Wielu mnie namawia, aby nie pisać tak radykalnie. Jako przykład podawany jest mi dominikanin wypowiadający się w Tygodniku Powszechnym, O. Tomasz Franc, koordynator Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, który w rozmowie z Arturem Soprniakiem w Tygodniku Powszechnym 33 (18 sierpnia 2013 r. s.7 ) powiedział: „W pracy w Ośrodkach Informacji o Nowych Ruchach i Sektach spotkałem się z różnymi absurdami, np. pytano nas czy można używać produktów firmy komputerowej, która w kampanii promocyjnej używa symboliki krwi, czerwieni, pentagramu. Powtarzam: chrześcijanin nie jest wezwany do budowania swojej wiary na lęku, tylko na wolności w Chrystusie. Z drugiej strony na wolności, ale nie na lekkomyślności, dlatego to „trzeźwe myślenie” jest bardzo ważne.” Trzeba przyznać, że jest to mistrzowska wypowiedź. Zasadniczo niezbyt wiadomo o co w niej chodzi, ale powoduje ona spore poczucie winy we osobie, która skłonna jest do omijania pentagramów. Już z góry czuję się zganiona za niechęć do nich.
Ale zaraz, może właśnie moja postawa jest trzeźwością? Po prostu zastanawiam się, kto i dlaczego wybiera sobie znak pentagramu jako znak firmowy, podobnie jak zastanawia mnie kto nazywa sklep imieniem Lewiatana (potwora morskiego z księgi Hioba). Te zastosowania symboli na pewno nie są przypadkowe, ponieważ nie wymyślono zupełnie nowego kształtu, zupełnie nowej nazwy, lecz odwołano się do tradycji. Zatem ja właśnie z zalecaną przez dominikanina trzeźwością spoglądam na to i zastanawiam się, skąd i czemu to się wzięło.
A może to nic nie znaczy? Lecz od kiedy znak nic nie znaczy? I od kiedy nic nie znaczy nazwa? Znak, jest właśnie po to, aby coś oznaczał. Nazwa jest po to, aby nazywać. Znaki mają swoje historie, używając znaku włączamy się w określone rzeczywistości duchowe. Oczywiście, różnie bywa z różnego rodzaju kształtami. Nieraz tak jest, że zwykła pięcioramienna gwiazdka jest po prostu gwiazdką. Niemniej w tym wypadku, jak precyzuje dominikanin, zastosowano nie tylko charakterystyczny kształt, ale dodano też do tego też motyw krwi, koloru i nazwano pentagramem.
Oczywiście nie zamierzam budować wiary na lęku, lecz na wolności w Chrystusie, czy raczej wręcz na Jego Osobie. Lecz jak zdefiniujemy tę wolność? Spróbuję zdefiniować - wolność jest to wolność wyboru. Mam prawo wybierać i mam prawo czuć niechęć do firmy, która posługuje się pentagramem. Gdyby kazano mi to w posłuszeństwie kupować, uważałabym to za odbieranie mi tej wolności. Dlaczego fakt, że ja nie chcę wybierać pentagramu nazywany ma być „absurdem” ? Jest to właśnie przejaw wolności, że ja mam prawo nie chcieć pentagramu. Moja postawa jest jak najbardziej rozumna, wiem czym jest pentagram i nie chcę go. Dokonuję świadomego wyboru w wolności, sięgając po „neutralną” firmę, nie budzącą mojego niepokoju.
Stawiam teraz własną tezę, że używanie znaków satanistycznych, lub łudząco podobnych do satanistycznych w przestrzeni publicznej, ma za zadanie powolne przyzwyczajanie mnie do tych złych znaków. Przyzwyczajanie do postawy, że znak nic nie znaczy ma, w sensie psychologicznym, pomóc mi budować szarą znaczeniowo strefę, bez podziału na czerń i biel, na dobro i na zło. Mam się od razu zganić za wybory o charakterze moralnym.
Praktycznie:
W przypadku złych znaków - Kiedy spostrzegam pentagram i mam odruchową do niego niechęć jak do znaku satanistycznego, mam się zaraz pozbywać tego wrażenia i ganić za ten odruch, przecież jest to „tylko firma komputerowa, to nic nie znaczy”.
W przypadku dobrych znaków- Kiedy w sklepie z biżuterią, lub na osobie napotkanej w autobusie, widzę katolicki krzyż jako kolczyk, ozdobę butów, biżuteryjny wisiorek, coś podobnego do różańca, a jednak nie przeznaczone do modlitwy, wówczas mam pomyśleć „ach, to tylko biżuteria, to nic nie znaczy”.
W ten sposób powoli wyzbywam się reakcji na jakiekolwiek znaczenia.
Tymczasem te służące do komunikacji znaki, normalnie powinny służyć do zalecanej przez Chrystusa postawy wyraźnego rozgraniczania między dobrem a złem „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.” (Mt. 5.37)
Powodowane w ten sposób pęknięcie w rozumowaniu, najszybciej widać w naszym stosunku do sakramentów i rytuałów. Na przykład: kiedyś zostałem zakonnikiem, przyjąłem pewne znaki podczas konsekracji, przyjąłem habit, namaszczono mnie. Uważałem to za znaczące symbole. Lecz czemu tego nagle nie porzucić, skoro jest to wszystko zabawa, a znak nic nie znaczy? Podobnie w małżeństwie, przyjąłem obrączkę, lecz może to nic nie znaczy, nic też nie znaczy zdjęcie obrączki. Jestem człowiekiem poza dobrem i złem ....
Maria Patynowska