Człowiek od zawsze poszukuje jakiegoś klucza, który pomógłby mu zrozumieć rzeczywistość. Już dawni filozofowie greccy pragnęli odnaleźć arche – naczelną zasadę rządzącą wszechświatem. Choć konkluzje do jakich dochodzili z dzisiejszej perspektywy są raczej zabawne, to jednak chęć wydarcia światu jego tajemnicy pozostała. A ileż to dziwacznych teorii słyszymy dzisiaj: teoria strun, wieloświatów, światów równoległych, wiecznych powrotów, świadomych genów – jednym słowem tyle pomysłów ilu myślicieli. Jednak mimo pewnego wyrafinowania, w większości przypadków, są one równie niepoważne, jak te sprzed wieków. Paradoksalnie, pomimo rozwoju nauki oraz niezwykle wysokiego postępu technologicznego – człowiek jest dzisiaj bardziej zagubiony i bezradny w ocenie zachodzących procesów cywilizacyjno – kulturowych. Zdaje się, że prawdziwie nastały ciemne wieki. Historia filozofii i ludzkiej wyzwolonej z religii myśli, jest świadkiem porażki ludzkiej zdolności poznania naczelnego prawa rządzącego rzeczywistością.Za to epistemologiczne fiasko winę ponosi błędne założenie antropologiczne, że człowiek jest w stanie poznać rzeczywistość bez Boga. Otóż nikt, żaden człowiek o własnych siłach, nie jest w stanie odkryć zasady świata, gdyż porusza się w zbyt spłaszczonych perspektywach poznawczych. Totalna wiedza jest całkowicie poza ludzkim zasięgiem – wbrew podszeptom diabła, że jak Bóg będziecie. Człowiek nie jest Bogiem i jakkolwiek by się sam przekonywał, nigdy Nim nie będzie. Dlatego wykluczanie interpretacji religijnej z refleksji nad światem i człowiekiem, jest automatycznym wejściem w fałszywą perspektywę poznawczą. Widok na rzeczywistość z takiego matriksa jest raczej kiepski.
Religijne spojrzenie na świat, jest dla mnie jednoznaczne z otwarciem się na Objawienie przyniesione przez Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Bez odniesienia do Jego Osoby nie sposób zrozumieć ani samego siebie, ani tego, co dzieje się na świecie. Do tej mojej próby oceny tego z czym zmaga się nasz świat zainspirował mnie 13 rozdział Apokalipsy według św. Jana.
Gdyby próbować jakoś scharakteryzować jaki jest główny wątek czy klimat, którym przesiąknięta jest mentalność współczesnych ludzi, co nie jest aż takim trudnym zadaniem w globalnej wiosce – wskazałbym ten: niewiara w Jezusa Chrystusa, jako Syna Bożego oraz wrogość wobec Kościoła Katolickiego. Jednak niewiara w prawdziwego Boga automatycznie zakłada wiarę w bożka, gdyż człowiek czy mu się to podoba czy nie pozostaje istotą religijną. Zatem jeśli nie położy wiary w Jezusie, posłanym do nas Mesjaszu – automatycznie kładzie ją w czymś lub kimś innym. I tak, tkanka współczesnej myśli przesiąknięta jest przede wszystkim kultem człowieka i jego dokonań. Człowiek wierzy w naukę, technikę, ekonomię, medycynę, prawo, władzę, sztukę, siły zbrojne...nawet w swoją moralność i quasi religijność. Wszystko to jest doskonale horyzontalne i płaskie, bez jakiegokolwiek odniesienia do transcendencji – bożek nie znosi konkurencji. Stąd też coraz bardziej narastająca wrogość do Kościoła – Oblubienicy Baranka. Atmosfera stała się tak duszna od różnego rodzaju szyderców i prześmiewców chrześcijaństwa, że wielu wierzących obawia się dzisiaj przyznać do swoich przekonań, aby nie zostać wykluczonym z własnego środowiska. Ciemnogród, średniowiecze, dewotki, mohery to tylko niektóre epitety, którymi dzisiejsi ,,oświeceni’’ nazywają osoby praktykujące wiarę. Całej tej świeckiej postępowości akompaniuje powszechna niemoralność oraz prawdziwe zdziczenie. Nigdy przedtem nie istniał na taką skalę klimat bardziej nieprzyjazny, złowrogi, zawistny, złośliwy, bezlitosny, niemiłosierny i prześmiewczy wobec wszelkich przejawów wiary w Syna Bożego. Jeszcze nigdy tak powszechnie gleba ludzkich serc nie była aż tak twarda i ubita - ugór całkowicie nieużyteczny, wykluczający jakikolwiek wzrost nasion Słowa Bożego. Właśnie przerażająca skala i wręcz monstrualność owego zjawiska, uprawnia nas, aby utożsamić je z Bestią pierwszą z 13 rozdziału Apokalipsy.
