Kilka dni temu Fronda informowała, że aktywista Peter LaBarbera został zatrzymany na lotnisku w Kanadzie. Władze miały wątpliwości, czy należy wpuścić go na terytorium kraju ze względu na jego antygejowskie poglądy (więcej TUTAJ). Jak się okazuje, nie był to koniec kłopotów aktywisty.

W poniedziałek mężczyzna został aresztowany na kampusie uniwersytetu w Reginie. Policja zatrzymała razem z nim jeszcze innego aktywistę, Billa Whatcotta.

Mężczyźni znajdowali się na terenie uniwersytetu z plakatem, który został uznany za niestosowny. Przedstawiał dziecko zabite w czasie aborcji oraz znak opatrzony słowami „sodomia to grzech”.

Bill Whatcott był proszony przez ochronę kampusu o odejście, ale odmówił. Twierdził, że ma prawo przebywać w tym miejscu.

Ostatecznie Whatcott wraz z LaBarberą zostali aresztowani. Część studentów protestowała, ale wiele osób było zadowolonych z takiego przebiegu wydarzeń. Gdy na Twitterze umieszczono wpis na ten temat, pojawiło się pod nim wiele gróźb i życzeń śmierci.

Mężczyźni zostali wypuszczeni z aresztu jeszcze w poniedziałek.

pac/lsn