Skąd twój pseudonim Bęsiu?


- Mam na nazwisko Bęś i mówiono na mnie Bęsiu. Jak zaczynałem rapować to koledzy rozpoznawali mnie jako Bęsia w mojej rodzinnej Jeleniej Górze. Tak już zostało i poszło w Polskę.

 

Dlaczego wybrałeś hip-hop?


- Dużo go słuchałem, mam wiele płyt. Po swoim nawróceniu spróbowałem sam tworzyć. Kocham rap. Odnalazłem w tym swoją drogę i chcę to robić.

 

Co znaczy dla ciebie: nawrócenie?


- Byłem w 2006 r. na Festiwalu Młodych w Medjugorie jako uzależniony i zbuntowany małolat. Kilka czynników się złożyło na to, że wróciłem stamtąd już inny. Inaczej zaczął wyglądać mój świat. Od sześciu lat wybrałem inne życie, razem z Bogiem. Zabrał to, co mnie zniewalało. Nie uważam, że ten 'jeden raz' . Codziennie trzeba się nam nawracać.

 

Śpiewasz wprost o Jezusie, jego miłości. Podoba mi się w hip-hopie jego szczerość. Jednak temat osobistej miłości czy relacji do Jezusa nie jest u nas zbyt obecny. Trzeba mieć odwagę aby śpiewać o tym wprost. Ty się tym nie krępujesz. Ty szukałeś Boga, czy On ciebie?

 

- Bóg odnalazł mnie. Zawołałem do Niego w Medjugorie: - Jeśli jesteś to mi to udowodnij! Przyszedł do mnie pokój. Wyspowiadałem się, oczyściłem. Odnalazłem się w Kościele, we wspólnocie. Jeździłem dużo na rekolekcje. Może faktycznie nie jest często spotykany u nas rap o Jezusie, ale jak spotkałem Rymcerzy w 2008 r. to oni pokazali mi jak bardzo rap chrześcijański rozpowszechniony w USA. On jest tam na porządku dziennym, jako Christian rap. To jest tam powszechne, tysiące wykonawców, całe składy w poszczególnych stanach. Zacząłem z nimi współpracować. I na moim mixtapie „Paruzja” wystąpiło 18 raperów z Jamajki, Kanady, Karaibów, USA. Oni bardzo profesjonalnie zaśpiewali i trzymamy kontakt do dziś. To pokazało, że taka twórczość ma sens, bo choć nie ma jej u nas obecnie zbyt dużo, to  nie znaczy, że nie będzie jej więcej za kilka lat.

 

Ciężko jest ci śpiewać o Bogu, dawać świadectwo publicznie? To wymaga siły, odwagi, nie jest łatwe, gdy ma się świadomość, że jest się też zwykłym grzesznikiem.

 

- Mam wierzącą żonę i ona bardzo mnie wspiera. Tworzymy dom, w którym możemy się wzajemnie umacniać. To nie jest tak, że zostałem sam na polu bitwy. Żona i wiele innych osób jest wokół mnie. Mam ich mocne wsparcie gdy jest trudno. Moje życie po nawróceniu zmieniło się i zmienili się też ludzi wokół mnie. Nie biorę narkotyków, nie szaleję. Staram się iść drogą z Bogiem. Msza święta, spowiedź – to jest bardzo ważne. Wielu się dziwi, ale wiem, że robię dobrze. Wiem, że to ma cel i on mnie nakręca.

 

Można z takiej twórczości żyć?

 

- Można. Są koncerty, spotkania w szkołach. Jeśli wiesz, po co to robisz - to można żyć i się rozwijać. Jeśli ktoś wkłada całe swoje siły i pracę w to co kocha to prędzej czy później wyda to dobre owoce. Ważne jest dążenie do upragnionego celu. Bóg to prowadzi. Dziekuje wszystkim którzy zorganizowali i będą organizować nasze koncerty. Niech Bóg Wam błogosławi.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski

 

Bęsiu – raper z Jeleniej Góry. Od 6 lat zajmuje się muzyką. W tym roku wydaje swój trzeci album pt. Przebudzenie. Premiera jego pierwszego teledysku promującego płytę odbyła się 29 kwietnia w telewizji TVP 1 („Między ziemią a niebem”) . Współpracuje z raperami z całego świata. Na jego drugim albumie pojawiło się 18 gości z USA, Jamajki, Karaibów, Kanady, Hiszpanii, Bahama. Album był bardzo pozytywnym zaskoczeniem dla ludzi podążających za oryginalnością. Ma na swoim koncie wiele koncertów w Polsce i za granicą. Na nadchodzącym albumie ‘Przebudzenie’ będziemy mogli usłyszeć świetnych gości. W tym roku będzie można go zobaczyć m.in. na festiwalu ‘Bądź jak Jezus’ w Mysłowicach.