- To są rozwiązania, które Kościół proponuje od pięćdziesięciu lat – podkreśla abp Carrasco de Paul, zastrzegając jednak, że często jest ono źle interpretowane. - Pojęcie “pigułki dzień po” jest terminem dziennikarskim, a nei medycznym czy teologicznym – mówił , a także dodawał, że Kościół zgadza się tylko na stosowanie w przypadku gwałtu środków, które zapobiegają poczęciu dziecka, ale nie takich, które działałyby wczesnoporonnie, także blokując implantacje poczętego już dziecka.
Zgoda na zastosowanie w takich sytuacjach środków antykoncepcyjnych wynika z tego, że akt seksualny pod przymusem nie musi być otwarty na życie, bowiem sama jego natura zniszczona już zostaje przez przemoc seksualna. Ale, zastrzega arcybiskup, to zniesienie niedopuszczalności antykoncepcji, jest dopuszczalne tylko w przypadku gwałtu, a nie w normalnych sytuacjach.
Decyzja odnośnie podania jakichś środków pozostawiona zostaje jednak sumieniu i wiedzy lekarza. - W przypadku gwałtu podjęte mogą być wszelkie możliwe działania w celu zapobieżenia ciąży, ale nie jej przerwania. To czy jakiś lek jest zaklasyfikowany jako antykoncepcyjny czy jako wczesnporonny jest sprawą lekarzy i naukowców, a nie Kościoła – dodał arcybiskup.
A ja po takich wypowiedzi proszę, żeby niemieccy biskupi i arcybiskup Carrasco przedstawili listę takich środków, które są antykoncepcyjne, ale nigdy nie wywołują poronienia. Jeśli takiej listy się nie przedstawia, to w istocie pozostawia się lekarzy samych sobie, naprzeciw wściekłych mediów i wygodnie umywają ręce, jak Piłat, sugerując radźcie sobie sami. My tylko głosimy teologiczne, wygodne prawdy, i zbieramy pochwały, a to Was będą atakować i na was ciążyć będzie życie tych dzieci, które jednak umrą... My zbierzemy pochwały za teologiczną otwartość i zrozumienie, a lekarzy będzie się niszczyć, gdy jednak odmówią oni takich pigułki, wiedząc jakie ma ona naprawdę działanie...
Tomasz P. Terlikowski