą.
Nadchodzi przełom?
Śmierć bez mała 300 cywilów z całego świata być może ukaże wreszcie społeczności międzynarodowej, z kim tak naprawdę ma do czynienia w osobach zarządców Kremla. Są to zwykli barbarzyńcy, gotowi mordować kogo popadnie dla realizacji imperialnych celów. Co gorsza barbarzyńcy ci wciąż przedstawiają się na forum światowym raz jako obrońcy idei samostanowienia narodów i pokoju, innym razem: jako ostatni wierni konserwatywnemu porządkowi opartemu na chrześcijaństwie. Te kłamstwa, które z dużą mocą uwidacznia wczorajsza tragedia, są jednak od wielu już lat tolerowane przez Zachód.
Przecież Kreml nie zabija od dziś; nawet konflikt na Ukrainie, w którym każdego dnia ludzie przelewają krew z woli Moskwy, to tylko jeden z wielu elementów zbrodniczej działalności Putina. Zachód tolerował wspieranie separatystycznych rządów w Naddniestrzu, tolerował inwazję przeciwko Gruzinom; tolerował liczne zabójstwa dokonywane w samej Rosji na zlecenie władz; wreszcie nie odwrócił się od Moskwy nawet po pełnej zagadek katastrofie smoleńskiej. Do wszystkich tych tragedii mogło dojść wyłącznie dlatego, że państwa Zachodu przedkładają własne interesy gospodarcze nad ludzkie życie. Gdyby w pierwszych dniach wybuchu konfliktu we wschodniej Ukrainie postawiono imperializmowi Putina tamę, to do wczorajszej tragedii nigdy by nie doszło. Zachód pozwolił moskiewskiemu tyranowi szaleć i składać ofiary demonowi władzy. Dziś ma kolejną, może już ostatnią szansę, by powiedzieć stop; by zatrzymać zbrodniarzy, którzy kierują separatystami na wschodzie Ukrainy. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem zdrowy rozsądek zatryumfuje nad chciwością i Władimir Putin wraz ze współpracownikami odpowiedzą za swoje zbrodnie.
Tadeusz Grzesik, Paweł Chmielewski