Standardy edukacji seksualnej, proponowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) to nic innego, jak rozbudzanie dzieci i młodzieży do zachowań seksualnych. To z kolei może doprowadzić do wzrostu przestępstw o charakterze pedofilskim, bo pozbawione poczucia wstydu dzieci łatwiej będzie wykorzystać. Oczywiście, media głównego nurtu, jak i wielu polityków szczycących się wielką „tolerancją" wobec wszelkich udziwnień dzisiejszego świata twierdzą, że akcja STOP PEDOFILII to – delikatnie mówiąc – pomyłka, bo... zakazuje edukacji seksualnej.

Na portalach opiniotwórczych można przeczytać, iż proponowany przez Fundację Pro-prawo do życia zapis, który miałby znaleźć się w kodeksie karnym, mówiący: kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15 zachowań seksualnych lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 jest wymierzony w rodziców, a jego niesprecyzowanie pozwala na wiele interpretacji, które mogą okazać się szkodliwe.

Lewicowy mainstream ostrzega, że zapis ten mówi o ochronie dzieci przed ich rodzicami. Bo jeśli rodzic da dziecku np. prezerwatywę to może trafić za to nawet do więzienia.

Nie sądzę, aby odpowiedzialni rodzice zechcieli rozbudzać seksualnie swoje dziecko. Co więcej, to właśnie nie kto inny a rodzice wiedzą najlepiej, w jaki sposób i w jakim czasie przekazać dzieciom wiedzę o życiu płciowym bez narażania ich na seksualizację. Na podstawie obserwacji i rozmów podczas zbiórki podpisów pod naszym projektem mogę wysnuć wniosek, że to rodzice chcą być głównymi wychowawcami swoich pociech, zwłaszcza zaś, jeśli w grę wchodzi tak delikatna sfera jak seksualność człowieka. Wiedzą oni doskonale, że rozbudzanie u dziecka zainteresowania seksem oraz zachęcanie go do zachowań seksualnych poprzez dawanie mu prezerwatyw może mu tylko zaszkodzić. W wielu miastach Polski rzesze rodziców nie zgadzało się na wprowadzenie standardów WHO do przedszkoli i szkół, co wyrażali podpisując się pod projektem „Stop pedofilii". Pokazali tym samym, że ani oni ani nikt inny nie będzie zatruwał ich dzieci wulgarnymi treściami o charakterze seksualnym.

Atakując inicjatywę ustawodawczą atakuje się nie tylko jej przedstawicieli, ale także tych, którzy ją wsparli zbierając i składając podpisy. Pozostawiam to do przemyślenia zwłaszcza tym, którzy z organizatorów akcji chcą za wszelką cenę zrobić grupkę wyizolowanych ekstremistów i radykałów.

Agnieszka Jarczyk/Stopaborcji.pl