Napisane tego artykułu bezpośrednio zainspirowała pogłoska, jakoby w Katedrze Łódzkiej miałoby się w tę niedzielę odbyć specjalne nabożeństwo w intencji bioenergoterapeutów. Postanowiliśmy tę sprawę zbadać u jej źródeł. W sobotę dowiedzieliśmy się od Księdza prałata Ireneusza Kuleszy, że nic takiego nie będzie mieć miejsca, że był do tego namawiany, lecz nie wyraził na to zgody, ani na specjalną Mszą „dla bioenergoterapeutów” (bo czym by ona miała być?), ani na odczytanie jakichkolwiek oświadczeń po Mszy. Miała być to jedynie Msza z intencją „o pojednanie” pewnych osób ze wspólnotą Odnowy w Duchu Świętym. Ksiądz Proboszcz katedry nie chciał odmawiać intencji „o pojednanie” i Msza została odprawiona.

Niestety, w związku z tym faktem nastąpiła prasowa manipulacja. W „dzienniku Łódzkim” ukazał się artykuł „Msza bioenergoterapeutów w łódzkiej katedrze. Wierni są w szoku”. Pokazano zdjęcie osób wkraczających ze sztandarem i zasugerowano, że Kościół oficjalnie popiera bioenergoterapię. Trzeba tu koniecznie odróżniać to że każdy ma prawo zamówić intencję mszalną, natomiast nadużyciem jest traktowanie Mszy jako uwiarygodnienia dla swoich wątpliwych poczynań.

Bioenergoterapia to jest głupota

O bioenergoterapii ostatnio mówi się coraz mniej. Jakby poznikały ogłoszenia o kursach dla uzdrowicieli, coraz mniej osób opowiada o tym jak zostało uzdrowionych przez „uzdrawiający dotyk”, „reiki”, pranę”, „bioprądy”, „promienie mesmera”, „chi” czy też innego rodzaju „energię”. Dlaczego ludzie coraz rzadziej o tym mówią? Jeżeliby rzeczywiście byli uzdrawiani, byłoby o tym coraz głośniej i stałoby się głównym nurtem medycyny. Tymczasem nasze społeczeństwo poznało się na bioenergoterapii i po pewnej fali zainteresowania, która miała w Polsce swoje nasilenie 10-20 lat temu, ten temat przebrzmiał. To proste, jeżeli coś nie działa, jeżeli coś nie działa, a niekiedy szkodzi, ludzie po prostu tracą zainteresowanie.

Bioenergoterapia chce wspierać się Kościołem

Coraz częściej dochodzą nas głosy, że bioenergoterapeuci postanowili ratować rynek pacjentów podwieszając się pod Kościół Katolicki. Robią taki manewr nie po raz pierwszy. Bioenergoterapia w Polsce niestety zaczynała się w latach 80 od nieświadomych czym jest New Age środowisk katolickich, potem jakby się usamodzielniała nazywając sama siebie naukową, a teraz jakby miała ochotę wrócić pod skrzydła Kościoła. Bioenergoterapeuci chcą reklamować swoje usługi manipulując łatwowiernością niektórych duchownych, którzy, może nie mają czasu na uzupełnianie wiedzy w zakresie zagrożeń. Tymczasem od lat 80 teologia znacznie poszła naprzód, jeżeli chodzi o badanie tych spraw. Duża rolę spełniły tu świadectwa nawróconych magów, którzy także uprawiali bioenergoterapie, jak na przykład o. Jacka Verlinde, brata Bruno Neumanna lub osób świeckich. Na gruncie polskim wiele świadectw na ten temat zebrał Robert Tekieli.