Ludzkość zaprzeczyła, że Jezus Chrystus jest Synem Boga, posłanym do nas na ratunek, aby uwolnić nas z niezwykle trudnego położenia egzystencjalnego. Coraz mniej osób kryje się ze swoją niewiarą i coraz więcej się wręcz nią chwali. Obserwujemy zatem jakiś powszechny coming out bezczelnej niewiary, coraz głośniej wyjącej. Dzisiejszy świat, nasiąknięty ideami sekularyzmu, nie jest już w stanie zrozumieć języka Ewangelii. Chrześcijaństwo jest coraz bardziej wypychane z przestrzeni życia. Chce się usuwać religię ze szkół, ściągać krzyże z urzędów, zamykać usta nauczaniu Kościoła – to marginalizowanie wiary, jest dzisiaj czynione z niezwykłą zaciętością, wyrafinowaniem i bardzo agresywnie. Niestety z powodzeniem, skoro mało jest już takich, którzy by kwestie religijne traktowali na serio. Czy ktoś obecnie potrafi jeszcze przejąć się swoim losem wiecznym? Czy z obawą i drżeniem zabiega każdego dnia o swoje zbawienie? Sfera profanum wyparła resztki sacrum, na które w nowoczesnej cywilizacji nie znaleziono miejsca, jak kiedyś przed laty, nie znalazło się także dla pewnej przeczystej dziewicy, która oczekiwała swego dziecka. Jakże trudno być dzisiaj uczniem Jezusa! Wytworzyła się duchowa próżnia, która domaga się wypełnienia czymś innym. Pustka przeraźliwie krzyczy.
Ten właśnie ryk przywołał drugą Bestię czyli Fałszywego Proroka, który jest na usługach pierwszej. Na imię jej Islam. Islam nie jest niczym innym, jak w jakimś sensie zmaterializowaną niewiarą ludzi zachodu w Synostwo Boże Jezusa. Oni (muzułmanie) po prostu mówią o tym głośno, zaprzeczając Bóstwu Jezusa i o dziwo nikomu, w krajach ufundowanych na chrześcijańskiej wierze jakoś to nie przeszkadza. I całą władzę pierwszej Bestii przed nią wykonuje, i sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii(Ap 13, 12).Ponownie tak, jak w przypadku pierwszej Bestii, również tutaj potworna skala zjawiska – islamizacja świata –pozwala zidentyfikować drugą Bestię.
Potraktować Islam jako imię drugiej Bestii z Apokalipsy św. Jana, to dosyć odważna teza. Mamy przecież ekumenizm w Kościele! Owszem, ale dialog ma sens tylko wówczas, gdy każdy z rozmówców ma odwagę, aby w pełni objawić swoją tożsamość. W tym wypadku chrześcijaństwo głosi, że Jezus jest Synem Bożym, z kolei islam temu zaprzecza, dodając, że to kłamstwo sfabrykowane przez św. Pawła. Nie wygląda na to, że między-religijny dialog pomiędzy uczniami Chrystusa i Mahometa zmierza w jakimś sensownym kierunku. Poza rosnącym brakiem jasności w tym temacie wśród chrześcijan, trudno doszukać się innych skutków owego ekumenizmu. Hierarchowie Kościoła zdają się spać, jeżeli nie pojmują, że rdzeniem islamu jest walka z tymi, którzy Allachowi dodają towarzyszy – taka jest też etymologia słowa szarijat. Celem zatem jest zniszczenie wiary w Synostwo Boże Jezusa i Trójcę Świętą! Czyli podstawą, na której wznosi się islam, jest całkowita likwidacja fundamentu, na którym stoi chrześcijaństwo. Bez walki z podstawą nauki chrześcijan nie ma islamu. Islamizacja świata polega zatem przede wszystkim na utwierdzaniu ludzi w kłamstwie, że Jezus, syn Maryi, nie jest Drugą Osobą Trójcy Świętej. Jest oczywiste, że działa tutaj duch Antychrysta. Któż zaś jest kłamcą, jeśli nie ten, kto zaprzecza, że Jezus jest Mesjaszem? Ten właśnie jest Antychrystem, który nie uznaje Ojca i Syna (Ap 2,22).Czy można się z nim układać? Jeśli ekumenizm nie opiera się na prawdzie, pozostaje zwykłą hipokryzją. Przecież postawa ,,aby wszystkim było miło’’, nie może zastępować życia w prawdzie, bez której nie ma mowy o autentycznym nawróceniu. Czasami prawda boli, ale ten ból ma znaczenie terapeutyczne.
