Dr Elżbieta Janicka z Instytutu Slawistyki PAN zasugerowała, że "Rudego" i "Zośkę", bohaterów książki "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamińskiego łączyła homoseksualna miłość. Naukowiec powołuje się na cytat z książki, w którym "Zośka" tak wspomina uwolnienie "Rudego": "Wziął moją rękę w swoją dłoń i trzymał mocno. Mówił: +Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział...+. Skarżył się na ból i mówił: +Tadeusz, jak rozkosznie, jak przyjemnie...+. (...) Jęczał z bólu, jednocześnie mówiąc, jak jest szczęśliwy i jak jest rozkosznie. Na chwilę zasnął. Koło 12 Janek obudził się, zawołał mnie, kazał usiąść obok siebie i uścisnąć serdecznie. Te chwile wynagradzały nam wszystko. Potem opowiadaliśmy sobie nawzajem jeden przez drugiego, a bliskość nasza była dla nas prawdziwą rozkoszą. Wreszcie kazał mi się położyć obok siebie, objął mocno głowę i zasnął (...). Mówił, że już będziemy szczęśliwi, że będziemy wreszcie mieszkać razem, że pojedziemy na wieś, gdzie w lecie spędzaliśmy dwa niezapomniane, szczęśliwe dni. (...) Gdy byliśmy razem przyjemność mu sprawiało, gdy trzymałem go za ręce lub gładziłem ręką po głowie. Rozmowa była wtedy była otwarta, szczera i żaden z nas nie krył wtedy swojej niewysłowionej radości i przyjaźni".
Jej zdaniem to jeden z najpiękniejszych tekstów o miłości (całość wypowiedzi dr Janickiej na Dzieje.pl).
O komentarz w tej sprawie poprosiłam Artura Zawiszę, który bronił ostatnio Marii Konopnickiej przed nieuzasadnionym posądzaniem jej o homoseksualizm.
"Prymitywne próby kradzieży bohaterów narodowej wyobraźni będą się powtarzać raz za razem, bo taka jest światowa strategia środowisk przeciwnych prawu naturalnemu i ludzkiej godności. Oczywiście nie chodzi tu o żadne literaturoznawstwo ani badania historyczne, ale o infekowanie społecznej świadomości domniemaniami oswajającymi z dewiacjami.
"Rudy" i "Zośka" to postaci emblematyczne dla pokoleń młodzieży patriotycznej. Ich przyjaźń to wzór postaw męskich tyleż patetycznych, co sentymentalnych. Ta przyjaźń jest twarda, przypadając na czas krwi i żelaza, a jednocześnie czuła, bo łzy i wzruszenia też bywają męskie. Już w starożytności Arystoteles i potem w szczególności Doktor Anielski w osobie św. Tomasza traktowali przyjaźń jako rodzaj miłości - duchowej, a nie cielesnej. To jednak nie ma nic wspólnego z obecnym konceptem homoseksualizmu jako rzekomego przywiązania opartego na pożądaniu, a w istocie afektu contra naturam. "Kamienie na szaniec" nawiązują do tradycji klasycznej, zaś relacja bohaterów słusznie opisana jest przez autora książki jako "braterstwo", czyli głęboka męska przyjaźń. Przedstawiając "Rudego" i "Zośkę" jako homoparę pani doktor o nazwisku nie wartym wspominania opluwa tradycję "braterstwa i służby". Próbuje także wpisać się w modną narrację przynoszącą uznanie salonu i granty od wywrotowców zagnieżdżonych w instytucjach publicznych. Najsmutniejsze jest to, że harcerze czasów wojny światowej nie mogą się bronić przed wpychaniem ich do worka obrzydliwości przez tę ohydną kłamczynię, idącą po ich grobach do pseudoliteraturoznawczej kariery.
Środowiska pederastyczno-lesbijskie nie chcą dobrej woli, współczucia i tolerancji. Chcą zniszczyć uniwersalną kulturę wywodzącą się z europejskiego antyku i przepojoną chrześcijaństwem. Ich celem jest światowa rewolucja przeciwko małżeństwu i rodzinie w celu odwrócenia świata na opak i uczynienia go antyświatem niszczącym człowieka i grożącym Bogu" - ocenia Zawisza.
Marta Brzezińska