To już w kościołach było, lecz się skończyło

Po pierwsze – dawne incydenty nie otwierają automatycznie drogi następnym. Najczęściej stosowanym argumentem za odbywaniem takich „imprez” w kościołach jest ciągłe przypominanie, że „kiedyś do kościołów wpuszczano bioenergoterapeutów”. Choćby po tym ciągłym przypominaniu o tamtych faktach widać, jak bardzo należy się wystrzegać takich wyjątków od reguły roztropności, ponieważ stają się one stają się z czasem argumentami wspierającymi bioenergoterapię. Niejednokrotnie proboszczowie robią grzeczność jakimś „uzdrawiaczom”, wpuszczając ich do siebie, a potem fakt ten służy de celów marketingowych bardzo podejrzanych działalności, które przez fakt bycia tu czy tam w relacji z Kościołem mają być uważane za pożyteczne, a co więcej, za katolickie. Jest to kwestia nadużywania zaufania wiernych, którzy ufnie otwarci na wszystko co „Kościół do wierzenia podaje” są w stanie także połknąć haczyk czegoś co z Jezusem nie ma nic wspólnego. Co więcej, co zdaje się pracować dla „tej drugiej strony”.

Incydent nie tworzy reguły

Wielu powie: „co mnie to obchodzi jaką siłą zostaję uzdrowiony, najważniejsze że pomaga”, a jak pomogło to znaczy „dobre” było. Warto tu zacytować wypowiedź, jakiej udzielił naszemu portalowi ks Łukasz Turek, który od kilku lat pełni funkcję koordynatora diecezjalnego Odnowy w Duchu Świętym w diecezji Warszawsko – Praskiej „ Nie możemy być ignorantami, musi nas to obchodzić. Pytanie o źródło „mocy” jest tu najważniejsze. Jest to też dla nas kapłanów nieco kłopotliwe pytanie, ponieważ wielu jeszcze pamięta czas wielkiego zamętu, jaki miał miejsce stosunkowo niedawno, kiedy w budynkach kościołów katolickich działali różnej maści „uzdrawiacze”. Należy jasno przyznać się, że katolicy, zwłaszcza w latach 1970-1990 wprowadzeni byli w pułapkę. Pojawienie się w Polsce takich postaci jak słynny Clive Harris - bioenergoterapeuta - zbiegło się w czasie z nowym wylaniem Ducha Świętego po Soborze Watykańskim II i związanymi z nim prawdziwymi darami charyzmatycznymi. W Polsce wielu słyszało o charyzmatach, lecz nie bardzo wiedziało dokładniej jak posługa uzdrawiania powinna wyglądać. Wielu pobieżnie tylko zaznajomionych z tematyką uważało, że Harris i jemu podobni rzeczywiście posługują mocą Bożą. Być może zbieżność tych dwóch nurtów nie była przypadkowa - znając diabelską przebiegłość i jego skłonność do małpowania Boga można wnioskować, że szatan zadbał on o to, by wprowadzić zamieszanie w sercach ludzi. Musiało zatem nieco czasu upłynąć, abyśmy zaobserwowali, że coś w tym się nie zgadza. Jeżeli chodzi o tego słynnego Harrisa, to pierwsza chyba zorientowała się jego tłumaczka, której wygadał się, że uzdrawia mocą „duchów”, zaobserwowano również okoliczności w których widać było, że modlitwa mu przeszkadza, jest to obszernie opisane w wywiadzie przeprowadzonym przez Hannę Karaś, umieszczonym na stronie Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji http://www.psychomanipulacja.pl/art/bylam-podajaca-u-harrisa.htm 

Bogu należy się chwała

W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:  "bałwochwalcą jest ten, kto niezniszczalne pojęcie Boga odnosi do wszystkiego, tylko nie do Boga" (por. KKK, 2114). Z tego punktu widzenia grzechem bałwochwalstwa będzie także ubóstwianie energii i do tego nieznanego pochodzenia. Mamy tu zresztą dwie rzeczy: ubóstwienie energii, a następnie grzech nieroztropności otwierania się na energię nieznanego pochodzenia.

Bioenergoterapia w opracowaniach badaczy chrześcijańskich

Joanna Jarzębińska-Szczebiot, Marek Szczebiot w swoim artykule o Reiki wskazali na następujące aspekty, które można odnieść szerzej do niebezpieczeństwa bioenergoterapii:
1. Ezoteryczne pochodzenie technik

2. Inicjacja i praktyka nosząca wszelkie znamiona inicjacji magicznej: mistrz wypowiada tajemnicze formuły, posługuje się tajemnymi znakami, niekiedy zabiegi odbywają się przed odpowiednim "ołtarzykiem", na którym pojawiają się też symbole niechrześcijańskie i zdjęcia mistrzów. Poza tym w inicjacji często chodzi ostatecznie o to, by stać się medium dla energii, co jest sprzeczne z antropologią chrześcijańską.