Mamy zatem groźnego przeciwnika – dwie Bestie, których jedynym celem jest zabicie w ludziach wiary w Syna Bożego i tym samym oddzielenie ich od Boga na wieki. Jakże trudno to pojąć jeśli się siedzi na grzbiecie jednej z tych Bestii! Tkwiąc po uszy w matriksie, człowiek zagubił prawdziwy sens swojej egzystencji – przestał pragnąć prawdy ostatecznej. Życie wieczne nie jest już stawką, o którą będzie toczył bój w swoim życiu. Są za to inne dążenia: kariera, prestiż społeczny, edukacja, dobrobyt i pomyślność życiowa. Wszystko to samo w sobie jest dobre, jednak przegapienie najbardziej wzniosłego powołania każdego człowieka, jest po prostu bytowaniem w kłamstwie.
Na autobusach jeżdżących w Anglii możemy spotkać następujące sentencje: Prawdopodobnie nie ma Boga, więc przestań się martwić i ciesz się swoim życiem. Na innych z kolei: Prorok Mahomet – życie nauczyciela prawdy, błogosławieństwo dla wierzących. Łączy je stojący za nimi duch niewiary w Syna Bożego. Ateiści wszelkiej maści tworzą duchowy klimat niewiary w Jezusa - przestrzeń kłamstwa - w którą islam się doskonale wtapia wtórując: macie rację Jezus nie jest Synem Bożym. To powinowactwo ducha jest ukazane w symbolu dwóch Bestii w 13 rozdziale Apokalipsy św. Jana. Druga Bestia jest na usługach pierwszej Bestii. W gruncie rzeczy obie mają wspólny cel i naturę – sprzeciw wobec Chrystusa. Nie będę służył – jest to głos przeciwnika Chrystusa, Antychrysta. Święty Ignacy z Loyoli uważał, że człowiek ma do wyboru tylko dwa sztandary, pod którymi może służyć, jeden Chrystusa, drugi szatana. Wybór należy do człowieka a wolna wola wiąże się z ogromną odpowiedzialnością, patrząc jednak na dzisiejszy świat widzimy, że to my sami oddajemy Bestii władzę nad nami.
Może zrodzić się pytanie – co w obecnej sytuacji powinniśmy czynić? Czy patrzeć czysto dziennikarsko z pozycji niezaangażowanego obserwatora i czekać na obrót zdarzeń? Bądź rzucić się jakaś żywiołową aktywność, zakładać blogi dyskusyjne, urządzać wiece, spotkania, konferencje? Nie, nie tędy droga. Najpierw to my sami musimy wykopać swoją studnię w ogrodzie naszej duszy i przebić się do poziomu ducha, to znaczy samemu autentycznie otworzyć się na Objawienie Chrystusa. Taki kierunek wskazuje Jezus tym, którzy zadali Jemu to samo pytanie: Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże? Jezus odpowiadając rzekł do nich: Na tym polega dzieło [zamierzone przez] Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał.(J6, 28-29) Ktoś kiedyś powiedział, że najdłużej podróżuje się do swojego wnętrza, zatem, aby nasze chęci stały się rzeczywistością, trzeba pokonać wiele trudności – wie o tym każdy, kto na poważnie rozpoczął drogę rozwoju duchowego. Nawrócić się to całkowicie zaufać Jezusowi, aby jednak to stało się w nas faktem, należy sformatować całe swoje życie. Wiąże się to z dużym wysiłkiem. Nauczyciel z Nazaretu uczciwie postawił tę sprawę zupełnie jasno: Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wiele jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znają. (Mt 7, 13–14) Większość ludzi się myli i to śmiertelnie, co do najważniejszych kwestii egzystencjalnych - to ci, którzy oddają pokłon Bestii, nieświadomie, coraz bardziej oddalają się od Światła i pogrążają się w większych ciemnościach. Synowie i córki buntu, którzy poślubiają noc śpiewając razem z Lady Gagga: I'm gonna marry the dark.
Bez względu na to, jak dalej będzie się toczyła historia ludzkości, ostatnie słowo będzie należało do Boga. Odczytując znaki czasu i Słowo Objawione, wygląda na to, że Bestia odniesie pozorne zwycięstwo. Jest to zapowiedź jeszcze większego prześladowania i ucisku chrześcijan. Prawda nadejdzie właśnie wtedy, gdy wszyscy stracą jakakolwiek nadzieję, gdy dzień się zaćmi. I ujrzałem Bestię i królów ziemi, i wojska ich zebrane po to, by stoczyć bój z Siedzącym na koniu i z Jego wojskiem. I pochwycono Bestię, a z nią Fałszywego Proroka, co czynił wobec niej znaki, którymi zwiódł tych, co wzięli znamię Bestii i oddawali pokłon jej obrazowi. Oboje żywcem wrzuceni zostali do ognistego jeziora, gorejącego siarką. A inni zostali zabici mieczem Siedzącego na koniu, [mieczem], który wyszedł z ust Jego. (Ap 19; 19-21)
Mariusz Januszewski