Obrzydliwa depersonalizacja i dehumanizacja – tak najkrócej ocenić można to, co dzieje się obecnie wokół maleństwa narodzonego w jednym z warszawskim szpitalu. Jego szef, profesor medycyny, postanowił opowiedzieć o tym, jak strasznie źle wygląda to dziecko, jak wiele ma braków, i jak bardzo nie jest człowiekiem. A wszystko po to, by oskarżyć innego lekarza o to, że ten nie zabił „tego czegoś”. A media i aborcjoniści różnej maści jak sępy rzuciły się na to biedne dziecko i dawaj opowiadać jak bardzo nie jest ono człowiekiem, i jak bardzo słuszne byłoby jego wcześniejsze zabicie... Bo przecież nie ma powołowy mózgu, oko mu zwisa itp. itd.
Człowiek, żywy i narodzony, został zatem odrzucony, zestygmatyzowany, odebrano mu godność osoby ludzkiej i wykorzystano do promowania zbrodni aborcji. I niestety uczestniczą w tym lekarze, którym nie przeszkadza tajemnica lekarska, którzy w pacjencie (bo narodzone dziecko w szpitalu położniczym jest pacjentem, a nie dowodem na to, że aborcja jest słuszna) widzą tylko przedmiot, który można wykorzystać w wojnie o zabijanie nienarodzonych. Ciekawe, czy Ministerstwo Zdrowia wyśle teraz do szpitala na Bielanach komisję, która zbada czy przypadkiem nie naruszono praw dziecka, które tam się narodziło? A może minister Arłukowicz uzna, że to dziecko nie jest człowiekiem, i że nie należy mu się obrona? Mam nadzieję, że tak nie będzie, że nie osiągnęliśmy jeszcze poziomu usprawiedliwienia dehumanizacji i depersonalizacji narodzonego już dziecka. Ale nie ukrywam, że coraz mniejsza ta nadzieja.
Niezależnie jednak od tego, co się stanie, jedno nie ulega dla mnie wątpliwości. To jest człowiek. Człowiek, który jest kochany i chciany przez Boga. Człowiek, który jest piękny, prawdziwy i dobry, i na którego czeka już Ojciec. Tu na ziemi został odrzucony. Lekarze i bliscy odebrali mu godność, nie widzą (a przynajmniej nie ma na to dowodów) w nim człowieka, ale to w niczym nie zmienia miłości do niego jaką żywi Ojciec. On nie ma względu na osobę, on kocha każde swoje dziecko. Także takie, które zdaniem tych, którzy je w klinikach in vitro wytworzyli, jest „nieudane”. Stosunek zaś do takiego dziecka jest miarą nie tylko chrześcijaństwa, ale także człowieczeństwa. Ecce homo. Oto człowiek. A w nim i z nim jest teraz Chrystus. Odrzucony, zdehumanizowany, zdepersonalizowany. Jaki jest Twój stosunek do Niego? Do tego dziecka, w którym dziś cierpi Jezus Chrystus?
Tomasz P. Terlikowski