3. Doktryna traktująca Boga podobnie jak teozofia i antropozofia. Osoba Boska sprowadzona jest do pewnego rodzaju energii, co wskazuje na panteistyczną wizję świata. Szczególnie niebezpieczna jest tendencja synkretyczna, która czerpiąc z różnych tradycji religijnych, stawia często na równi Jezusa Chrystusa i Buddę, czy inne bóstwa orientalne (np. energię Chi).

4. Negatywne owoce technik bioenergoterapii. Nauki głoszone przez nauczycieli Reiki są sprzeczne z nauką chrześcijańską i mogą powodować wielkie zamieszanie w umysłach ludzi.

Sami bioenergoterapeuci o sobie

1. Ubóstwienie energii. Według Pierwszego Sympozjum Stowarzyszenia Radiestetów w Warszawie (wrzesień 1981), bioenergia ma następujące cechy: posiada własną inteligencję przewyższającą inteligencję człowieka, posiada psychiczne i genetyczne cechy charakteru człowieka, od którego pochodzi; o przechodzi przez wszystkie przeszkody, jak mury, ekrany, specjalne kabiny itp., odległość nie odgrywa dla niej żadnej roli - jej cechą charakterystyczną jest integracja wszechobecnego systemu wartości i sił metafizycznych wszechświata. 2. W 1983 roku, Biotroniczna Komisja Weryfikacyjna (rodzaj kościoła, uniwersytetu), która powstała przy Stowarzyszeniu Radiestetów w Warszawie, ustanowiła następującą (nowa dogmatyka) definicję bioenergoterapeuty: "BIOENERGOTERAPEUTA to człowiek posiadający dar przekazywania energii dobra (skąd wiadomo, że dobra?) w sposób skuteczny (jest dobra, bo jest skuteczna?), a zarazem bezpieczny (czy także duchowo bezpieczna?) dla siebie i pacjentów. Ów dar nie musi być uświadomiony sobie przez bioenergoterapeutę, jak również nie musi znać on rzeczywistych mechanizmów przyczyny chorób i ich likwidacji". Widzimy więc tu sporą różnice w działaniu owej energii a działaniu Ducha Świętego. Po pierwsze Duch Święty jest Osobą, nie energią i nie pozwala sobą manipulować. Po drugie, cóż miałoby oznaczać, że energia jest inteligentna? Inteligentne są byty duchowe, z „normalną” energią nie sposób jest się porozumiewać. Energia fizyczna, nie jest nacechowana moralnie „zła energia”- „dobra energia”. Energia bioenergoterapii nie jest fizycznie mierzalna, przeciwnie – emerytowany iluzjonista James Randi wyznaczył już wiele lat temu nagrodę za udowodnienie mechanizmów działania owych energii, lub choćby udowodnienia ich istnienia. James Randi nie jest chrześcijaninem, lecz sceptykiem, agnostykiem. Warto jednak o nim wspomnieć, aby pamiętać, że bioenergoterapia podlega krytyce także w takich środowiskach, które naprawdę turlają się ze śmiechu na myśl o naiwnych, którzy dają nabijać się w butelką płacąc niekiedy spore pieniądze za nic. 

Okultyzm – Biskupi Toskanii przestrzegają

W polskim wstępie do noty duszpasterskiej biskupów Toskanii na temat niebezpieczeństwa magii zauważono, że bioenergoterapeuta nie wie trzech rzeczy: „1. Nie wie skąd pochodzi energia i jaka jest jej natura (zakłada on tylko, że jest wszechmocna i dobra, czyli boska). Większość bieoenergoterapeutów otwarcie przyznaje się do nieznajomości natury tej energii, powołując się na tajemnicę. Skąd więc wiadomo, że jest to energia dobra? 2. Ów dar nie musi być uświadomiony sobie przez terapeutę, czyli nawet nie wie, skąd pochodzi ten dar i czemu służy. Skąd więc wiadomo, że to dar? A jeśli tak, to od kogo? 3.  Nie musi on znać właściwych przyczyn choroby, jak też wiedzieć dlaczego np. choroby znikają. Jeśli nie zna przyczyn choroby, to skąd wie czy nie znikają tylko objawy, a wtedy będzie jeszcze gorzej, bo ingeruje on w naturalny proces obronny organizmu, lub co gorsza, ingeruje on jakby w sens teologiczny choroby, która jest dopuszczona przez Boga także w jakichś celach duchowych.” To co skrywane jest jako tajemnica warsztatu bioenergoterapeuty to jest okultyzm, ezoteryzm. W chrześcijaństwie nie istnieją tego typu tajemnice. Duch Święty nie ukrywa się pod „nieznanymi siłami”. Duch Święty nie pozwala sobą manipulować. Duch Święty nie pozwala się przyzwać na zawołanie.

