Pan Jezus pokazuje się przed ludźmi jako człowiek obdarzony słowem z mocą. Okazuje się, że najlepiej rozpoznają Go złe duchy: Wiem, kto jesteś: Święty Boży(Łk 4,34).
Podobne sceny powtarzają się jeszcze w Ewangelii. Poza samą mocą słowa dziwią nas dwa fakty: po pierwsze, złe duchy rozpoznają Jezusa jako świętego od Boga i widzą Go jako swojego wroga. Pomiędzy nimi a Jezusemistnieje bariera. Powtarza się w wypowiedziach demonów zwrot: czego chcesz od nas (Łk 4,34), co po grecku dosłownie znaczy: „co nam i Tobie”. Ten idiom występuje także w Starym Testamencie i oznacza separację, odcięcie się w rodzaju: „nic nam do Ciebie i Tobie do nas”. Duchy nieczyste wiedzą, że ich czas jest ograniczony, że Jezus przychodzi je zgubić. Jednak Pan Jezus ani nie przeklina tych demonów, ani nie widać w Jego podejściu do nich żadnej agresji. W scenie z opętanym przez legion Pan Jezus nawet zgadza się na ich prośbę o to, żeby weszły w stado świń. Jedyną reakcją jest rozkaz, aby wyszły z opętanego.
Święty Jakub w swoim liście nawiąże do faktu, że duchy rozpoznają Boga:Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz – lecz także i złe duchy wierzą i drżą(Jk 2,19). Jest to dla nas tajemnicza sprawa. Stosunek Pana Jezusa do demonów jest zupełnie inny niż do nas. Dla nas przyszedł On na świat, uniżając się, całkowicie ogołocił z Bożego splendoru, w miłości oddał za nas swoje życie. Natomiast w stosunku do demonów dominuje zdystansowanie, brak jakiejkolwiekwięzi bliskości. Podobnie zresztą i ze strony demonów: z jednej strony wielki respekt i lęk, z drugiej jednak brak jakiegokolwiek pragnienia spotkania się. Taka sytuacja nas zastanawia, ale jednocześnie jest pewnym ostrzeżeniem. Można „wierzyć” w Boga i drżeć, a jednocześnie tkwić w upartym odcięciu od Niego. Obawiam się, że nie odnosi się to jedynie do demonów, ale taka postawa powtarza się także u ludzi. A Bóg nie pragnie na siłę nikogo zbawić. Każdy z nas sam musi pragnąć swojego zbawienia.
W pierwszym dzisiejszym czytaniu św. Paweł, pisząc o paruzji Pana Jezusa, wyróżnia chrześcijan jako „synów światłości”, czyli tych, którzy pragną życia w światłości:
Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności. Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi! Ponieważ nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas umarł, abyśmy, czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli (1 Tes 5,4–6.9n).
Synowie światłości różnią się od synów ciemności, których czeka gniew Boży. Ich los przypomina los demonów, zalęknionych, ale trzymających się uparcie swojej ciemności.
Włodzimierz Zatorski OSB | Jesteśmy ludźmi