Akcja tej animacji rozgrywa się w tak zwanej prehistorii. Na świat przychodzi tu właśnie małpolud Edward, pierworodny króla Szympian. Problem w tym, że w przeciwieństwie do swojego, chwilę młodszego, bliźniaka Mariana, bynajmniej nie jest on powodem do ojcowskiej dumy. Za podszeptem nadwornej wiedźmy, król postanawia pozbyć się mikrego, nieowłosionego następcy tronu, który mógłby wystawić na szwank jego autorytet. „Rozwiązanie problemu” zleca swojemu zausznikowi, który jednak, jak łatwo się domyślić fuszeruje tę „mokrą robotę”.
Animacja ta jest jedną z nielicznych produkcji filmowych, które pomimo zasadniczo dobrego przesłania moralnego oceniamy negatywnie. Na takiej, a nie innej ocenie tego filmu zaważył fakt, iż w zamyśle twórców ma on zapewne pełnić funkcje edukacyjne i to w tak ważnym temacie jak pochodzenie człowieka. W kwestii tej przedstawia zaś dzieciom niebiblijne i heretyckie koncepcje, oparte na darwinowskiej teorii ewolucji. Powstanie gatunku ludzkiego, prezentowane jest tu więc w skrócie tak, że z jakiejś formy małpoludów wyłoniła się jednostka z pewnymi mutacjami, które przypadkowo dawały jej pewną przewagę w ewolucyjnych zmaganiach. Owa mniej już małpia a bardziej ludzka istota (tu główny bohater Edek) odkryła też równie przypadkowo dobrodziejstwo poruszania się na stopach w pozycji wyprostowanej, którą to zdolność miała przekazać w genach swoim potomkom, dając początek gatunkowi homo sapiens. Oczywiście w teoriach naukowych ta myśl może wyglądać nieco poważniej niż w bajce dla dzieci, nie zmienia to jednak faktu, że przekaz płynący z tej i podobnych opowiastek jest taki, że człowiek ma wspólnego przodka z małpą. Nie trzeba chyba długo tłumaczyć, że takie teorie bynajmniej nie budują w dzieciach pozytywnego obrazu człowieczeństwa i szacunku wobec samych siebie jako istot stworzonych na obraz i podobieństwo Boga.
Jeśli już więc miałby ktoś z naszych szanownych czytelników to nieszczęście, by obejrzeć z dziećmi tę bajkę, może obrócić ten przykry fakt na jakieś dobro, uświadamiając pociechy, że tego rodzaju pomysły na pochodzenie człowieka należą właśnie do świata bajek i tam jest ich właściwe miejsce. Kiedy więc dziecko usłyszy podobną opowiastkę w szkole, będzie wiedziało, jak ją potraktować. Gdzie więc dzieci mają szukać prawdy o powstaniu człowieka? Oczywiście tam, gdzie dorośli, czyli w nieomylnym i świętym Słowie Bożym. Konkretnie zaś w pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju, które mówią nam, że człowiek został uczyniony przez Boga z prochu ziemi, od razu wedle własnego gatunku, na podobieństwo Boga, co go wyraźnie odróżnia od zwierząt, nad którymi ma zresztą panować. Słowo Boże uczy nas również, że wszyscy bez wyjątku wywodzimy się od jednej, konkretnej, nie mitycznej pary prarodziców, Adama i Ewy. Tym zaś z katolików, którzy sądzą, że da się połączyć te czy inne ewolucyjne teorie na temat pochodzenia człowieka z nauczaniem biblijnym, twierdząc, że historia z Księgi Rodzaju to tylko rozbudowana alegoria, mająca niepiśmiennym ludom komunikować zbyt złożone dla nich prawdy, muszę przypomnieć, że w przeszłości Magisterium Kościoła uznało jasno i wyraźnie w swoim oficjalnym nauczaniu trzy pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju za opowiadanie o charakterze historycznym (dokument Komisji Biblijnej z 30 czerwca 1909 roku).
Fundamentalną wiec wadą tej produkcji, która przekreśla możliwość jej pozytywnej oceny jest to, że przedstawia bezkrytycznie przeciwstawiające się biblijnej prawdzie o powstaniu człowieka heretyckie teorie. I trudno raczej spodziewać się dobrych owoców po złym drzewie – dość prawdopodobne, że wiele dzieci wychowanych w przekonaniu „rodowej” łączności z małpami zachowywać się będzie jak małpy.
Nie jest to jednak jedyna poważna wada tego filmu. Mamy tu też bowiem wyraźne żarty odnoszące się do czynów homoseksualnych, tudzież takich skłonności, dość niesmaczne i z pewnością trudne do wyjaśnienia małemu dziecku. Nadto jest też kilka scen, w których animacja ta ociera się o bluźnierstwo (np. kiedy małpolud Edek widzi na pustyni płonący patyk, którego widok dziwnie przywodzi na myśl krzew gorejący, a później niczym Mojżesz prowadzi on tłum do miejsca, które kojarzy się już jednoznacznie z Ziemią Obiecaną). W wątku tym zresztą wiara zdaje się tylko miłą i pożyteczną bajeczką.
Film ten nie jest jednak całkowicie pozbawiony moralnych walorów. Przede wszystkim warto docenić fakt, iż ukazuje się tu, że dziecko niechciane, uznane za gorsze, odrzucone przez rodzinę i społeczeństwo, może mieć jednak jakąś swoistą, ważną misję do spełnienia w przyszłości, może mieć też jakieś szczególne dary talenty czy umiejętności, których nie mają inni, przede wszystkim zaś ma ono niezbywalne prawo do życia. Wątek z wyrzucaniem do przepaści pełnej drapieżników niemowlęcia uznanego za gorsze może być też dla rodziców szansą np. na wyjaśnienie o co właściwie chodzi z tak zwaną aborcją eugeniczną, czy w jaki sposób pogańskie ludy traktowały przed nastaniem chrześcijaństwa niechciane dzieci. Oczywiście w filmie tym jest też sporo pozytywnych wątków prorodzinnych, dużo motywów przebaczenia, naganny stosunek do żądzy władzy, chorej ambicji, pogardy dla słabszych, egoizmu czy lizusostwa. Skrytykowane jest też trzymanie się bezsensownych zabobonów, tylko dlatego że uświęcone są one tradycją (tu rytualny kanibalizm).
Jeśli już zatem ktoś z Czytelników zdecyduje się na obejrzenie tego filmu w towarzystwie dzieci, to jako odpowiedzialny rodzic powinien być również gotowy na dłuższą z nimi rozmowę, na temat zawartych tam treści.
KulturaDobra.pl
Artykuł opublikowany we współpracy z serwisem KulturaDobra.pl