Agata Diduszko-Zyglewska na co dzień żona Wojciecha Diduszko znanego ze spektakularnego położenia się na asfalcie pod Sejmem podczas zamieszek, żeby udawać rannego tudzież zmarłego, lewicowa działaczka, a zawodowo radna Warszawy w wywiadzie, który został zamieszczony na portalu wyborcza.pl powiedziała:
- Jestem Polką zmagającą się z Polską
Diduszko-Zyglewska jest znana z niechęci do tego, co każdemu normalnemu Polakowi kojarzy się z Polska, a więc dzielenie się opłatkiem na Święta Bożego Narodzenia, składanie sobie życzeń z okazji Wielkanocy, czy krzyże w miejscach publicznych.
Powiedział też:
- Żyjemy w świecie, w którym pewne wzorce są określone. Jest to oczywiście wzorzec patriarchalny, który sprawia, że pozycja w której większość z nas rodzi się i dorasta jest pozycją podległości. Więc kobiety, które się temu sprzeciwiają i nie uznają zastanego porządku świata są w stanie bardzo dużo zmienić
Diduszko-Zyglewska chciałaby też:
- by mniejsze znaczenie miały takie pojęcia jak religia i naród. Jak się rozejrzycie, to zobaczycie, że konflikty na tle religijnym i narodowościowym hamują rozwój świata. Byłoby świetnie gdyby świat zaczął podążać w kierunku jaki próbowano wprowadzić po II wojnie światowej, tworząc Unię Europejską. Była to próba odejścia od pomysłu na państwa narodowe, na państwa monoreligijne, w kierunku tworzenia innego rodzaju wspólnot. Myślę, że ten kierunek jest jedynym, który może sprawić, że się spróbujemy uratować przed jakąś katastrofą np. ekologiczną
W sprawie krzyży w miejscach publicznych też dla GW stwierdziła:
- Zgodnie z prawem urzędy miejskie powinny być neutralne religijnie, bo mają służyć wszystkim mieszkańcom, nie tylko katolikom. Nie wiem, jaka była motywacja osoby, która wpadła na ten pomysł, ale jest to symboliczne zawłaszczenie przestrzeni, która powinna być absolutnie wolna od symboli religijnych
I o dzieleniu się opłatkiem z kolei:
- To jest gest z katolickiego rytuału związanego ze świętami. Próbuje mi pani narzucić katolicki zwyczaj i to podczas gdy pełnię oficjalną, publiczną funkcję. To naprawdę nie jest dobry pomysł
Lekcje religii w szkołach natomiast chciała wprowadzić przed lekcjami albo po nich. Pewnie dlatego, żeby zniechęcić do uczęszczania w nich.
mp/gazeta.pl/tvp info/wpolityce.pl