Bioenergoterapia - Watykan przestrzega

Wkraczanie z bioenergoterapią do kościołów udawało się zanim nie został wydany przez Watykan dokument „“Jezus Chrystus Dawcą Wody Życia; Chrześcijańska refleksja na temat New Age”” w  którym wymieniono „dotyk terapeutyczny” (nazwa bliskoznaczna względem bioenergoterapii) jako jedną z technik new Age „Oferta związana z New Age zawiera szeroki zakres praktyk, na przykład: akupunkturę, biofeedback, chiropraktykę, kinezjologię, homeopatię, irydologię, masaże i różne rodzaje „pracy z ciałem” (jak na przykład orgonomia, Feldenkrais, refleksologia, Rolfing, masaż polaryzacyjny, dotyk terapeutyczny itp.), medytację i wizualizację, terapie odżywianiem, uzdrowienie psychiki, różne rodzaje terapii ziołowych, leczenie kryształami, metalami, muzyką lub kolorami, terapie reinkarnacyjne. ” Tych wiele różnorodnych technik, można ideologicznie podsumować słowem holizm.”We wszystkich tych sferach alternatywy proponowane przez New Age zwane są „holistycznymi”. Holizm przenika Ruch New Age, począwszy od jego troski o holistyczne zdrowie aż po dążenie do jednostkowej świadomości, oraz od świadomości ekologicznej aż po idee globalnej „sieci””. 

Bioenergoterapia w ujęciu ekumenicznym

Na koniec warto wspomnieć, że Kościół Katolicki, a co więcej Kościół w Polsce wydaje się być ostatnim bastionem chrześcijańskim w którym bioenergoterapeuci są tolerowani. Techniki bioenergoterapii wymieniane są na listach zagrożeń New Age protestantów jak i prawosławnych. Co więcej, na wspólnym spotkaniu przedstawicieli centrów informacji o sektach kościołów prawosławnych uzgodniono, że przy parafiach tego typu usługi nie mogą mieć miejsca. Przykro jest niekiedy słyszeć, że to właśnie my katolicy, jesteśmy niekiedy otwarci na zwykłą magię.

Maria Patynowska

Bibliografia

O różnicy między Ks. Johnem Bashobora a uzdrawiaczem, Wywiad fronda.pl z Ks Łukaszem Turkiem. http://www.fronda.pl/a/o-roznicy-miedzy-ks-johnem-bashobora-a-uzdrawiaczem,29176.html

Cholewa M., W odpowiedzi mistrzom Reiki. [w] Reiki- deszcz niebiańskiej energii? Kraków, 1997

Joanna Jarzębińska-Szczebiot, Marek Szczebiot, Reiki - złoty deszcz uniwersalnej energii kosmicznej http://www.opoka.org.pl/varia/sekty/reiki_2.html

Robert Tekieli, Bioenergoterapia, http://www.katolik.pl/bioenergoterapia,2103,416,cz.html

Jezus Chrystus Dawcą Wody Życia; Chrześcijańska refleksja na temat New Age”; Wstępny raport, stanowiący owoc wspólnej refleksji Komitetu Redakcyjnego do Spraw Nowych Ruchów Religijnych, złożonego z członków różnych dykasterii Stolicy Apostolskiej: Papieskiej Rady Kultury oraz Rady do Spraw Dialogu Międzyreligijnego (które są głównymi redaktorami tego projektu), Kongregacji do Spraw Ewangelizacji Narodów oraz Papieskiej Rady do Spraw Popierania Jedności Chrześcijan.