Przyznam, że lubię sobie wieczorami poczytać to i owo. Internet daje obecnie ciekawe możliwości serfowania po bibliotekach amerykańskich, w których z dnia na dzień pojawia się coraz więcej zdygitalizowanych książek, mających odpowiednia liczbę lat, aby mogły być darmowo udostępniane szerokiej publicznośći. Pośród nich pierwszeństwo digitalizacji mają publikacje określane jako książki, które utworzyły Amerykę, wpływające na sposób myślenia i politykę Amerykanów, w ciągu ich bogatej historii.
Lecz co tam widzę? Zjawisko masonerii, wszelkich rytów, potraktowane zostało tam jako coś „tworzącego Amerykę”. Zatem oto zwykła polska internetowiczka, wiedziona ciekawością, może sobie kartkować i oglądać, tłumaczyć i cytować masońskie pisma, w tym legendarny podręcznik „Morals and Dogma”, który podobno obecny był w każdej loży, jako klucz do innych tajemnic, podobno zawzięcie strzeżony… Teraz oto z oryginałem „Morals and Dogma of the Ancient and Accepted Scottish Rite” możemy się zapoznać na stronie Projektu Gutenberg http://archive.org/details/moralsanddogmaof19447gut .
Czy jednak rzeczywiście masoni udostępnili w ten sposób wszelkie swoje tajemnice? Jak to mówią dowcipni „przypuszczam, że wątpię…” Należy domyślać się, że to co rzeczywiście była tajne, tajnym pozostało. Niemniej i to co nam odkryto warto przestudiować, ponieważ wszelkie pisma anty-masońskie odwołują się do Alberta Pike. Choć podobno podręcznik ten nie jest uniwersalny, a dotyczy głównie „Rytu Szkockiego Dawnego i Uznanego”, który jest tylko małym odłamkiem szerokiego zjawiska masonerii.
Autor, Albert Pike (29 XII 1809-2 IV 1891) został masonem w roku 1850, w Western Star Lodge nr 2 w Little Rock, która obecnie jest stolicą stanu Arkansas. Szybko wspinał się po stopniach wtajemniczenia i przyjął wszystkie inicjacje Rytu Szkockiego do 4 do 32. Jego karierę obserwował inny znany mason, również wart uwagi pisarz, Albert G. Mackey (1807-1881), którego pisma się jednak jak dla mnie mniej ciekawe, ponieważ w mniejszym niż Pikea stopniu dotyczą sztuki i symboliki. Mackey wówczas przygotowywał nowe wersje rytuałów i choć jeszcze nie posiadał ostatniego 33 stopnia okazał się być najlepszym ekspertem. (por. iluminaci.pl)
Owocem jego pracy było szczególne dzieło: Morals and Dogma, które jest zbiorem podań, legend i przemyśleń z dziedziny religii i filozofii ku którym zwraca się symbolika Rytu Szkockiego. Jest to pewna synteza, na którą wielu narzeka, że jest niezbyt naukowa i ścisła, niemniej bardzo ciekawa, otwierająca oczy na wiele skojarzeń.
Sami masoni ostro dystansują się względem Alberta Pike. (por. http://www.masonicinfo.com/pike.htm ) Mówią, ze Morals and Dogma nie jest dla nich dogmatem, a i co do moralności, to oni sami nieraz widza ją inaczej. No cóż, badając sprawy masonerii należy przywyknąć iż ona sama nie ma jednego spójnego wyglądu, nie jest przecież katolicyzmem, który posiada jednego papieża, jeden autorytet, lecz są to raczej rozsiane ośrodki wpływów. To rozproszenie pozwala na pewne migotanie. Mianowicie, jeżeli spróbujemy my anty-masoni w coś uderzać, po zadaniu ciosu zaraz słyszymy, że nie zupełnie mamy rację, ponieważ zjawisko jest bardziej złożone. Kiedy zaś prostujemy cios według instrukcji zaraz okazuje się znowu, że niezbyt był precyzyjny. Ale czy to oznacza pełną niemożność odnalezienia pewnych cech wspólnych dla badanych zjawisk? Myślę, że jednak wiele można się dowiedzieć od Alberta Pike. Poszczególne zagadnienia napotykane u niego, zostały już opracowane przez chrześcijan, którym udało się wydostać z masonerii i stali się apologetami. Na przykład „dla czego Bóg nie jest Wielkim Architektem Wszechświata”, „jaka jest prawidłowa interpretacja symboliki dwóch kolumn ze Świątyni Jerozolimskiej”, o symbolice litery G itd.
Oczywiście, czytam to bez zamiaru zostania masonką, po prostu ciekawi mnie „język wroga”, staram się zachować dystans względem tego co napisano. Zadziwia mnie jednak w wielu momentach jak to co czytam jest znajome, jak wiele nieraz bezmyślnie powtarzamy my historycy sztuki, uważając pewne motywy i interpretacje za wymyślone przez artystów, jak wiele widziałam z tych motywów na fasadach budynków, lub na rycinach czasopism, szczególnie tych z XIX wieku. Wiele też prawidłowości w sposobach ataków na chrześcijaństwo, wydaje się być wziętych od Pike, można by pokusić się o napisanie skróconego słownika symboliki masońskiej dla chrześcijan, napisanego w celu poznania języka wroga. Tylko, czy byli by chętni do czytania?
Maria Patynowska